Jak wspierać uchodźców z Ukrainy? [ROZMOWA]

Opolanie przyjmują rodziny uchodźców do swoich domów w związku z wojną, która toczy się na Ukrainie. Z Mirą Olszewską – superwizorem interwencji kryzysowej, psychologiem i psychoterapeutą rozmawiamy o tym, jak zachować się w tej sytuacji.

Jak pomóc ludziom, którzy z dnia na dzień stracili wszystko i znajdują schronienie w naszych domach?
– Sytuacja wojny jest sytuacją kryzysową. Kryzys ma to do siebie, że dotychczasowe sposoby radzenia sobie nie funkcjonują. To, co do tej pory było normą, przestało nią być i jesteśmy zmuszeni do zbudowania „nowych” zasad. W takich warunkach różne zachowania, które w innych okolicznościach uznalibyśmy za nieodpowiednie, uzyskują swoje prawo do istnienia np. pozwolenie sobie na płacz. Jeżeli zdecydowaliśmy się na przyjęcie rodziny pod swój dach, nawet jeśli zrobiliśmy to trochę na wyrost – poszukajmy w sobie zadowolenia, że zachowaliśmy się właściwie. Podjęliśmy dobrą decyzję. Łatwiej się daje niż bierze. Wynika to z prostego faktu, że ofiarowujący pomoc ma zasób, którym może się podzielić. Sądzę, że proszenie o pomoc jest dużo trudniejsze.

Osoby przybywające do naszych domów to głównie mamy z dziećmi – często kilkuletnimi maluchami. Jak być z nimi w tych trudnych chwilach?
– Najważniejsze to po prostu być z nimi, słuchać, nie tylko pocieszać. W ekstremalnej sytuacji jaką jest wojna, nie jesteśmy w stanie nic zagwarantować, np. nie możemy obiecać, że wrócą niebawem do swoich domów.

Powiedziała Pani, żeby spróbować wysłuchać. Czy to wystarczy?
– My na co dzień nie doceniamy zwykłego wysłuchania. Otwartość na to, co ludzie chcą z siebie wyrzucić np. niepokój lub dyskomfort, który czują – daje im bardzo wiele. W pomaganiu ważne jest to, aby nie ustawiać ludzi w pozycji ofiar, które zaczną siebie postrzegać przez ten pryzmat. Z takiej pozycji społecznej będzie im ciężko poradzić sobie z wyjątkowo trudną sytuacją, w której się znaleźli. Tym bardziej, że w tym obszarze nikt z nas nie może służyć swoim doświadczeniem.

Czy pytać w takim razie naszych gości o wojnę i o ich przeżycia z nią związane?
– Jeżeli ludzie będą chcieli na ten temat rozmawiać, to wysłuchajmy ich. Natomiast nie zadawajmy zbyt wiele pytań. Jeśli będą mieli potrzebę wygadania się, to podtrzymujmy temat. Wspominała Pani o dzieciach. Z nimi też rozmawiamy o wojnie, ale w sposób dostosowany do ich wieku. Z mniejszymi dziećmi możemy rozmawiać w oparciu o baśnie, z większymi możemy nawiązać do wydarzeń historycznych. Ważne, żebyśmy podkreślali, że wojna jest zła.

Czy okazywanie współczucia będzie właściwe w tej trudnej sytuacji?
– Każdy człowiek, nawet najmniejszy, ma poczucie własnej godności. Okazywanie współczucia często jest odbierane przez ludzi jako litość, a tego nie lubią zarówno osoby dorosłe, jak i dzieci. Naród ukraiński walczy ze wszystkich sił o swoją autonomię i posiada swoją dumę, którą należy uszanować.

Osoba uciekająca przed wojną czuje przerażenie, lęk i niepokój. To są bardzo trudne i bolesne przeżycia…
– W moich rozmowach z nauczycielami w opolskich szkołach na temat tego, jak rozmawiać z dziećmi o tym, co się teraz dzieje, pojawił się wątek pokazujący, że o emocjach, szczególnie tych bolesnych, rozmawia się najtrudniej. Tak naprawdę, dajmy sobie prawo do lęku. Prawdziwa i dobra pomoc polega na tym, żeby ułatwić osobom przybywającym z Ukrainy zwerbalizowanie i okazanie nieprzyjemnych uczuć, z jakimi przyszło i przyjdzie im się mierzyć. Nawet najtrudniejsze sprawy stają się prostsze, kiedy możemy o nich porozmawiać i okazać swoje uczucia. Pozwólmy im na mówienie o stracie, której doznali. W rozmowie spróbujmy nie oceniać.

Przejdźmy w takim razie do sytuacji z życia codziennego. Co zrobić, żeby goście w naszym domu czuli się komfortowo?
– Naszą rolą jako gospodarza jest towarzyszenie ludziom, którzy z nami zamieszkali, wystarczy nasza zwykła obecność. Poczucie bezpieczeństwa wzrasta z powrotem do „normalności”. Ten stan tworzymy dzięki powtarzalności czynności i drobnym domowym rytuałom. Zapisanie dzieci do przedszkola czy szkoły na pewno uporządkuje ich dzień i pozwoli im poczuć się bezpiecznie. Może dobrym pomysłem będzie pozwolenie mamom na włączenie się w nasze życie rodzinne np. poprzez wspólne przygotowanie obiadu. Sprawi to, że poczują się częścią naszej rodziny. To są drobiazgi, ale z nich składa się życie. Takie zwykłe czynności dają poczucie normalności i stabilności, tak istotne w przywróceniu nadziei.

Na koniec nasuwa mi się pytanie, czy osoba pomagająca również czerpie z tego coś dla siebie?
– Jestem przekonana o tym, że pomagając innym także czerpiemy z tego korzyści. Nie myślę o korzyściach materialnych. To, że możemy pomóc drugiemu człowiekowi, że dzielimy się z innymi nie tylko swoim domem, ale i czasem, uwagą wpływa na nasze dobre myślenie o sobie. W tak trudnych chwilach ważne jest, że nie jesteśmy sami. Zarówno nasi goście, jak i my możemy czerpać satysfakcję z tego, że zachowaliśmy się właściwie.

*Wywiad ukazał się w kwietniowym wydaniu magazynu “Opole i Kropka”

 

Najnowsze artykuły