Kranówka kranówce nierówna, czyli jaka jest woda w Opolu

Rozmowa z Michałem Stojakiem, Kierownikiem Działu Laboratorium WiK Opole.

– Zachęcacie opolan do picia kranówki, a skąd wiadomo, że można?

– Rzecz jasna na podstawie badań. Analiza próbki od momentu jej pobrania do uzyskania wyników to jest kwestia dwóch dni. W każdej próbce wody przeprowadza się badania fizykochemiczne, czyli bada się jej parametry, również skład chemiczny, są także badania mikrobiologiczne, czy woda jest wolna od bakterii chorobotwórczych. I to ostatnie jest chyba istotniejsze. Nawet jeśliby w wodzie był podwyższony jakikolwiek parametr chemiczny, może się zdarzyć żelazo gdy przepłukujemy naszą sieć wodociągową w miejscach awarii, nie zaszkodzi to konsumentowi tak, jakby była tam jakaś chorobotwórcza bakteria.

– A jak często badacie wodę w opolskich wodociągach?

– Co miesiąc pobieramy osiem próbek z tzw. stałych punktów kontrolnych. Są one uzgodnione z sanepidem i co roku są przez sanepid sprawdzane, równolegle z nami. Te punkty są  równomiernie rozmieszczone w całej sieci wodociągowej, żeby mieć mniej więcej obraz jakości wody w całości.

– Jaki on jest?

–  Wyniki są dobre, sporadycznie mamy problem z mętnością wody (zwykle po awariach sieci wodociągowej), to dość nieistotny parametr. Wtedy wystarczy dodatkowo przepłukać sieć wodociągową w takim miejscu i jest wszystko w porządku. Jeden grubszy problem z jakością wody w Opolu pamiętam sprzed ośmiu lat, gdy budowano most na kanale Ulgi, wtedy faktycznie mieliśmy do czynienia z przekroczeniem parametru mikrobiologicznego. Firma, która budowała ten most i przepinała odcinek wodociągu pod nim popełniła błąd i do sieci dostały się bakterie. Na szczęście dotyczyło to tylko małego osiedla domków na tzw. osiedlu kompozytorów na Zaodrzu. Tam się akurat kończył odcinek sieci, więc bakteria nie przedostała się dalej. Musieliśmy wtedy chlorować tą wodę. Cała akcja zajęła 4 dni. W moim dwunastoletnim stażu w laboratorium to było jedno takie zdarzenie. Z tym, że mówimy tu o sieci Opola przed rozszerzeniem. Po włączeniu do miasta dzielnic peryferyjnych musimy mieć świadomość, że wodę dostarczają tam inne podmioty i to one administrują lokalnymi wodociągami. My oczywiście włączamy się teraz z pomocą, choć to jest bardziej skomplikowana sprawa. No i w grudniu mieliśmy taki mały problem z zanieczyszczeniem wody w Chmielowicach, który jest teraz w granicach miasta a sieć jest lokalna. No ale mieszkańcy dzwonią w tej sprawie do nas, a nam Sanepid, który odkrył skażenie bakteryjne, przekazał informację, że nie jesteśmy stroną, czyli gestorem tej sieci, co jest akurat prawdą.

–  Podsumowując, gdy zachęcacie, by pić opolankę z kranu, robicie to na podstawie tych comiesięcznych badań, a od czego zależy ich częstotliwość?

– Od ilości podawanej do sieci wodociągowej wody. Gdy ta ilość jest mała, to prawo  dopuszcza badania na sieci przeprowadzane raz na kwartał, czyli powiedziałbym dosyć rzadko. A my podajemy dobowo ponad 25 tysięcy metrów sześciennych wody, dlatego te badania musimy robić co miesiąc.

– Z ilu ujęć czerpie wodę Opole?

– Z dwóch, z ujęć Zawada I Grotowice. Na ujęciu wodę badamy częściej niż na sieci. Wodę z Zawady codziennie, a z ujęcia Grotowice raz w tygodniu.

– Skąd ta różnica?

– Bo woda z Zawady podlega pewnym procesom technologicznym i dlatego na bieżąco trzeba badać jej parametry. W Zawadzie woda pobierana bezpośrednio ze studni zawiera ogromne ilości żelaza i manganu, taka jest po prostu jej charakterystyka. Potrzebne są więc procesy technologiczne, które trzeba kontrolować. Natomiast woda z Grotowic, podawana dla zachodniej części miasta, jest tak wysokiej jakości, że podlega jedynie profilaktycznej dezynfekcji podchlorynem sodu i może bez żadnych dodatkowych procesów uzdatniania trafiać do mieszkań.

– A kto w Opolu pije wodę z Grotowic a kto z Zawady?

– W mieście mamy jedną sieć wodociągową. Poczynając od zachodu – woda z Grotowic dociera na Zaodrze, po czym w śródmieściu jest tzw. „mieszana woda”. Natomiast wschodnia część Opola zasilana jest z ujęcia w Zawadzie.

– A która woda jest lepsza?

– Zarówno jedna jak i druga. Należy jednak pamiętać, że woda z Grotowic, pochodząca z ujęć triasowych, ma dużą zawartość wapnia i magnezu co jest bardzo korzystne dla konsumentów. Natomiast dla naszych urządzeń ta woda jest gorsza, bo odkłada kamień, czyli węglan wapnia . Czasem z Zaodrza mamy sygnały, ze płynie kranówka z białym nalotem, to są właśnie minerały, które kamieniem odkładają się w naszych czajnikach, pralkach itp. urządzeniach.

– Czyli woda twarda jest zdrowsza dla ludzi i znacznie mniej korzystna dla ich urządzeń agd.

– Dokładnie tak. Dla porównania: woda z Grotowic ma stopień twardości w uproszczeniu na poziomie 400 jednostek a ta z Zawady jednostek 200. Z okolic Zawady nie mamy żadnych interwencji dotyczących twardości wody, w odróżnieniu od użytkowników wody z Grotowic.

– Gdy ludzie dzwonią, zróbcie coś, żeby tego kamienia było mniej . Da się coś z tą twardością wody zrobić?

–  Można, choć technicznie jest kwestią bardzo sporną i dyskusyjną. Ponieważ należałoby włączyć procesy chemiczne, które bardzo negatywnie wpłynęłyby na zapach i smak wody z Grotowic. Już nie mówiąc o tym, że to wpłynęłoby na jej cenę, bo procesy uzdatniania kosztują. Woda bardziej miękka byłaby więc droższa i gorsza w smaku, a nie o to przecież chodzi. Rzecz jasna funkcjonują normy twardości wody, i gdyby przekraczała ona zawartość 500 mg wapnia, magnezu  w litrze , musielibyśmy ją zmiękczać obligatoryjnie. Konsumenci nie byliby jednak zadowoleni, nawet jeśli czajniki trzeba by było odkamieniać rzadziej, bo to oznacza stosowanie chemii, za pomocą której wytrąca się pierwiastki wapnia i magnezu z wody.

– Ile osób pracuje w laboratorium WIK?
– Łącznie ze mną 9 osób, w grupie mamy też próbkobiorcę, który pobiera nie tylko próbki wody ale też i ścieków, bo tym też się zajmujemy. Nie tylko z oczyszczalni, ale również z zakładów przemysłowych. Bo ścieki też muszą spełniać pewne normy. W ten sposób chronimy naszą oczyszczalnię, by nie zakłócały one odbywające się  tam procesy technologiczne.

– WiK jest na finiszu modernizacji oczyszczalni ścieków, która ma być bardziej efektywna, hermetyczna i energetycznie samowystarczalna, czyli mnie uciążliwa dla otoczenia. Pewnie i u was większe zaawansowanie technologiczne oczyszczalni, wymaga bardziej zaawansowanego sprzętu do analiz .

– Tak jest. Najważniejszym zakupem był chromatograf gazowy, który pozwala w próbce ścieków określić właściwie jeden parametr – indeks oleju mineralnego, czyli węglowodory ropopochodne. To element bardzo istotny, który może zakłócić pracę oczyszczalni i jest w niej wysoce niepożądany. Chodzi o oleje sztuczne, oleje mineralne różnego pochodzenia. Gdyby coś takiego w dużych ilościach dostało się do naszej oczyszczalni, zadziałałoby jak plama oleju na morzu po awarii tankowca. Chromatograf pozwala nam na skuteczny profilaktyczny monitoring tego rodzaju substancji zanim z kanalizacji sanitarnej trafiają do oczyszczalni. Gdyby dostały się do sieci kanalizacyjnej praktycznie nic już z tym nie można by zrobić. Kontrolujemy więc wszystkie zakłady przemysłowe w mieście, stacje benzynowe, wszystkie punkty, w których istnieje domniemanie, że takie olejowe substancje mogłyby wypłynąć.

– I były już u nas takie „katastrofy tankowca”?

– Nie, na szczęście.

–  Badacie również zawartość przydrożnych rowów choć to przecież nic z wodociągiem i kanalizacją wspólnego nie ma.

– Nie ma, ale z ochrona środowiska już tak. Jesteśmy zobligowani do takich kontroli rozporządzeniem ministra. Robimy te badania w sekwencji wiosennej i jesiennej, każda po 110 próbek wód opadowych. Dla nas oznacza to sporo dodatkowej roboty, no ale niestety trzeba, bo takie są przepisy. Kiedyś z powodu braku odpowiedniego sprzętu musieliśmy badanie tych próbek zlecać innym, w tej chwili mamy już sprzęt, więc sami badamy, co oczywiście znakomicie obniża koszty.

Najnowsze artykuły