Krócej, ale częściej, czyli szansa dla Opola
Z Piotrem Mielcem, szefem Opolskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej rozmawia Ryszard Rudnik
– City break, czyli krótkie turystyczne wypady do miasta, to nowa coraz bardziej popularna forma wypoczynku. Opole ma szansę wpisania się na listę takich odwiedzin?
– Opole jak najbardziej, a w regionie może jeszcze Nysa. Reszta opolskich miast jest za mała, by być celem takich peregrynacji.
– Zmienia się charakter naszego wypoczynku. Mało kto wyjeżdża gdzieś na dwa tygodnie. Na popularności zyskują za to krótkie, kilkudniowe wypady. Wypoczywamy krócej, ale za to częściej.
– Dla Opola taka formuła wypoczynku to wielka szansa, Z tym, że pewne kwestie trzeba by przeorganizować. Dziś największą atrakcją turystyczną miasta jest zoo, które co rusz inauguruje jakąś nowość, a ta przyciąga tłumy zwiedzających. Opolskie zoo odwiedza rocznie ponad 300 tysięcy osób, przydałby się tam jakiś punkt informacji, który przekierowałby tych ludzi również do innych atrakcji Opola i okolic
– Idąc tropem city breakingu, poszczególne miasta przygotowują rozmaite trasy tematyczne, by zachęcić przybyszów. Może to też jest jakieś rozwiązanie.
– Z wydziałem promocji Opola rozmawialiśmy o uruchomieniu w okresie wakacji stałych usługi zwiedzania miasta z przewodnikiem po mieście. Chodzi o to, by w określonym dniu tygodnia o określonej godzinie chętni za drobną opłatą mogli uczestniczyć w tematycznym spacerze po Opolu.
– To na razie pomysł, a jakie nowości czekają na turystę w regionie już dziś?
– Zapraszamy do nowo otwartego Muzeum Śląskiej Porcelany w historycznym budynku fabryki w Tułowicach. Do Tułowic wcześniej przyjeżdżali nawet specjalnie kolekcjonerzy z USA. Mało kto wie, że funkcjonuje tam Klub Miłośników Porcelany Tułowickiej, którego członkowie organizują w Ameryce swoje doroczne konwenty. A na miejscu w Tułowicach nie było po niej śladu. To się teraz zmieniło. Pewnie ekspozycja będzie się rozszerzać, wiem, że jest wielu kolekcjonerów, którzy chętnie udostępnią swoje prywatne zbiory nawet nieodpłatnie, jedynie w zamian za ich ubezpieczenie. Kolejną niesamowitą atrakcją jest park w Pokoju po rewitalizacji. W mojej opinii to dziś najpiękniejsze założenie parkowe w całym województwie. Ostatnio zorganizowaliśmy tam spotkanie naszej branży, żeby pokazać park. Ludzie zachwyceni, byli w szoku, że mała gmina ogarnęła w sumie 11 projektów rewitalizacyjnych, które złożyły się na całościowy efekt, który teraz możemy podziwiać. O nowościach w opolskim zoo już wspominałem. Dziś jest ono głównym celem przyjazdu do Opola.
– W weekendy na opolskich ulicach coraz częściej słychać język czeski.
– Tak, bo Czesi są teraz największą zagraniczną grupą turystyczną, która odwiedza Opole. Niektórzy właściciele atrakcji turystycznych twierdzą, że wyprzedzili już Niemców. Zwykle są to wizyty jednodniowe. Czesi wysuwają się też na czoło jeśli chodzi o gości zagranicznych również w Mosznej. Nasi południowi sąsiedzi to mocno obiecujący turystyczny rynek, dlatego mocno się u nich promujemy. Od 1,5 roku działa w Pradze zagraniczny ośrodek Polskiej Organizacji Turystycznej. We współpracy z nim organizowaliśmy wyjazdy studyjne dla czeskich dziennikarzy oraz ludzi Flixbusa.
– Flixbusa?
– Owszem, bo ten przewoźnik uruchomił przejazdy na trasie Opole-Praga, można się tam dostać autobusem w 4,5 godziny. Jako Opole jesteśmy teraz obecni w ich branżowym piśmie kolportowanym wśród pasażerów.
– I jak wrażenia uczestników?
– O Opolu wyrażali się w samych superlatywach. Nasze miasto było dla nich odkryciem: blisko granicy, małe, kameralne, czyste, zielone, pełne atrakcji, w sam raz na weekend – tak nas postrzegają. W efekcie powstały u naszych południowych sąsiadów materiały prasowe, telewizyjne o tym, że warto do nas przyjechać na weekend, a o to przecież chodzi. To były wizyty głównie w Opolu, na ostatniej promowaliśmy również Moszną i Nysę.
– Z tego co pan mówi turystyka nostalgiczna zza Odry ostatnio u nas podupadła.
– Tak, trochę pogorszyły się nasze kontakty po pandemii Covid-19 , teraz próbujemy je odbudować. Właśnie przygotowujemy się do cyklu wizyt studyjnych dla niemieckich dziennikarzy.
– Dziś o kierunkach wyjazdu, o miejscach, które warto odwiedzić ludzie dowiadują się głownie przez internet. Rośnie grupa influencerów, którzy polecają rozmaite miejsca na turystycznej mapie.
– Dlatego współpracujemy z blogerami prowadzącymi profile turystyczne, zapraszamy ich. Na pewno trendy są takie, że coraz więcej osób opiera się na poleceniach influencerów, na poleceniach z Goggle’a. Choć wciąż wiele osób korzysta z materiałów papierowych, rozmaitych mapek, folderów, o które pyta w punktach informacji turystycznej zwłaszcza pokolenie 40+. Ta współpraca z portalami turystycznymi nie jest łatwa, bo ludzi zajmujących się tego typu działalnością w internecie jest sporo, chodzi o to, by taka współpraca przynosiła jak najlepszy efekt.
– Turystyka krajowa to ciężki kawałek chleba.
– Dlatego niewielu touroperatorów się nią zajmuje. Jesienią wspólnie z województwem dolnośląskim chcemy przygotować wizytę studyjną dla przedstawicieli polskich biur podróży po obu regionach. Turystyka krajowa to rzeczywiście niełatwy temat. Znacznie łatwiej działać i utrzymać się z prowizji od sprzedanej oferty, wysyłając Polaków na wczasy za granicę.
– Opolszczyzna ciągle jest znana jako kraina zamków i pałaców?
– To ciągle główna „promocyjna noga” regionu. Jesteśmy w trakcie przygotowania projektu z Dolnym Śląskiem i trzema czeskimi regionami „Europejski szlak zamków i pałaców”, który już funkcjonuje, ale teraz zostanie poszerzony o Opolszczyznę i trzy czeskie regiony. Mamy listę 12 takich obiektów, warunkiem jest, by były one dostępne dla zwiedzających i tylko takie są przedmiotem naszego zainteresowania. W ramach projektu powstanie wspólny szlak, foldery, materiały do audio przewodników. Będziemy przygotowywać programy wycieczek tematycznych. Będziemy promować się na targach turystycznych. Da nam to dodatkowe możliwości, których normalnie nie mamy.
– Coraz popularniejsza staje się promocja za pośrednictwem regionalnej kuchni. My mamy szlak kulinarny „Opolski Bifyj”.
– Tak, on się rozwija, choć są też i problemy. Otóż w regionie mamy przede wszystkim małych przedsiębiorców z nim związanych, którzy nie mają sił i środków, by rozwijać tego typu turystyczną działalność za pośrednictwem kulinariów. Ale fakt, że wszyscy członkowie szlaku kulinarnego zdecydowali, by wpłacać dodatkową składkę na rozwój szlaku, świadczy o tym, że widzą potrzebę i sens rozwoju tego typu aktywności.