Destabilizacja i popłoch w WiK, czyli 5 minut prezesa [FAKTY I KOMENTARZ]

Ireneusz Jaki wykorzystać chce każdą sekundę. Chlebem i solą przez pracowników prezes Jaki nie był w pracy witany, na dzień dobry otrzymał za to wodę Perlage i orzeszki.

Wody gazowanej nie pijam, a tego to w ogóle nie jem – odparł prezes Ireneusz Jaki, gdy poseł Witold Zembaczyński wręczył mu „na powitanie” w pracy butelkę Perlage i orzechy włoskie. Po to, jak mówił poseł, by pracownicy nie musieli jak dawniej biegać do sklepu po bakalie dla prezesa. Wcześniej poseł Zembaczyński w ramach kontroli poselskiej ujawnił, że przez cztery lata komunalna spółka kierowana przez Ireneusza Jakiego „wydała 270 tys. zł na orzeszki, bakalie i inne frykasy”. Teraz przynajmniej wiadomo, że wśród bakalii zwykłych polskich orzechów włoskich nie było. Kto wie zatem, czy pracownicy nie zostali oddelegowani jednak po zakup nerkowców, pistacji albo innych … makadamia. Ze źródeł związanych z WiK wiadomo natomiast, że pucowali samochód prezesa oraz szykowali nieużywany od miesięcy gabinet. Ci, którzy byli pod ręką, bo dziś absencja chorobowa w WiK była wyjątkowo wysoka. Zwolnienia chorobowe przedstawić miało przynajmniej pięciu pracowników na stanowiskach kierowniczych. Nic dziwnego, skoro prezes natychmiast po powrocie rozpoczął śledztwo w sprawie ustalenia osób, które składały zeznania do raportów o mobbing.

Ciekawe czy po prawie 5 miesięcznej absencji związanej z jego zawieszeniem poprosił o raport z prowadzonej przez Spółkę rekordowo dużej inwestycji wartej ok. 200 mln zł? Dobrze by było, bo po zmianach w zarządzie i podczas jego nieobecności inwestycja nabrała tempa. Prezesa interesował natomiast raport Państwowej Inspekcji Pracy. Dlaczego? Wiadomo, skoro publicznie już sugerował, że pracownicy zeznający o mobbingu byli przekupywani.

Pierwszego dnia w pracy prezes w znanym wszystkim stylu jednoosobowo zmieniał warunki zatrudnienia pewnych pracowników. Nie powinien tego robić, bo takie zmiany musi zatwierdzić przynajmniej dwóch członków zarządu. Do WiK-u wdarły się popłoch, chaos i destabilizacja. Prezes Jaki działa szybko i na nic się nie ogląda. Chce wykorzystać każdą sekundę swojej obecności w pracy. Trudno jednak na podstawie informacji o jego pierwszym po powrocie dniu stwierdzić czy rzeczywiście działa na rzecz i w interesie spółki. Wygląda na to, że zabezpieczyć chce jedynie swoje interesy i dotrzeć do obciążających go materiałów. Jednym z ważniejszych punktów dnia była konferencja prasowa, na której wystąpił wraz z byłymi wiceprezesami. Było straszenie „Czasu na Opole” konsekwencjami za to, że pisze o aferze Jakiego. Opowiadano też o niższym od poprzednich wyniku finansowym WiK. W opowieściach o tym, że za czasów Ireneusza Jakiego wypłacane były dywidendy zabrakło informacji, że wykazywane zyski wynikały z dotacji, która co roku była księgowana w wynikach. Prezes oczywiście nie zająknął się też o tym, że za jego prezesury w WiK drastycznie rosły koszty, a sam Ireneusz Jaki 3 razy wnioskował o podwyżkę cen wody.

Po co ten pośpiech? Prezesowi grunt się pali pod nogami i wykorzystać chce każdą chwilę, by dotrzeć do osób, które odważyły się mówić o tym co działo się w WiK za jego prezesury. Prawdopodobnie na najbliższym posiedzeniu Rady Nadzorczej zostanie znów zawieszony. Do pracy wrócił po tym, jak decyzję o zabezpieczeniu wykonania uchwały RN podjął sąd. Dokładnie sędzia sądu rejonowego, która została oddelegowana do Sądu Okręgowego w Opolu. Panią sędzię delegował sam Minister Sprawiedliwości – Zbigniew Ziobro – szef Patryka Jakiego, który prywatnie jest synem prezesa WiK. Ot … przypadek!

Najnowsze artykuły