Chcą mnie zniszczyć, bo odkryłem aferę!

Sebastian Paroń, wiceprezes miejskiej spółki Wodociągi i Kanalizacja jest jedną z najbardziej znienawidzonych osób w Opolu przez środowisko lokalnej prawicy. Nam zdradza kulisy zaciekłych ataków.

Afera Jakiego czyli wyjaśnianie mobbingu zawieszonego prezesa Jakiego trwa już kilka miesięcy. Na jaw wychodzą kolejne szokujące informacje na temat „relacji prezesa” z pracownikami. Pisaliśmy o tym w „Czas na Opole”, a za sprawą TVN24 dowiedziała się o tym cała Polska.

Sebastian Paroń: I bardzo dobrze. To pokazuje, że są jeszcze media w Polsce, których nie da się zastraszyć, albo kupić. Afera Jakiego to sprawa długoletniego znęcania się psychicznego nad wieloma pracownikami WiK, którego dopuszczał się jej prezes Ireneusz Jaki.

A jak Pan na nią trafił?

Prezydent Wiśniewski zaproponował mi, abym przeszedł do WiK, bo był zaniepokojony dobiegającymi ze spółki informacjami. Pracowałem wtedy z sukcesami w Zakładzie Komunalnym. W połowie 2021 r. zostałem członkiem zarządu WiK. Zaraz po wejściu do spółki odczułem tę specyficzną atmosferę między pracownikami. Po paru miesiącach m. in. na moje biurko trafił anonim opisujący stosunki prezesa z częścią pracowników. Opisywał przewlekłe znęcanie się psychiczne nad nimi. Zaczęliśmy zatem rozmawiać z nękanymi pracownikami.

Powinny się więc tym zająć organy ścigania?

Zgromadzony materiał jest tak porażający, że podjęliśmy decyzję o zawiadomieniu prokuratury oraz Państwowej Inspekcji Pracy. Działania wyjaśniające podjęła także Rada Nadzorcza, która do zbadania sprawy wybrała wykwalifikowaną w tych sprawach kancelarię prawną. Chciałbym, aby mieszkańcy Opola mogli poznać prawdę na temat zastraszania pracowników przez Ireneusza Jakiego. Pracownicy WiK, którzy do mnie docierali mieli łzy w oczach, trzęśli się z nerwów. Opowiadali jak wyglądało ich życie w spółce przez ostatnie lata. To często wypaleni psychicznie ludzie. Kompletnie zrezygnowani – nie liczyli już na żadne zmiany.

Ale momentalnie gdy pojawiały się doniesienia o mobbingu prezesa Jakiego, część polityków Solidarnej Polski i sam prezes powiedzieli, że to Paroń jest mobberem. Miał Pan obraźliwie zwrócić  się do jednego z pracowników.

Wystraszony złodziej najgłośniej krzyczy „łapać złodzieja!” Politycy Solidarnej Polski próbują ze sprawy mobbingowej Jakiego uczynić polityczną. Tylko, że tutaj nie ma miejsca na politykę. Jest za to krzywda ludzi, którą trzeba przerwać.

Czym jest w tym przypadku polityka?

Obroną ojca przez syna. Proszę zwrócić uwagę, że prezesa Jakiego bronią wyłącznie politycy Solidarnej Polski. Wszechmocny syn Ireneusza – Patryk Jaki, poseł Janusz Kowalski i dyrektor Elektrowni Opole Mirosław Pietrucha. Wykorzystując swoją polityczną pozycję chcą wszystko postawić na głowie, czyli z osoby próbującej wyjaśnić aferę uczynić głównego winowajcę.

Politycy angażują się w życie publiczne, aby służyć społeczeństwu – w tym przypadku mamy do czynienia z dbaniem tylko o prywatny interes. Mało tego, do swoich prywatnych interesów politycy Solidarnej Polski angażują instytucje publiczne. Znów dożyliśmy czasów, że publiczne z natury media stały się tubą propagandową rządzących. I próżno tam szukać prawdy.

Uważa Pan, że tak jest z aferą Jakiego?

Do WiKu-u weszła policja na podstawie donosu Jakiego. Zaraz po tym jak zaczęliśmy z radą nadzorczą wyjaśniać kwestie mobbingu. Chodzi o przetarg na dostawę prądu do spółki. Wygrała go firma z wieloletnim doświadczeniem na rynku (Elektrix). Zaproponowała najniższą cenę. Chwilę potem od podpisanej umowy odstąpiła, bo przestało jej się to opłacać. A WiK został bez umowy na prąd.

Ceny prądu gwałtownie rosną przecież w całej Polsce? Wiele firm postępuje teraz tak jak Elektrix. Gdzie tu wasza wina?

No właśnie, chyba w tym, że prąd drożeje. Winny jest nie rząd czy inflacja, tylko członkowie zarządu WiK z Opola. Z wyłączeniem prezesa Jakiego oczywiście. Bo prezes Jaki za firmę nie odpowiada. On jest tylko prezesem, choć prawo mówi, że „aż prezesem”.

Prezes Jaki zarzucił wam też niekorzystną ugodę z Elektrixem.

Ugoda jest dla spółki bardzo dobra. Dostaliśmy od Elektrixu milion zł odszkodowania, choć sama umowa z Elektrixem trwała tylko kilka dni. Na dodatek warunki ugody zaakceptował też prezes Jaki, tylko chyba o tym zapomniał.

Kancelaria prawna, kojarzona z Solidarną Polską – na zlecenie Jakiego – przygotowała opinię prawną dotyczącą przetargu na prąd i ugody. Na jej podstawie prezes napisał na nas donos do prokuratury. Kancelaria przeoczyła chyba jednak rolę prezesa w ugodzie. Wniosek jest zatem taki, że gdyby zarzuty prezesa wobec przetargu i ugody były prawdziwe, prezes doniósłby sam na siebie. Może dlatego prokuratura w tej sprawie zamilkła?

To dlaczego prezes Jaki wyciągnął sprawę przetargu?

Chciał odwrócić uwagę od tematu mobbingu. Pomogły mu w tym kojarzone z rządem media. W regionalnej telewizji opublikowany został materiał, w którym informowano np., że to nie WiK dostał milion odszkodowania, tylko ten milion zapłacił! A to tylko jedna z wielu manipulacji jakie się ukazały w tej sprawie w przyjaznych Jakiemu mediach.

Kiedy pokazaliśmy dokumenty potwierdzające udział prezesa Jakiego w ugodzie z Elektrixem, politycy Solidarnej Polski uderzyli w prezydenta Wiśniewskiego. Tym razem atakował poseł Janusz Kowalski. Dziś to ma odwrócić uwagę od afery Jakiego.

Sprawę mobbingu w spółce bada powołana przez Radę Nadzorczą niezależna kancelaria adwokacka. Rozmawiali już z pracownikami i czekamy na wyniki ich prac, tymczasem zawieszony prezes Jaki i przyboczni z Solidarnej Polski podważają jej sens. Tłumaczą, że przecież jedna komisja już była. Powołana przez Ireneusza Jakiego.

On miał pięć lat, aby powołać w spółce komisję antymobbingową. W 2018 roku zobowiązała go do tego rada nadzorcza, do której zaczęły docierać informacje o mobbingu Jakiego. Przez całe pięć lat zamiatał sprawę pod dywan i komisja nigdy nie powstała. Wiosną bieżącego roku, jak wyszła cała historia, rada nadzorcza zleciła nam niezwłoczne wprowadzenie regulacji antymobbingowych. Jaki zobaczył, że pali mu się grunt pod nogami. Zaczęli zgłaszać się poszkodowani, a rada nadzorcza poznała skalę znęcania się prezesa Jakiego nad pracownikami. Decyzja rady mogła być tylko jedna – sprawę trzeba wyjaśnić – stąd komisja ds. mobbingu w WiK. Jaki powołał więc swoją. Taki fikcyjny twór pracujący pod dyktando prezesa. Z osobą przez prezesa wynajętą. To on wyznaczał przesłuchiwanych pracowników, to on wskazywał członków komisji, to on wydawał instrukcje.

Ale przecież stara rzymska zasada przypomina, że „nie można być sędzią we własnej sprawie”!

Widocznie Ireneusz Jaki nigdy o niej nie słyszał albo się z nią nie zgadza…

Prezes zarzucał wam również, że chcecie dużych podwyżek za wodę.

Śmieszne, zważywszy na fakt, że sam cenę wody i ścieków windował w górę dwa razy. I to w okolicznościach bardzo spokojnego otoczenia rynkowego. Gdy inflacja była niska, a ceny stabilne. Myślę, że był to efekt jego rozrzutności, o czym zresztą szczegółowo informowałem podczas walnego zebrania WiK, w trakcie którego nie otrzymał absolutorium za ubiegły rok.

Wielkie kontrowersje i oburzenie opolan wzbudziło też traktowanie młodych matek wracających z urlopów macierzyńskich.

Były to sytuacje, w których młode mamy miały obniżone stanowiska, np. z kierownika na zastępcę lub z zastępcy na specjalistę. Odbywało się to dzień po powrocie z urlopu macierzyńskiego. W dwóch przypadkach kobietom po macierzyńskim nie przedłużono umowy o pracę.

W jakiej kondycji jest teraz spółka WIK?

Stabilnej. Działamy normalnie. Pracownicy przestali się bać i nie odchodzą już tak gremialnie z pracy. Wspólnicy spółki (jest ich 6) udzielili nam absolutorium za 2021 r. Tego absolutorium nie otrzymał za to Ireneusz Jaki. Inna sprawa, że spółka potrzebuje inwestycji. Choćby w tak oczywiste rzeczy, jak system odczytywania wodomierzy. Teraz odbywa się to „na piechotę”. Pracownicy odczytują wodomierze chodząc od drzwi do drzwi niczym domokrążcy. To metody z XX w. To wszystko mogłoby być zdalne. Tymczasem Ireneusz Jaki opowiadał bzdury jak wspaniałym był prezesem i w jakiej znakomitej kondycji był WiK, który zdobywał laury i nagrody jako jedna z najlepszych spółek w Polsce.

To nie jest prawda?

Dorobek Ireneusza Jakiego jest mizerny. Z wykształcenia jest pedagogiem ze specjalnością kulturalno-oświatową. Przed WiK był w zarządzie jednej ze spółek z branży budowlanej, ale spółka splajtowała, zostawiając po sobie długi. Podobnie rzecz się ma z nagrodami, które zdobywał WiK. Ireneusz Jaki kupował sobie nagrody od firmy reklamowej, trudniącej się sprzedawaniem rozmaitych laurów, nagród i plebiscytów. W branży wodociągowej śmiali się z nas, że były zarząd WiK pęka z dumy, wieszając sobie na ścianach wiele nagród, nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. Najgorsze, że cała ta hucpa była realizowana za pieniądze spółki.

My skupiamy się na realizacji podstawowych zadań dla mieszkańców Opola. Satysfakcją dla nas będzie zadowolenie klientów – spółka komunalna ma obowiązek sumienne służyć swoim mieszkańcom – to jest nasz cel podstawowy.

 

Najnowsze artykuły