Made in Opole: Selt Sun Protection Systems

Od ponad 40 lat opolska firma Selt Sun Protection Systems buduje swoją markę, wychodząc ze swoją ofertą nie tylko poza granice województwa, ale także kraju. O sekretach ich sukcesu i działalności w obszarze zewnętrznych systemów przeciwsłonecznych rozmawialiśmy z Jarosławem Baranem – Regionalnym Dyrektorem Sprzedaży*.

W jakich okolicznościach powstała firma Selt?
– Firma Selt powstała w 1980 roku. Pomysł rozpoczęcia produkcji systemów przeciwsłonecznych zrodził się w głowie właściciela firmy, kiedy poszukiwał odpowiedniego produktu do swojego domu. Jako zwykły klient doszedł do wniosku, że rynek tego typu produktów jest bardzo ograniczony, a do tego niezbyt dobrej jakości. Uznał, że to niezła nisza do tego, aby założyć własną działalność i tak to się zaczeło. Na początku firma Selt zajmowała się tylko sprzedażą importowanych elementów oraz tkanin służących do produkcji wewnętrznych systemów przeciwsłonecznych. W miarę upływu czasu zakres działalności został poszerzony o produkcję tych systemów. Firma rozpoczęła wówczas swój dynamiczny rozwój, który trwa do dziś. W Opolu powstały 4 zakłady produkcyjne, łącznie o powierzchni 70 tys. km², w których zatrudnionych jest obecnie ponad 500 pracowników.

Czemu w Opolu?
– Odpowiedź jest bardzo prozaiczna: właściciel firmy jest rodowitym opolaninem i dlatego założył działalność, którą rozwija na terenie Opolszczyzny. Oprócz wspomnianych wcześniej zakładów zlokalizowanych w Opolu, obecnie powstaje kolejny duży obiekt na terenie gminy Krapkowice.

Co produkujecie i dla kogo?
– Produkujemy systemy przeciwsłoneczne, wśród których wymienić można m.in. markizy, żaluzje fasadowe, pergole i sunbreakery. Mamy na tyle bogatą ofertę, że każdy klient znajdzie w nim produkt odpowiadający jego potrzebom. Nasze systemy znajdują swoje miejsce i zastosowanie m.in. w apartamentach, domkach jednorodzinnych, restauracjach czy halach produkcyjnych. Każde okno, które wymaga zaciemnienia, można „ubrać” w któryś z naszych systemów. Tarasy, ogrody przydomowe czy też ogrody przy restauracjach to idealne miejsce na postawienie pergoli, a ta w ostatnich latach bardzo mocno zadomowiła się na europejskich rynkach.

Dokąd docieracie z Waszymi produktami? Kto jest ich odbiorcą?
– Są to firmy dystrybuujące i montujące nasze systemy, które docierają do klientów ostatecznych już praktycznie na całym świecie. Każdy produkt jest spersonalizowany, dopasowany do indywidualnych potrzeb danego klienta. Nie produkujemy na tzw. „półkę”. Obecnie dostarczamy nasze produkty do 46 krajów na całym świcie: do krajów europejskich, na Bliski Wschód oraz Australii i Nowej Zelandii.

To ogromny zasięg. Czym się zatem wyróżniacie na rynku?
– Dzięki inwestycjom poczynionym w ostatnich latach prawie wszystkie elementy produkujemy we własnym zakresie. Oczywiście automatyka oraz materiały techniczne (poszycia) są importowane. Mając kontrolę nad całym procesem produkcji możemy mieć pewność, że system będzie spełniał potrzeby nawet najbardziej wymagającego klienta. Czasem mam wrażenie, że im trudniej tym lepiej. Sukcesem jest na pewno zasięg oraz ilość i różnorodność naszych systemów. Oczywiście należy też mówić o prestiżowych realizacjach. Nie ma milszego uczucia niż to, gdy siedząc przed telewizorem obserwujemy obiekt, w którym zastosowano nasze produkty. Dodatkowo zdecydowaliśmy się wprowadzić dwupłaszczyznową obsługę klienta – poprzez opiekunów mobilnych działających w terenie oraz dział handlowy znajdujący się w naszej siedzibie. Dzięki temu możemy zapewnić fachową obsługę oraz pomoc w trakcie realizacji zlecenia. Uruchomiliśmy również platformę www, która pozwala klientom na samodzielne wprowadzanie zleceń na markizy, a w przyszłości i inne systemy. Posiadamy również specjalny dział wyposażony w narzędzia niezbędne do pomocy architektom i projektantom.

Czy to tylko praca, czy coś więcej?
– Myślę, że mogę spokojnie i z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że dla właściciela firmy to przestało być pracą dawno temu. Teraz to rodzaj misji i na pewno też odpowiedzialności za zatrudnione osoby. Pamiętam jak ponad rok temu, gdy pojawił się problem pandemii i obostrzeń, właściciel dzwonił do mnie i martwił się w pierwszej kolejności o zatrudnionych pracowników. Takie gesty dają pewność, że to już nie praca. Inwestowanie w dalszy rozwój powoduje, że utrzymujemy się w czołówce producentów systemów przeciwsłonecznych oraz możemy być spokojni o przyszłość pracowników i firmy. Myślę, że znamienny jest fakt, iż właściciel nadal jest codziennie w firmie i osobiście dogląda całego procesu produkcji. Jest pierwszy rano i wychodzi z firmy ostatni.

*Wywiad ukazał się w styczniowym wydaniu magazynu „Opole i Kropka”

Najnowsze artykuły