Mikrobiolog Krzysztof Burdynowski o skomplikowanym świecie wirusów

W czasie pandemii najlepiej pytać fachowców. O skomplikowanym świecie wirusów rozmawiamy z dr. Krzysztofem Burdynowskim, mikrobiologiem, kierownikiem Zakładu Mikrobiologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.

– Jak to się stało, że musimy się zmagać z nowym wirusem? To norma, czy jesteśmy świadkami czegoś wyjątkowego, epokowego, jak tworzenie się gatunku czy formowanie kontynentu?

– Choć wszystko z czym mamy ostatnio do czynienia wydaje się temu przeczyć, to jesteśmy świadkami raczej standardowej sytuacji. Dość często pojawiają się nowe wirusy. One funkcjonują z nami od dawna, były na Ziemi zapewne jeszcze przed człowiekiem, czy od zawsze? Trudno powiedzieć, jest kilka teorii ich pochodzenia, ale pewne jest, że często mają zdolność szybkiego mutowania i przystosowywania się do nowych warunków. Tak działa ewolucja, że kto się nie zaadaptuje do nowych warunków, ten ginie. Wirusy chcą przetrwać w czasie i przestrzeni, a w mutowaniu są dobre.

– Można powiedzieć, że są specjalistami od przekraczania granic, nie tylko tych, które ustalił człowiek.

– Generalnie są zwykle przywiązane do gospodarzy. Istnieją takie, które związane są n.p. z owcami, inne z bydłem, jeszcze inne z roślinami. Są też takie, które atakują wyłącznie ludzi, jak np. ospa. Wyeliminowanie z populacji człowieka wirusa ospy oznacza całkowite wyeliminowanie tej choroby. Zdarzają się jednak mutacje, które pozwalają wirusowi zmienić gospodarza i przenieść się z gatunku na gatunek, czasem ze zwierząt na ludzi.

“Zawdzięczamy” go nietoperzowi?

– Różne są doniesienia, że to były nietoperze, łuskowce, węże. Czasem wirus nabywa umiejętność przejścia na człowieka, ale nie nabywa umiejętności transmisji w populacji ludzkiej. A czasami nabywa tych umiejętności. Mieliśmy przecież nie tak dawno do czynienia z innymi koronawirusami – SARS i MERS, które rozprzestrzeniły się dokładnie w taki sam sposób, “przeskakując” ze zwierząt na człowieka. Podobnie było z ptasią grypą. To był wirus, który funkcjonował wśród ptaków, a w pewnym momencie przeniósł się na człowieka. Zjawisko transmisji wirusów grypy między różnymi gatunkami jest nierzadkie. Obserwujemy to zwłaszcza w Azji. Kiedy taki wirus “nauczy się” zarażać człowieka, nagle stykamy się z nowym niebezpieczeństwem. Z czymś,czego nie zna nasz układ odpornościowy. Tak było ze słynną epidemią grypy “hiszpanki” przed 100 laty, także i teraz mamy taki kłopot. Nowy koronawirus zdobył umiejętność przenoszenia się z człowieka na człowieka i zaczął żyć między nami A właściwie nie żyć, tylko raczej funkcjonować.

– Nie żyć? Nie rozumiem.

– Wirusy nie spełniają wszystkich kryteriów żywych organizmów. Nie mają metabolizmu, mogą się rozmnażać wyłącznie w oparciu o komórki swoich gospodarzy, mogą to być nawet bakterie. Istnieją wirusy, które zarażają bakterie. Nazywamy je bakteriofagami, a niektóre z nich stosowane są nawet w terapii zakażeń bakteryjnych. Z żywymi organizmami wirusy łączy fakt, że posiadają materiał genetyczny. Ten materiał może się zmieniać, mutować i to jest dla nas kłopot.

– Wirusy są groźniejsze niż bakterie? Na bakterie mamy przecież antybiotyki, a w stosunku do wielu wirusów jesteśmy praktycznie bezbronni.

– Mieliśmy antybiotyki, bo w przypadku niektórych bakterii trzeba już używać czasu przeszłego. Wirusy są mniejsze niż bakterie i bardziej wszędobylskie, łatwiej się rozprzestrzeniają, trudno jednak jednoznacznie odpowiedzieć co jest niebezpieczniejsze. Jedno i drugie niesie zagrożenia. Najskuteczniejszą bronią w walce z wirusami są szczepionki.

– Na HIV do dziś nie ma szczepionki. Czy taki scenariusz możliwy jest też w odniesieniu do tego wirusa?

– HIV jest wirusem bardzo zmiennym. Z tego względu trudno wyprodukować szczepionkę, która powodowałaby wytworzenie przeciwciał unieczynniających każdy wariant wirusa. Jak jest z tym koronawirusem do końca – nie wiem, ale wygląda na to, że jest zdecydowanie lepiej. Trwają prace na szczepionką i zdaje się wchodzą w fazę prób klinicznych.

– Wygląda na to, że na tym etapie nasza broń to czyste ręce. Jak często je myć, dezynfekować otoczenie, by być bezpiecznym?

– Powiem to, co mówię moim pracownikom, studentom, praktykantom. Lepiej umyć raz za dużo niż raz za mało. Myjemy ręce za każdym razem, kiedy dotknęliśmy powierzchni, która mogła być dotykana przez innych. Pamiętajmy, że ten sławny koronawirus przenosi się przez drogi oddechowe i błony śluzowe. Dotykamy różnych przedmiotów, tą samą ręką dotykamy też twarzy, bo nas np. nos zaswędzi, albo przetrzemy oko, wtedy też może dojść do zakażenia.

– Czy możemy się zakazić zjadając wirusa, czy w tej chwili do łask powinny wrócić domowe ciepłe obiadki?

– Co prawda nie ma wiarygodnych informacji na temat przenoszenia się zakażenia drogą pokarmową. Ten wirus jednak ginie w temperaturze 60 stopni, więc gotowanie całkowicie go zabija, nawet takie porządne podgrzane. Zatem można chleb, zwłaszcza ten nie paczkowany, przepuścić przez toster, jeść gotowane zupy, posiłki na ciepło. Są na pewno bezpieczniejsze.

– Na gotowanie teraz mamy więcej czasu niż zwykle, bo poddani jesteśmy narodowej kwarantannie.

– To jest jedyna droga, aby przerwać propagację wirusa w społeczeństwie. Musimy postawić fizyczne bariery. Dobrze, że pojawiły się szklane ścianki np. w sklepach, dobrze, że nie spotkamy się ze znajomymi, że zostajemy w domach, a w kolejkach w sklepach trzymamy dystans. To ważne i sensowe. Tylko tak na etapie, gdy nie mamy szczepionki, możemy ograniczać rozpowszechnianie się wirusa. Jestem zbudowany tym co widzę na ulicach. To, że z takim zrozumieniem podchodzimy jako społeczeństwo do barier, niedogodności. Im bardziej odpowiedzialnie do nich podchodzimy, tym mniejsze żniwo zbierze ten wirus.

– Pytanie tylko, jak długo to będzie trwało i czy wirus zniknie tak nagle jak się pojawił, czy trzeba będzie nauczyć się żyć z COVID-19?

– Pewnie to drugie. Zagadką jest tylko, czy będzie on tak rzadki jak dzisiaj SARS i MERS, czy tak częsty jak wirus grypy. Teraz jeszcze tego nie wiemy. Miejmy też nadzieję, że naturalny kontakt z wirusem i, oby jak najszybciej wprowadzone, szczepienia spowodują, że nie będzie on już tak niebezpieczny.

Dariusz Król

Znawca futbolu, pomysłodawca i były redaktor naczelny ogólnopolskiego tygodnika „Tylko piłka”. W przeszłości także dziennikarz tygodnika i dziennika Gazeta Opolska (m.in. kierownik działu sportowego). Obecnie redaktor magazynu „Opole i kropka” i Czasu na Opole, w których zajmuje się głównie tematami z życia miasta, historią i sportem.

Najnowsze artykuły