Jedenastka 80-lecia Odry Opole
16 czerwca Odra Opole świętowała 80. urodziny. Idealny moment, aby zmierzyć się z wyborem legendarnej „11” ośmiu dekad. Przy kilku nazwiskach wybór wcale nie był oczywisty. Niektórzy piłkarze grali bardzo dawno i kibice nie mieli okazji zobaczyć ich na własne oczy. Dlatego w opowieści o zawodnikach, którzy trafili do tej elitarnej grupy, wsparliśmy się ludźmi, mającymi ten przywilej, że widzieli ich wszystkich w akcji.
Mariusz Łańcucki i Andrzej Mazurek na własne oczy widzieli, dotknęli i rozmawiali z każdym piłkarzem, który znalazł się w jedenastce 80-lecia Odry Opole.
– Pewnie miałem góra sześć wiosen, gdy tata zabrał mnie na trening Odry i żeby wszystko dobrze widzieć stanąłem sobie niedaleko za słupkiem. Engelbert Jarek strzelał z rzutu wolnego, ale zamiast trafić do bramki idealnie przymierzył w moją głowę i spektakularnie fiknąłem do znajdującej się za mną piaskownicy. No i od tamtej chwili nikt już nie potrafił wybić mi z głowy mojego klubu – śmieje się przyjaciel klubu, Mariusz Łańcucki.
– Też miałem gdzieś z tyle lat, gdy ojciec zabrał mnie i brata na mecz, ale wtedy to byli jeszcze Budowlani Opole. Grali na boisku w Groszowicach w lidze śląskiej, a rozgrywki prowadził podokręg… Zabrze. Czy muszę przekonywać, że było to ze „sto lat temu?” – pyta retorycznie Andrzej Mazurek, wieloletni kierownik Odry Opole.
Obydwu poprosiliśmy, aby choć w kilku zdaniach zmierzyli się z tymi nazwiskami, a celem nie była statystyczna i podręcznikowa o nich wiedza, a raczej choćby najdrobniejsza historia zatrzymana w ich pamięci o tych piłkarza i trenerach.
BRAMKARZ
Konrad Kornek (ur. 12 lutego 1937 w Luboszycach, zm. 6 marca 2021 w Dormagen)
Andrzej Mazurek: Zaczynał w Odrze jako zawodnik z pola. Przyjeżdżał na rowerze z Luboszyc. I pewnego razu nie było bramkarza, więc stanął między słupki i gola nie wpuścił. Powtórzył to później w seniorach, gdy na koniec kariery pojechał grać w USA w słynnym Cosmosie Nowy Jork. W pierwszym meczu obronił dwa rzuty karne. Dla mnie był fenomenalnym golkiperem. Niesamowicie sprawnym, skocznym i odważnym. Gdy odbywał służbę wojskową w warszawskiej Legii rywalizował o miejsce w bramce ze świetnym Stasiem Fołtynem. I trener nie potrafił wybrać lepszego więc bronili obaj na zmianę.
OBROŃCY
Zbigniew Gut (ur. 17 kwietnia 1949 w Wymiarkach, zm. 27 marca 2010 w Saint-Jean-de-Maurienne)
Mariusz Łańcucki: Wyjątkowo skromny człowiek. Przyszedł do Odry z małej miejscowości Wymiarki, obecnie województwo lubuskie. Na początku nie mógł się w Opolu zaaklimatyzować, ale swoim nieprzeciętnym talentem pokazał, że jest nietuzinkowy. Pamiętam wiele jego wspaniałych meczów w Odrze. Nie zapomnę tego na Wiśle Kraków. Wtedy na ich boisku była jeszcze bieżnia. Grał na Adama Musiała, wtedy już reprezentanta Polski. I zrobił z niego kilka razy prawdziwy „wiatrak”. Adam nie mógł go złapać ani trafić, a Zbyszek po wspomnianej bieżni mijał go niczym mały samochodzik. Mógł być także lekkoatletą. Kiedyś na jednym z treningów trener Olczyk poprosił Guta żeby skoczył w dal, a on huknął ponad 7 metrów. Świetny wynik na tamte czasy. Zasłużył żeby grać w kadrze olimpijskiej i zdobyć złoty medal. Myślę, że będzie jedynym w historii, który dla Odry wygrał piłkarskie olimpijskie złoto.
Roman Wójcicki (ur. 8 stycznia 1958 w Nysie)
Mariusz Łańcucki: Przyszedł ze Stali Nysa. Nikt na niego nie stawiał, narzekano, że za wysoki (1,98 wzrostu), za mało sprawny. Romek swoją ciężką pracą udowodnił, że może być bardzo dobrym piłkarzem, czego dowodem także 63 mecze w reprezentacji Polski i udział w trzech mistrzostwach świata za trzech różnych selekcjonerów. Romek do dzisiaj pamięta o swojej Odrze, mimo natłoku zajęć często możemy go spotkać podczas meczów ligowych i praktycznie zawsze gdy dzieje się w klubie naprawdę coś ważnego.
Henryk Szczepański (ur. 7 października 1933 w Wejherowie, zm. 30 stycznia 2015 w Warszawie)
Andrzej Mazurek: Pseudonim „Burza”. Ci którzy wtedy chodzili na Odrę pamiętają, że jak graliśmy przeciwko Ruchowi Chorzów czy Górnikowi Zabrze to wszystkich pasjonowały pojedynki Szczepański – Lentner i Szczepański – Faber. Na to się przychodziło, o tym rozpisywała się w swoich nagłówkach prasa. Z opolskim klubem w sezonie 1963/64 zajął 3. miejsce w lidze (najwyższe w historii Odry w ekstraklasie). W Opolu urodził się jego syn Adrian, który później grał np. we Francji.
Henryk Brejza (ur. 20 grudnia 1938 w Katowicach)
Andrzej Mazurek: Mój serdeczny kolega. Na temat przygotowań do rundy wiosennej zawodnicy często tłumaczyli swoje niedostatki tym, że zimą nie mają gdzie się przygotować i potem muszą dodatkowo trenować i uzupełniać technikę. A ja pamiętam, jak Heniek został powołany do reprezentacji na mecz Anglia – Polska (5 stycznia 1966 roku w Liverpoolu). Anglicy byli oczywiście w pełnym sezonie, a nasz piłkarz ledwie po treningach w sali na siłowni i po bieganiu w śniegu. Ale piłka nie odskoczyła mu od nogi ani razu, Polska zremisowała 1-1 z późniejszym mistrzem świata, a Heniek zagrał cały mecz. A później okazał się świetnym trenerem, wyprowadzając na szerokie wody Małąpanew Ozimek. Bardzo porządny chłop.
POMOCNICY
Zbigniew Kwaśniewski (ur. 2 kwietnia 1948 w Suwałkach, zm. 29 czerwca 2017 w Bayonne)
Mariusz Łańcucki: Ogromne szczęście i wyróżnienie dla Odry, że Zbyszek przyszedł do naszego klubu. W pewnym momencie był zawodnikiem lepszym, a przynajmniej równorzędnym dla Kazia Deyny. Technicznie bezbłędnym. Prawą nogą potrafił tak pomieszać, że rywale nie wiedzieli gdzie jest piłka. Talent czystej wody i dla nas wielki zaszczyt, że go pozyskaliśmy. Razem z Andrzejem po niego jeździliśmy do Suwałk.
Andrzej Mazurek: Miałem z nim kontakt jeszcze kiedy grał we Włókniarzu Białystok. Pamiętam, jak przyjechał do Opola na sparing, bo chciał u nas grać. Niestety, spadło tyle śniegu, że nie mógł pokazać swoich umiejętności. Prowadzący wtedy zajęcia Zbyszek Bania powiedział, że Kwaśniewski nie nadaje się. „Ja tu wrócę” – powiedział mi wtedy na pożegnanie Zbyszek. I wrócił. Pierwszy raz już jako zawodnik Gwardii Warszawa, strzelając nam gola. I wtedy jeszcze raz powiedział mi: „będę grał w Opolu” Słowa dotrzymał. Mało było takich zawodników.
Antoni Kot (ur. 26 marca 1945)
Andrzej Mazurek: Wychowanek Tempa Opole z Zakrzowa. Dużo tam było dobrych piłkarzy: trzech Kotów, Trzmiel, Król i wielu bokserów. Bardzo sportowa dzielnica. Antek był trochę leniwy i właściwie karierę zrobił dzięki Jasiowi Śliwakowi. Ten lwowiak z urodzenia, który całe powojenne życie związał z Odrą, wsiadał na motor i jak Antka nie było w klubie jechał do niego, robił mu awanturę i Kot znowu zaczynał trenować. A jedyny mecz reprezentacyjny zagrał 10 października 1971 roku na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie. W 46. minucie zastąpił Bronisława Bulę, a Biało-Czerwoni przegrali mecz eliminacyjny mistrzostw Europy 1972 z reprezentacją RFN 1:3, mając naprzeciw takie gwiazdy, jak Muller, Breitner, Netzer, Overath czy Heynckes. Syn Antka był wyróżniającym się juniorem Odry. Pamiętam, jak razem z Grzesiem Bryłką w międzywojewódzkiej lidze juniorów byli najlepszą dwójką pomocników. Szkoda, że obaj nie zrobili oczekiwanej kariery.
Wiesław Korek (ur. 8 listopada 1951 w Grodkowie)
Mariusz Łańcucki: Wiesiu przyszedł do nas z GKS Grodków. Rozpoczynał jako napastnik, strzelał dużo ważnych bramek dla Odry, a skończył jako stoper. Potrafił się zaaklimatyzować na wszystkich pozycjach, na których stawiali na niego trenerzy. Sporo bramek strzelał w reprezentacji Polski juniorów.
NAPASTNICY
Engelbert Jarek (ur. 7 czerwca 1935 w Rokitnicy, zm. 23 sierpnia 2017 w Sinzig)
Andrzej Mazurek: Bezwzględnie najlepszy w historii piłkarz na Opolszczyźnie. Wychowanek Rokitnicy, a więc jako mieszkaniec dzielnicy Zabrza stale miał propozycje, aby tam wrócić. Na szczęście spodobało mu się w Opolu, tutaj się ożenił i został. Sprawdzał się nie tylko jako zawodnik, ale trener. Słynął z tego, że jako trener nigdy nie powtarzał w jednym sezonie tego samego treningu. Zarówno jako piłkarz i trener miał też propozycje ze Stali Mielec z czasów, gdy była jedną z najlepszych drużyn w Polsce. Nie chciał jednak opuścić Odry. A jak już wyjechał do Niemiec, to do ostatnich dni pamiętał o klubie. Zaopatrywał nas zawsze w sprzęt, buty, koszulki i stroje. Wszystko można było od niego dostać. Bardzo dobry człowiek.
Wojciech Tyc (ur. 15 maja 1950 w Bielsku-Białej)
Andrzej Mazurek: Po Tyca jeździłem do AKS Niwka. Przyjechał do nas po treningu ze złamanym palcem, więc debiut opóźnił się w Odrze o miesiąc. Typowy góralski, zawzięty charakter. Niesamowity walczak, na boisku nigdy nie popuszczał, więc groźny dla każdego przeciwnika. Pamiętam boiskowy epizod, gdy po faulu biegnie do Wojtka sędzia, trzymając rękę w tylnej kieszeni. Wojtek aż klęknął, rozłożył ręce jak do modlitwy i krzyknął – „błagam, nie!”. A sędzia wyciągnął chusteczkę, wytarł nos i wszyscy pękali ze śmiechu.
Norbert Gajda (ur. 1 kwietnia 1934 w Świętochłowicach, zm. 16 września 1980 w Opolu)
Andrzej Mazurek: Wielki talent. Nie rozwinął się jak mógł. Był wychowankiem Naprzodu Lipiny i pełnił służbę wojskową grając w Wawelu Kraków. Stamtąd Odra go ściągnęła, ale nie dostał zwolnienia. Przez rok w ogóle nie grał w piłkę, ale potem pokazał swój wielki talent, choć z pewnością ta absencja zahamowała karierę, choć i tak trafił do reprezentacji i strzelał w niej bramki. W Opolu pobił rekord strzelając 6 goli Lechii Gdańsk. A w bramce stał Gronowski, a krył go Korynt – reprezentanci Polski wtedy Ogrywał ich jak chciał.
I TRENER
Antoni Piechniczek (ur. 3 maja 1942 w Chorzowie)
Andrzej Mazurek: Myślę, że napisano już o nim wszystko i to po kilka razy. Antek to mój przeciwnik z meczu półfinałów mistrzostw Polski juniorów. Byłem kapitanem Odry, a on Zrywu Chorzów. Przegraliśmy półfinał w Chorzowie 0-1, a w Opolu było 1-1. Zryw został mistrzem Polski, w finale pokonując Gwardię Warszawa 5-0, a Antek strzelił trzy bramki. Spotkaliśmy się po latach w Odrze. On został trenerem, a ja akurat pracowałem w Chemiku Kędzierzyn-Koźle i on poprosił żebym wrócił do Opola. Pamiętaliśmy się z tych juniorskich meczów.
Mariusz Łańcucki: Trener wysokiej klasy. Przyszedł jako początkujący trener, ale zaangażowaniem i ambicją zrobił z zawodników profesjonalistów, podobnie na wyżyny wyniósł cały klub.
II TRENER
Teodor Wieczorek (ur. 9 listopada 1923 w Michałkowicach, zm. 26 maja 2009 w Chorzowie)
Andrzej Mazurek: Przez wielu uważany za najlepszego trenera Odry w historii. Jak grałem w juniorach zawsze mi powtarzał: „masz szansę, masz szansę”. Zaliczyłem debiut w pierwszym zespole właśnie za jego czasów, grając w pomocy z Bernardem Blautem przeciwko Olimpii Poznań. Ciekawostką z tego meczu jest to, że przed południem grałem na wyjeździe w lidze juniorów i nie miałem pojęcia, że zagram. Dowiedziałem się od gospodarza klubu. Zjadłem obiad, przybiegłem na boisko i wytrzymałem cały mecz. Ceniłem go, miał niesamowity nos do piłki. Cała rodzina byłą sportowa. Synowie grali w piłkę, żona w szczypiorniaka, a Teodor trenując Odrę grał również w AKS Chorzów. Dzisiaj to niemożliwe.
Mariusz Łańcucki: Pamiętam go za młodych czasów i tata mi opowiadał, że jak go sprowadzili do Odry to już wtedy był trenerem wielkiej klasy. Z kilku zawodników zrobił reprezentantów Polski.