Minął tydzień
W trakcie międzylądowania CBA zatrzymało na lotnisku byłego europosła PiS Ryszarda Czarneckiego a w domu w Warszawie jego żonę Halinę. Okazało się, że do zatrzymania doszło w związku z podejrzeniami o korupcję w Collegium Humanum, która handlowała dyplomami MBA, gdzie w formie łapówki miała zostać zatrudniona żona Czarneckiego. Pan Czarnecki wracał z ideologicznej konferencji w Tiranie poświęconej wspólnym wartościom prawicowym. Syn Czarneckiego skomentował zatrzymanie, że CBA zorganizowało cyrk na lotnisku. Cyrk to byłby wtedy, gdyby Ryszarda odwieźli na przesłuchanie na motorowerze, ewentualnie zezłomowanym kabrioletem. Oczywiście można było wezwać Czarneckiego, by stawił się sam. N0 ale wówczas, gdyby był uprzedzony, jego zeznania z zeznaniami żony pewnie by się nie różniły, jak donosi nam prokuratura. Jak to mówią, nie wie prawica co zeznaje połowica…
***
A’ propos PiSpitavalu ,Michał K., były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych już po raz drugi został przez sąd w Londynie potraktowany odmownie w kwestii odpowiadania z wolnej stopy w sprawie jego ekstradycji do Polski. Na drugim posiedzeniu w tej kwestii Londyn odwiedziła kolejna już prominentna delegacja członków byłego rządu Morawieckiego, z kolejnym wachlarzem poręczeń oraz zapewnień, z podobnym miernym skutkiem. Michał K. deklaruje nie tylko górę pieniędzy w ramach kaucji, lecz codzienne stawiennictwo na policji, byle nie siedzieć w brytyjskim areszcie. Ale rysą na jego wiarygodności zdaniem sądu jest fakt, że z urlopu w Turcji zamiast wrócić do kraju, gdzie czekało go spotkanie z zarzutami prokuratorskimi, udał się był do Londynu. Dlatego angielski sąd po raz drugi nie dał wiary jego deklaracjom o procesowej otwartości, ponieważ jego zachowanie temu przeczy. Z przecieków ze śledztwa wiadomo, że aresztowani pracownicy RARS, jego podwładni, zeznali, iż K. podejmował decyzje na podstawie dyspozycji „z góry”, co może tłumaczyć niezwykłe zainteresowanie byłych pisowskich prominentów jego losem, które objawiają się pielgrzymkami do Londynu na kolejne procesy w sprawie. Do tego stopnia, że nawet była minister Jadwiga Emilewicz, nazywana onegdaj złośliwie „głuchą Jadźką”, najwyraźniej odzyskała polityczny słuch.
***
Tymczasem prezes Kaczyński stwierdził, że londyńskie sądy Jego Królewskiej Mości Karola II wymagają zdecydowanej reformy, za co wylało się nań wiadro szydery. Stąd nasz apel: więcej zrozumienia dla psychicznej załamki starszego pana, tak dotkliwie ostatnio doświadczanego: Jemu uroczystości miesięcznicy w asyście policji, gdy na okoliczność nieskończonej żałoby prezesa zamykano pół Warszawy, zamieniły się w jakąś żulerską szarpaninę pod pomnikiem połączoną z zamachami na wieniec. Tyle mu zostało z blichtru władzy oraz dywizji policyjnych radiowozów stróżujących przed domem. Pomyślcie, co musi dziś czuć starszy pan, który dopiero co naklejał sobie na lewej piersi nazwisko Czarneckiego i zapewniał o jego legendarnej uczciwości. To tak, jakby go przekręcili na wnuczka. Cieszmy się, że w tych okolicznościach oraz traumie, jak Trump nie opowiada o jedzeniu psów i kotów przez emigrantów. Więcej empatii, ludzie.
***
Afera opolskich struktur Polski 2050 nabiera rumieńców, w sensie, że kolejni byli już działacze partii ujawniają nagrania, na którym im proponowano, by płacili kasę, jak podejrzewają za miejsce na wyborczej liście. Niestety przy okazji powstało wrażenie, że dobrą dziennikarską robotę redaktora Majnusza w dzienniku nto z Grupy Polska Press, który jako pierwszy aferę ujawnił i udanie kontynuuje, PiS, a konkretnie otoczenie posła Kowalskiego, traktuje jako narzędzie w politycznej skoordynowanej rozgrywce. Po raz drugi bowiem pojawiła się koincydencja czasowa między zapowiedzią publikacji w nto a reakcją opolskiego biura posła Janusza Kowalskiego, co by oznaczało, że o tej publikacji kierownictwo gazety poinformowało posła PiS zanim jeszcze tekst ukazał się w druku. Bo inaczej na jakiej podstawie, podobnie jak autor do lektury, ludzie Kowalskiego zapraszali na konferencję na dzień przed ukazaniem się artykułu, skoro teoretycznie nie mógł być on im znany.
Dyrektor biura posła Kowalskiego powołując się na tekst w nto grzmi, że mamy tu przykład przekrętów w kampanii wyborczej, które powinny zainteresować PKW. Tymczasem chodzi tu o prekampanię, która powinna zainteresować prokuraturę, a niekoniecznie Państwową Komisję Wyborczą. Próby przesłonięcia ewidentnych przekrętów wyborczych PiS z wykorzystaniem tekstu, najpewniej wbrew woli autora, spaliły na panewce. I jedno co udowodniły, to cohabitation między szefostwem nto a partią, za której rządów awansowali.
Tekst w nto uprawdopodabnia tezę, że w lokalnych strukturach Polski 2050 próbowano w zawoalowanej formie usług eksperckich sprzedawać miejsca na liście wyborczej, choć równie dobrze mogło chodzić o ekstra zarobek przedsiębiorczej panienki, znajomej posła. Nie można też wykluczyć naiwnej wiary pokolenia Z, że tak trzeba się w polityce lansować.
W każdym razie w PiS każe się teraz łożyć na partię ludziom, którym miejsca biorące na liście wyborczej zagwarantowały mandaty poselskie. I to jest uczciwsze, bo płaci się za sprzedany towar, a nie za samą jego ofertę.
***
A gdy już przy mediach jesteśmy: awangarda pisowskich redaktorów niepokornych, a ostatnio wyklętych, krynica i jednocześnie wypróbowani bojownicy wolności słowa TVPiS , czyli prowadzący Michał Rachoń, wydawca Krystian Krawiel, oraz autorka Barbara Piela dostali po 5 miesięcy ograniczenia wolności, w wymiarze 20 godzin nieodpłatnej pracy miesięcznie, muszą też zapłacić nawiązki każde po 25 tysięcy na rzecz WOŚP, za teatrzyk, w którym pokazali jak plastelinowy Jurek Owsiak i Hanna Gronkiewicz-Waltz kradli pieniądze ze zbiórki na Orkiestrę.
Kiedyś zwykle w takich sytuacjach mówiło się: oliwa sprawiedliwa na wierzch wypływa. W tym przypadku pasuje raczej stwierdzenie, że gówno rykoszetem wróciło do nadawców.
***
I prezes Sądu Najwyższego neosędzia Małgorzata Manowska sama określiła się mianem neonówki. Nawiązanie tym samym neosędzi Manowskiej do nazwy świetnego kabaretu NeoNówka, w sytuacji, gdy jej skecz polega na tym, że jest przypięta do dyszla pisowskiego rydwanu i popyla powodowana lejcami, jest jednak grubym nadużyciem. Może to i jest kabaret, lecz wcale nie śmieszny, a bezdennie żałosny.