Miejskie Centrum Świadczeń pomaga opolanom i Ukraińcom

Po ataku Rosji na Ukrainę Miejskie Centrum Świadczeń w Opolu było jedną z instytucji, która włączyła się w pomoc uchodźcom. Pracownicy MCŚ wraz z m. in. Urzędem Miasta i MOPR organizowali punkt, w którym pomagano załatwiać formalności. Włączali się również w akcje charytatywne.

Miejskie Centrum Świadczeń to miejsce gdzie można nabyć m. in. kartę Opolska Rodzina czy kartę Opolski Senior. To nie wszystko. Zajmujecie się także świadczeniami pieniężnymi i pomagacie finansowo.
Anna Radlak, dyrektorka Miejskiego Centrum Świadczeń w Opolu: Dokładnie. Pierwotnie zajmowaliśmy się stricte świadczeniami pieniężnymi takimi jak np. stypendia, becikowe czy różnego rodzaju dodatki mieszkaniowe albo fundusz alimentacyjny. Na chwilę obecną robimy znacznie więcej.

Ile osób łącznie odwiedza Miejskie Centrum Świadczeń jeśli założymy, że przychodzą tylko po świadczenia?
– To będzie kilkanaście tysięcy mieszkańców. Głównie są to osoby składające wnioski o „500 plus”. Do maja zajmowaliśmy się głównie tym, gdyż odwiedzało nas prawie 20 tysięcy opolan rocznie. Inna grupa to osoby, które starają się o dodatki mieszkaniowe, ale to już kilkaset osób. Oczywiście także już także przez wspomnianą Kartę Opolska Rodzina. Generalnie bardzo dużo osób odwiedza naszą jednostkę.

Tym bardziej, że w momencie wybuchu wojny w Ukrainie (24 lutego) otrzymaliście jeszcze więcej zadań. Wspólnie z Centrum Dialogu Obywatelskiego, Centrum Aktywizacji Społecznej oraz Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie tworzyliście najważniejszą komórkę Urzędu Miasta do pomocy materialnej dla uchodźców z Ukrainy.
– Dzięki decyzji pana prezydenta Miasta Opola, stworzyliśmy specjalne miejsce, gdzie pomagaliśmy osobom z Ukrainy znajdującym się w naszym mieście. Byliśmy tam od początku i było to dla nas wielkie wyzwanie. Przede wszystkim organizacja. Trzeba było przysłać naszych pracowników, więc faktycznie było ich mniej w urzędach. Drugim początkowym problemem była bariera językowa. Po trzech miesiącach udało nam się jednak załatwić blisko 800 świadczeń dla potrzebujących Ukraińców. Zaznaczam, że przy takiej samej kadrze. Ani jednego pracownika więcej.

Czyli można powiedzieć, że pracowaliście w dwóch miejscach jednocześnie?
– Dokładnie tak. Była taka konieczność, by centrum pomocowe było w dobrym położeniu, aby nikt się nie zgubił.

Również teraz wielu Ukraińców się usamodzielniło, dzięki waszym działaniom, które nie ograniczały się tylko do świadczeń pieniężnych ale także innych kompetencji, jakie posiadacie. Ile trwała ta najbardziej intensywna pomoc?
– Od 16 marca do końca czerwca. W Centrum Aktywizacji Społecznej wydawaliśmy Karty Opolska Rodzina. Ich liczba mogła przekroczyć nawet tysiąc. Teraz faktycznie się usamodzielnili. Już wiedzą, gdzie co załatwić. Utrzymujemy z nimi kontakt mailowy. Niemniej wszystko to było okupione ciężką pracą.

Zostańmy zatem przy formach pomocy, które były dla Was czymś nowym. Całkiem niedawno dzięki tajwańskiej fundacji Tzu Chi, wiele rodzin otrzymało pomoc finansową. Tutaj również byliście bardzo zaangażowani w ten proces.
– Tak, to kolejna forma pomocy w nietypowy, tj. jak dotąd sposób. Mówię o tym w taki sposób, ponieważ moja praca zupełnie nie polega na tym. Cieszę się, że mieliśmy okazję zorganizować takie wydarzenie. Fundacja Tzu Chi przekazała około 1,3 tys. bonów o wartości 2 tys. zł każdy do znanej sieci handlowej. Gest bardzo szlachetny. To miało miejsce w czerwcu. W lipcu z kolei, wespół z innymi gminami rozdaliśmy ponad 3 tys. kart przedpłaconych dla potrzebujących rodzin z Ukrainy.

Jak to wyglądało od kuchni? Wszyscy widzieliśmy w Stegu Arenie finał akcji. Zaangażowanie było duże. Szereg procedur czyli np. jak w ogóle dojść do takich rodzin, wymagał pewnie sporego nakładu sił?
– Tak. Pierwsze próby kontaktu były najcięższe, ponieważ musieliśmy ustalić komu te bony dać. Zdecydowaliśmy, że otrzymają je ci, którzy ubiegają się o świadczenia rodzinne. Musieliśmy więc rozpocząć kontakt. Odbywało się to nawet w weekendy. Pomogli nam w tym wolontariusze, którzy potrafią mówić po ukraińsku, co było dla nas jako urzędników ułatwieniem, ale ich również musieliśmy odnaleźć. Myślę więć, że nie było by tego wszystkiego, gdyby nie nasza praca oraz konieczność wyjścia poza nasze bazowe działania.

Najnowsze artykuły