Jak to Koszyk uszedł z życiem…

W Opolu pochód prowadzony 2 maja 1920 roku przez Szymona Koszyka od strony dzisiejszego Zaodrza do centrum miasta został zaatakowany na moście przez niemieckie bojówki. Wielu manifestantów dotkliwie pobito, w tym Szymona Koszyka, który ledwo uszedł z życiem.

Patriotyczna manifestacja odbyła się 3 maja 1920 r. z dużym rozmachem i udziałem orkiestry we wsiach Osiek i Rozmierz. Zachowały się zdjęcia z tej uroczystości i sztandar „Tobie Polsko”, który w pochodzie niósł Alojzy Szulc. Przechował go i przekazał on potem do Muzeum Czynu Powstańczego w 1968 r. Od kilku lat kopia sztandaru towarzyszy uroczystościom patriotycznym w Opolu, a w 2021 r. jego wizerunek stał się logo obchodów 100. rocznicy III Powstania Śląskiego zorganizowanych przez władze miasta.

Wróćmy jednak do zajść w Opolu sprzed ponad 100 lat. Wczesnym rankiem 2 maja 1920 zbliżały się do Opola cztery grupy ludności polskiej, szły czterema kolumnami — od strony Groszowic, Gosławic, Czarnowąsów i Zaodrza – na wiec w śródmieściu z okazji 129. rocznicy Konstytucji 3 Maja. Siedmiotysięczny pochód grupy wkraczającej do Opola od strony Zaodrza zatrzymał się na dzisiejszym placu Józefa Piłsudskiego. Drogę zagrodziły im zwarte szeregi niemieckich bojówkarzy. Przywódca polskiej grupy Szymon Koszyk szybko ocenił sytuację. Znaczną część pochodu stanowiły dzieci, kobiety i starcy, wszyscy poubierani w narodowe stroje, na rowerach i wozach, z instrumentami muzycznymi w rękach, stali teraz bezbronni. „Nie damy ziemi skąd nasz ród, nie damy pogrześć mowy…” – śpiew ucichł raptem, zrobiło się cicho. „Tod den Polen!!” – okrzyk odbił się od murów kamienic. Ruszyło niemieckie natarcie. Na Polaków posypały się kamienie, a potem poszły w ruch pałki, noże, kastety. Ludność polską ogarnęła panika. Gołe ręce okazały się za słabe. Policzono rannych, było ich około stu, przeważnie kobiety i młodzi chłopcy. Pozostają tylko zdrowi mężczyźni, reszta do domu – zadecydował Szymon Koszyk. Kobiety nie protestowały, odjechały wozami, zabierając rannych. Wkrótce na łące pozostało około tysiąc polskich chłopów. Rozebrano dokumentnie najbliższe płoty. Teraz każdy trzymał w ręku sękaty kij albo płaską, twardą sztachetę. Niemieccy nacjonaliści nie spodziewali się tak silnego kontrataku – w pół godziny opanowano całą ulicę Niemodlińską.

„Rodacy, kochani chłopi” – przemówił stojąc na parapecie okna jednej z kamienic Koszyk – przybyliśmy tutaj ubrani świątecznie, aby przeżyć piękny dzień. Nie spodziewaliśmy się tego brutalnego napadu. Niemcy odbyli wczoraj pochód i nikt im nie przeszkadzał, chociaż byliśmy w stanie to zrobić. Dzisiaj polała się pierwsza polska krew na przedmieściach Opola w czasach plebiscytu, ale tę walkę rozpoczęli Niemcy. My w walce dla Polski nie ustaniemy, niech żyje Polska!”

Mimo iż Polaków było teraz znacznie mniej, metr po metrze wypierano Niemców w stronę śródmieścia. I wtedy pojawił się przedstawiciel Komisji Międzysojuszniczej, a z nim oddział zielonej policji Sipo z inspektorem Ploetzem na czele. Walka ustała. „Polacy muszą się rozejść do domów, wiecu nie będzie” – zakomunikował sucho oficer angielski. „Pozostałe wasze grupy zostały już całkiem rozbite” – dodał. Polacy nie rozchodzili się jednak, wobec tego Ploetz jako stróż porządku, chcąc załagodzić sytuację, postanowił wystąpić w roli arbitra.

Ploetz wezwał przywódcę polskiej grupy celem rozpoczęcia „rokowań”. Przed szereg wystąpił Szymon Koszyk. W tym momencie kordon policji załamał się i Polaka otoczyli bojówkarze niemieccy. Inspektor – udając, że nie spostrzega manewru bojówkarzy – nakazał policji wyrównać szeregi. Dostał raz butelką, potem drugi i trzeci, ale nie upadł, głowę miał twardą, jednak uderzenia prętem żelaznym nie wytrzymał. Kto wie, jak by się to wszystko dla Koszyka skończyło, gdyby nie niemiecki komunista Erich Kreintenhubert, wysoki, silny chłop, który stanął w obronie bitego. Co prawda i on w końcu upadł, ale wtedy inspektor przestraszył się. Padła komenda i sprawna Sipo zasłoniła szablami mocno już pokrwawionych Polaka i Niemca.

Ponieważ zachodziła obawa, że w nocy nacjonaliści niemieccy mogą wtargnąć do szpitala, sekretarz komisariatu plebiscytowego w Opolu, Antoni Kęsa, po kryjomu wywiózł rannego autem do Bytomia…”

Szymon Koszyk przeżył.

Na zdjęciu pochód mieszkańców Osieka do Rozmierzy (ze zbiorów Muzeum Śląska Opolskiego).

Dariusz Król

Znawca futbolu, pomysłodawca i były redaktor naczelny ogólnopolskiego tygodnika „Tylko piłka”. W przeszłości także dziennikarz tygodnika i dziennika Gazeta Opolska (m.in. kierownik działu sportowego). Obecnie redaktor magazynu „Opole i kropka” i Czasu na Opole, w których zajmuje się głównie tematami z życia miasta, historią i sportem.

Najnowsze artykuły