Lex Kowalski

Poseł Janusz Kowalski zasygnalizował inicjatywę legislacyjną, polegającą na wprowadzeniu zakazu zasiadania w spółkach skarbu państwa i spółkach komunalnych członków zarządów województw. Jego pomysł zmiany prawa w tym względzie nosi już roboczą nazwę Lex Chełstowski, od nazwiska marszałka śląskiego, który ostatnio zmienił barwy polityczne i z szefa PiS w regionie został głównym sprawcą odbicia województwa śląskiego przez opozycję.

Marszałek Chełstowski jest od czerwca członkiem rady nadzorczej ECO w Opolu, ale tak się złożyło, że dopiero po zmianie barw politycznych poseł Kowalski uznał za stosowne się temu przyjrzeć. Zachodzi więc tu prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że koniunkturalizm jego inicjatywy nie jest przypadkowy. A Chełstowski w PiS nienaruszalny, poza PiS traci osłonę, niczym statek kosmiczny Hana  Solo trafiony przez siły Ciemnej Strony Mocy.

Problem dotąd dla Kowalskiego niewidzialny, właśnie przybrał kształty.  Ciągle jeszcze nie dosyć wyraźne, gdyż jest on szerszy niż widzi go poseł i dotyczy zasiadania w różnych radach nadzorczych polityków władzy na skalę dotąd niespotykaną, co rozumiem Januszowi Kowalskiemu nie przeszkadza, a nawet nieżle go ustawiło finansowo, gdyż sam zasiadając w podobnych gremiach w dwa lata zarobił tyle, co przeciętny Polak zarabia przez lat dwadzieścia albo i więcej.

Przy okazji poseł Kowalski wspomina o standardach państwa prawa, i tu można by się nawet z nim zgodzić. Tyle, że trzeba na owe standardy powoływać się nie wtedy, gdy to komuś politycznie pasuje. Prawo ustawiane pod konkretne nazwiska, to nie jest bowiem domena państwa prawa, tylko cecha republik bananowych. A wiarygodność jego orędowników i ich inicjatyw bliska jest zapowiedziom opadów śniegu nad Bałtykiem w lipcu.

 

Ryszard Rudnik

 

Najnowsze artykuły