Ochotnik Pilecki
13 maja 1901 roku urodził się Witold Pilecki. Żołnierz wojny polsko-bolszewickiej, bohater września 1939 a także twórca „Raportu Pileckiego”, w którym opisał zbrodnie dokonywane w obozie Auschwitz. O misji rotmistrza, do której zgłosił się na ochotnika i późniejszej ucieczce z obozu opowiada książka „Ochotnik. Prawdziwa historia tajnej misji Witolda Pileckiego” Jacka Fairweathera. Przy okazji rocznicy urodzin Witolda Pileckiego przypominamy rozmowę z autorem „Ochotnika…”, którą przed rokiem przeprowadził Dariusz Król.
– Chciałbym, żeby opowiedział pan o swojej fascynacji Witoldem Pileckim, wielkim polskim patriocie, którego pomnik odsłoniliśmy w maju 2023 w Opolu. Jak się to zaczęło? Skąd pomysł, że to właśnie on?
– Dowiedziałem się o Witoldzie Pileckim przypadkowo. Po dziesięciu latach pracy jako korespondent wojenny w Iraku i Afganistanie spotkałem się ze znajomym reporterem, aby porozmawiać o naszych doświadczeniach. On akurat wrócił z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, gdzie obejrzał małą wystawę na temat obozowego ruchu oporu. Dla mnie, podobnie jak dla wielu osób spoza Polski, Auschwitz kojarzyło się z fabryką śmierci. Uderzyła mnie wówczas myśl, że ktokolwiek mógłby się buntować w takim miejscu. Wciąż jeszcze wtedy nie znałem historii Pileckiego, ale mniej więcej rok później przeczytałem recenzję tłumaczenia na język angielski jego raportu o obozie z 1945 r. (doskonałe tłumaczenie – Jarek Garliński) i zdałem sobie sprawę, że oto był człowiek odpowiedzialny za ruch oporu. Co więcej, przybył do obozu dobrowolnie, aby zdawać relację o nazistowskich zbrodniach, a jego nazwisko było bardzo mało znane na Zachodzie.
– Pana książka „Ochotnik” jest efektem niezliczonych godzin spędzonych w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau.
– Kiedy rozpocząłem pracę nad biografią Pileckiego byłem świadomy, że potrzebuję jak najwięcej szczegółów, aby odtworzyć jego doświadczenia obozowe. Po wizycie w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau już wiedziałem gdzie je znaleźć. Placówka ta dysponuje ponad 3500 relacjami tych, którzy przeżyli obóz, z czego setki dotyczą działalności Witolda lub opisują zdarzenia, których on był świadkiem. Większość z nich nigdy wcześniej nie była przetłumaczona lub opublikowana. Oto miałem materiał potrzebny do tego, aby przywołać jego świat i zacząć szukać odpowiedzi na pytanie, co motywowało go do stawiania oporu.
– No właśnie. Dowiedział się pan tego?
– Pilecki był człowiekiem wielkiej wiary i patriotą – to stało się jasne po moich wywiadach z jego rodziną i znajomymi. Ale z tych rozmów wynikało także, że miał pewną unikalną cechę: potrafił zaufać innym ludziom. Natknąłem się na relację jednego z jego pierwszych rekrutów, Konstantego Piekarskiego. Opisał, jak Pilecki zrekrutował go po około tygodniu ich pobytu w obozie.
– Proszę opowiedzieć.
– Więźniom wolno było gromadzić się przed barakami po pracy, aby mogli w ten sposób integrować się jeszcze przed godziną policyjną. Wszyscy byli wygłodzeni, bo ich dieta opierała się na mniej niż tysiącu kalorii dziennie. Dodatkowo wycieńczeni po ciężkiej pracy obozowej oraz posiniaczeni i okaleczeni w wyniku pobić przez strażników. Pilecki poprosił Piekarskiego na stronę i przekazał mu informację o istnieniu „podziemia”, które na tamtą chwilę składało się tylko… z niego samego. Początkowo Piekarski pomyślał, że Pilecki oszalał. Ale potem zdał sobie sprawę, że ujawniwszy swoją tajną misję Pilecki zaufał mu stawiając na szali swoje życie. Piekarski mógł przecież powiedzieć Niemcom o zamiarach jego rozmówcy i dostać za to bochenek chleba. Ale tego nie zrobił. Uświadomił sobie, że to, co oferował Pilecki jest dużo ważniejsze niż jedzenie. Oferował zaufanie i nadzieję, że coś więcej może narodzić się na terenie obozu. Dla mnie to właśnie była ta sekretna moc, która spajała obozowy ruch oporu i ona pochodziła od Pileckiego.
– Czy można, kiedy się chce, przyjeżdżać, i kiedy się chce, wyjeżdżać z Auschwitz? Pytał o to Pileckiego w przededniu ucieczki pewien kapitan – członek obozowego ruchu oporu. Proszę opowiedzieć o tych dwóch wydarzeniach z perspektywy badacza tematu.
– Ucieczka Pileckiego z Auschwitz w celu zorganizowania polskiego podziemia do ataku na obóz, była niebywałym aktem odwagi. I niezwykle trudna. W sumie więźniowie podjęli wiele prób ucieczki z obozu, ale udało się to tylko w 196 przypadkach. Aby dobrze odtworzyć wyczyn Pileckiego zestawiłem jego relację z opowieściami osób, z którymi uciekł – Edwardem Ciesielskim i Janem Redzejem. Korzystałem także z kilku innych zeznań, które dotyczą tej ucieczki. Bardzo pomocny w tym względzie był również historyk Adam Cyra oraz grupa wspaniałych wolontariuszy ze Stowarzyszenia Auschwitz Memento. Pilecki wymienił nazwy kilku wiosek, w których zatrzymał się w drodze do kryjówki w Nowym Wiśniczu. To było bardzo wzruszające przeżycie, gdy poznałem rodziny osób, które udzieliły schronienia Pileckiemu i jego towarzyszom. W Nowym Wiśniczu zatrzymali się u Tomasza Serafińskiego, a ja spotkałem się z jego wspaniałą córką Marią i jej mężem Stanisławem. Podzielili się ze mną wspomnieniami z pobytu rotmistrza. Jako biograf jesteś nieustannie w trakcie poszukiwań, próbując uchwycić choć mały skrawek swojego celu. Rozmawiając z Marią w tamtym domu miałem wrażenie, jakby wreszcie udało mi się „dogonić” Pileckiego.
– Żeby przetrwać w obozie nie wolno było się wychylać. Pilecki robił dokładnie odwrotnie…
– Oczywiście był ostrożny, żeby nie dać się we znaki strażnikom. Tworzył swoją organizację w małych grupach, gdzie poszczególni członkowie nie znali nawzajem swoich tożsamości, aby uniknąć dekonspiracji. W lecie 1942 r. obozowy ruch oporu liczył ponad tysiąc osób. Zawsze było to dla mnie zaskakujące, że chociaż kilku członków poddano brutalnym torturom, to jednak podziemie nigdy nie zostało ujawnione. To najlepiej świadczy o tym, jaką odwagę i zaufanie wzbudzał Pilecki.
– Jak w takich warunkach można było skutecznie namawiać ludzi do ruchu oporu?
– Więźniowie pracowali codziennie. Niektóre czynności, jak praca w żwirowni czy przy rozładunku towarów z pociągów, były katorżnicze. Ale w miarę rozrastania się obozu, zaczęły być dostępne też pewne prace w administracji, gwarantujące większą ochronę. Nowo przybyli więźniowie oczywiście dostawali najcięższe prace, ale jeśli udało im się przetrwać wystarczająco długo, wówczas mogli liczyć na zmianę przydziału obowiązków na lżejsze. Organizacja Pileckiego składała się głównie z bardziej doświadczonych obozowiczów i była rozproszona po różnych zespołach pracowniczych. Jednym z jej celów było znalezienie bezpiecznych prac dla tych, którzy byli w najtrudniejszej sytuacji.
– Jak obóz zmienił „Ochotnika”, bo zmienił wszystkich…
– Z całą pewnością obóz zmienił Pileckiego. Podobnie jak wielu innych więźniów cierpiał na to, co obecnie nazywamy zespołem stresu pourazowego (PTSD). Było mu ciężko opowiadać o swoich doświadczeniach osobom, które tego nie przeżyły. Zdumiało mnie, kiedy dowiedziałem się od jego syna Andrzeja, że rotmistrz nigdy nie mówił swojej żonie Marii więcej, niż kilka słów na temat swojego zadania. Sądzę, że pod koniec życia szukał sposobów, aby odbudować więź z rodziną. „Słyszałem wiele wyznań poczynionych przez moich znajomych przed ich śmiercią” – napisał tuż przed pojmaniem przez komunistów. „Wszyscy oni zachowywali się w ten sam nieoczekiwany sposób: żałowali, że nie dali wystarczająco innym ludziom; wystarczająco serca, prawdy… jedyną rzeczą, która pozostała po nich na świecie, jedyną rzeczą, która była pozytywna i miała trwałą wartość, było to, co mogli dać od siebie innym.”
– Czy Pana książka przybliżyła Europejczykom tego bohaterskiego Polaka? Takie było założenie.
– Mam taką nadzieję. Książka „Ochotnik” została przetłumaczona na 25 języków i była bestsellerem w Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii i we Włoszech. Została także wydana w Niemczech, gdzie miałem okazję współpracować z Instytutem Pileckiego w Berlinie podczas przygotowania wystawy poświęconej misji rotmistrza. Mimo to wciąż jeszcze jest dużo do zrobienia! Jestem przekonany, że Pilecki jest bez wątpienia jednym z największych bohaterów II wojny światowej i zasłużył na międzynarodowe uznanie, tak jak Oskar Schindler czy Winston Churchill.
Rozmawiał Dariusz Król
Zdjęcie ze zbiorów Muzeum Dom Rodziny Pileckich.








