Minął tydzień
Małgorzata Manowska I Prezes Sądu Najwyższego ogłosiła, że przejmuje kierownictwo w Izbie Pracy tego sądu, ostatnim przyczółku legalnie wybranych sędziów w tej instytucji. Po czym mianowała na funkcję tymczasowego prezesa izby sędziego Dawida Wąsika jako najstarszego stażem „do czasu aż tymczasowe kierownictwo Izby wybierze prezydent”. Tymczasem sędzia Wąsik ogłosił, że nie uznaje zwierzchności sędzi Manowskiej i ma gdzieś jej nominację, bo jest tu gdzie jest z mocy prawa, a nie decyzji sędziego uzurpatora, znaczy neo-sędzi Manowskiej. W tzw. międzyczasie premier Tusk, zagroził Manowskiej prokuraturą, a ta z kolei zareagowała oświadczeniem, że to jest metoda zastraszania rodem z najczarniejszych czasów komunizmu.
Ta potyczka dobrze obrazuje jaki jest obecnie stan praworządności w Polsce i z czym trzeba się zmierzać, by rzecz całą przywrócić na odpowiednie tory: PiS gdy rządził wielokrotnie nowelizował ustawę o Sądzie Najwyższym, żeby przejąć kontrolę nad tym sądem raz na zawsze. Koalicja 15 października naciskana przez środowisko sędziowskie wywodzące się z czasów gdy władza sądownicza była jeszcze niezależna, próbuje wrócić do zapisów konstytucji. I jak widać łatwo nie będzie.
No ale jeśli ktoś tutaj przypomina komunistyczne czasy, to prędzej prezes Manowska skierowana do SN przez nieuznawany z wyjątkiem PiS upolityczniony neo-KRS, czyli wbrew zapisom Konstytucji, nominowana została przez prezydenta na I prezes, i to bez niezbędnej uchwały Zgromadzenia Sędziów SN. Znaczy wypisz, wymaluj, jak w komunie: partia ją wskazała, przepchnęła, no to się kobieta teraz kurczowo trzyma i służy. Z nadzieją, że jej w przyszłości jako nie-sędzi nie odbiorą prawa do uposażenia w stanie spoczynku.
Dobrze, że Temida tego nie widzi.
***
Europosłanka Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji wyjawiła, że „przeszło jej przez głowę” iż za jej ostre wystąpienia na forum PE szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen „wydała na nią zlecenie”. Sądząc po aktywnościach pani europoseł istnieją poważnie podejrzenia, że zlecenie na nią wydał raczej tzw. ślepy los. Takich oszołomów jak ona jest w PE jednak trochę i w ten sposób to ona się w tym gronie nie wyróżni. W tym celu powinna rozważyć na przykład skok na jakiś żyrandol lub coś w tym guście. Wyjąwszy łażenie po dachach, bo to już jest metoda medialnie wyświechtana.
***
PiS nawołuje zwolenników do ogólnonarodowej zrzutki na partię. Ledwo się zaczęła a już prominentni jego przedstawiciele ogłosili sukces. Trzeba docenić siłę perswazji tego ugrupowania, bo to tak jakby złodziej skutecznie namówił okradzione ofiary do dobrowolnego na swoją korzyść opodatkowania, po to by mógł okradać ich dalej. Nie każdy by tak potrafił, nie mówiąc już o tym, że byłoby go na to stać mentalnie. Są jednak ludzie, które działają jak strefa Schengen – nie mają granic.
***
W związku z okrojeniem dotacji i subwencji przez Państwową Komisję Wyborczą z uwagi na nielegalne zassanie państwowej kasy, partia prezesa Kaczyńskiego przebrała się w futro biednego misia i skarży się, iż chcą ją pozbawić równych szans w zbliżających się wyborach prezydenckich. Zawsze były takie podejrzenia, że PiS to jest partia dla ludzi cierpiących na chorobę Alzheimera. Bo pozostali pamiętają przecież jak wyglądały za ich rządów poprzednie wybory prezydenckie w 2020 roku i te późniejsze, 15 października 2023. I jeżeli komukolwiek mogły się one kojarzyć z jakąś równią, to najwyżej tą pochyłą.
***
Prokuratura wyciągnęła spod dywanu umorzoną sprawę zięcia polityczki Suwerennej Polski Beaty Kempy. Człowiek ów zajmuje się biznesem śmieciowym i najprawdopodobniej w ramach redukcji kosztów założył we Wrocławiu dwa nielegalne wysypiska, a konkretnie przy ulicach Gagarina oraz Starachowickiej. Okoliczna ludność alarmowała, że wysypiska nie dość, że nielegalne, są przecież nieekologiczne, a w dodatku stanowią zagrożenie, bo, jak uczy praktyka, lubią zająć się ogniem. Sprawą zajęła się więc prokuratura Ziobry, czyli partyjnego kolegi teściowej podejrzanego, po czym sprawę umorzyła, gdyż jej zdaniem owszem, wysypisko groziło pożarem ”ale nie w rozumieniu kodeksu karnego”. W rozumieniu kodeksu bowiem pożar musi być gwałtowny, a w tym przypadku sterta śmieci jako podpałka odpowiedniej gwałtowności ponoć nie gwarantowała.
Sprawa wraca, bowiem śledczym Ziobry zbyt paliło się do jej skręcenia.
***
Okazuje się, że szczegóły polityki obronnej kraju za swoich rządów premier Morawiecki omawiał ze swoim ministrem Dworczykiem i ambasadorem RP przy NATO Szatkowskim na prywatnych skrzynkach mailowych. Dzięki temu wiemy, że ambasador Szatkowski, tak broniony ostatnio przez prezydenta Dudę jako sprawdzony propaństwowiec i żarliwy patriota, dzielił się obawami, czy dla amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Polsce, który ma być gwarantem naszego bezpieczeństwa, nie jesteśmy czasem bezpłatną stacją benzynową i placem ćwiczeń, rzecz jasna również nieopłaconym.
Putin by tego lepiej nie wymyślił.
***
Tymczasem pan prezydent podczas wizyty oficjalnej prezydenta Litwy zarzucił premierowi Tuskowi współpracę ze służbami specjalnymi Rosji. W ten sposób prezydent zinterpretował fakt, że rosyjski agent w czasach gdy jeszcze siedział w polskim więzieniu, dostał dostęp do swoich akt sprawy. Co jest niezbywalnym prawem każdego oskarżonego, i żeby mu tego odmówić, musiałby odpowiadać z wolnej stopy, a to nie wchodziło w grę. Z tych akt szpion mógł sobie przypomnieć dlaczego siedzi, jednak bez szczegółów jak został namierzony. Bo o to jeszcze służby specjalne za czasów PiS zadbały. One w odróżnieniu od doktora prawa Dudy wiedzą, że coś takiego nie może się znaleźć w aktach sprawy, które nie są tajne.
Reakcja Andrzeja Dudy utwierdza w obawach, że jego przydługie pauzy podczas przemówień, okraszone badawczym spojrzeniem wokół, to może być coś znacznie poważniejszego niż tylko przygłupi sposób prezydenckiej narracji.
***
Włodzimierz Czarzasty lider Nowej Lewicy zapewnił, że koalicjanci 15 października trzymają rękę na pulsie nastojów i słyszeli, że „ludzie mówią: weźcie się skupcie, weźcie się do roboty, tłumaczcie się nam, co robicie. Ogarnijcie się”.
Świadomość wyzwań i popełnianych błędów to już połowa sukcesu. Druga, związana ze skutecznym rad sposobem jest jednak często wspinaczką po pionowej ścianie. Innymi słowy w polityce połowa sukcesu to znacznie mniej niż wynikałoby z matematycznego rachunku.
***
Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina poinformował, że do wywiadów Danuty Holeckiej w TVPiS z ówczesnym ministrem Zbigniewem Rauem, pytania przygotowywał on, na wyraźną prośbę wydawcy programu zresztą. I to jest właśnie wymiar szemranego etosu medialnego środowiska PiS: Oni zwykle pracują na zleconych im przez polityków treściach.
***
Starosta brzeski Jacek Monkiewicz, działacz PO, alkoholowymi toastami święcił w szerszym gronie jubileusz 80-lecia 1 Pułku Saperów w Brzegu. Niestety przesadził z ilością i pijanego zawieźli go na SOR w tym mieście, by go tam przywrócono do jakiej takiej przytomności. Niestety starosta ożywił się sam z siebie, zbluzgał personel i obiecał, że ich wszystkich zwolni, gdyż w jego ocenie nie został odpowiednio szybko obsłużony.
Teraz jego partyjni zwierzchnicy będą musieli zdecydować, czy starosta z poręki PO tak jak saper, myli się tylko raz.
***
Kancelaria premiera Tuska swoje przyszłoroczne wydatki skalkulowała na nieco ponad 677 milionów złotych, czyli ponad trzykrotnie mniej niż w roku 2023, gdy jej budżet wyniósł ponad 2 miliardy. To nie jest dobry prognostyk dla instytucji ciągle opanowanych przez nominatów poprzedniego politycznego rozdania, czyli np. neo-KRS, KRRiTV. TK Julii Przyłębskiej czy IPN, które co prawda same sobie ustalają budżety, jednak jesienią zatwierdzić je musi sejmowa większość.
To co się da, podziel na dwa – śpiewał onegdaj zespół 2+1, co może oznaczać, że jednak przy ich budżetach dzielnikiem będzie liczba trzy.