Minął tydzień
Tusk je zupę szczawiową, Tuska jest za dużo w telewizji, Tusk się lansuje na posiedzeniach sztabu kryzysowego, Tusk wiedział, że idzie kataklizm, ale specjalnie nie powiedział – to tylko niektóre tezy polityków PiS w ostatnich dniach. Najdalej chyba poszła młoda złudna nadzieja PiS, Oskar Szafarowicz, który sugeruje wprost, że nie spuszczano wody ze zbiorników retencyjnych, gdyż powódź była Tuskowi na rękę. Tak to sobie chłopak wykoncypował.
Gdy inni ratują poszkodowanych w powodzi, a Tusk wraz z kolegami premierami z zalanych sąsiednich krajów na 45 minutowym szczycie we Wrocławiu załatwiają z Ursulą von der Leyen 10 miliardów euro na odbudowę zniszczeń, drużyna PiS codziennie organizuje konferencje prasowe z powodzią nowych oskarżeń. Owszem, stawiają tamy, ale pełnym znaczeniom słów premiera. Ucinają na przykład w pół zdania jego piątkową wypowiedź, że nie ma powodu do paniki, od jej dalszej części, że trzeba się jednak przygotować na najgorsze scenariusze. Nie wspominając, że zaraz po tych słowach ogłoszono alerty dla wszystkich służb, gdy rzeki były jeszcze w korytach. Czepiają się słów, bo tylko w słowach zawsze byli mocni. Owszem, PiS układa worki, ale pełne kłamstw i przeinaczeń oskarżając rządy PO-PSL o zaniechanie budowy wałów, podczas gdy za ich czasów co roku budowano ich kilkakrotnie razy więcej niż za ekipy pisowskiej. Chyba, że ta ma na myśli wały mierzone nie w kilometrach ale w pieniądzu. W tym rzeczywiście byli bezkonkurencyjni.
***
Pan prezydent gdy tonęła południowa Polska bawił się wesoło na prezydenckich dożynkach, a swoją nieobecność na terenach zalanych jego kancelaria tłumaczy tym, że kawalkada limuzyn wprowadziłaby tylko niepotrzebny chaos i odrywała ludzi od ratowania dobytku. Dobrze, że nie napisali, że w błocie by mu się umorusały lakierki. Nie do końca kancelaria wyjaśniła natomiast jak to się dzieje, że prezydent Czech Petr Pavel może we flanelowej koszulki i dżinsach pomagać powodzianom, targać dary, a nasz bez kawalkady limuzyn się nie ruszy. Panisko z Krakowa zdecydowało się odwiedzić tereny powodziowe w piątek. I dobrze, tyle, że lepiej by było, gdyby nie komentował zanim nie zobaczy na własne oczy. I tych swoich „cieni mgły” przed opinią publiczną nie roztaczał.
***
Była europosłanka Beata Kempa znalazła zatrudnienie jako kolejny doradca pana prezydenta. Na inaugurację swojej nowej pracy, pani doradca (bo w tym gronie feminatywy są passe’) złożyła oświadczenie, że jest nękana przez prokuraturę wznowieniem śledztwa w sprawie zbiórki plecaków w ramach akcji „Tornister dla Aleppo”, której była patronem. Jak twierdzi pani prezydencka doradca, choć z opóźnieniem, wbrew pomówieniom plecaki nie zgniły, lecz trafiły gdzie trzeba, więc pewnie prokuratura to potwierdzi i będzie po sprawie.
A jeśli chodzi o przechowywanie zbankrutowanych polityków Zjednoczonej Prawicy metodą na doradcę, miejmy nadzieję, że tym razem nie będzie tak, jak przy wciskaniu ich do firm skarbu państwa, gdy tłustym pisowskim kotom płacono setki tysięcy za doradzanie, po którym ślad nie został. I żę doradca Beata Kempa w odróżnieniu od tamtych przynajmniej pensję ma niższą niż jej nowy pryncypał.
***
Minister klimatu i środowiska Paulina Henning-Kloska przybyła do Opola, by w samym środku powodzi zaproponować ich ofiarom niskooprocentowane pożyczki. Potem próbowano to odkręcać, że to jednak nie dla powodzian, lecz dla samorządów, że nie zamiast, ale dodatkowo, nie zaraz, ale w dłuższej perspektywie. Tym niemniej niesmak pozostał. To była bodaj już druga taka akcja po aferze wiatrakowej, gdy minister Henning-Kloska wyszła przed szereg. Widać nie oglądała „Czterech Pancernych”, gdzie wachmistrz Kalita przestrzegał: Przed gospodarza nie wychodź.
***
Jak donosi „Rzeczpospolita” odnalazł się Paweł Szopa, poszukiwany listem gończym biznesmen od odzieży patriotycznej, od którego Agencja Rezerw Strategicznych kupiła agregaty prądotwórcze z gigantycznym dla pośrednika zyskiem. By ogłosić gotowość udowodnienia swej niewinności przed polskim wymiarem sprawiedliwości udał się był daleko, bo aż do Ameryki Południowej, do jednego z czterech krajów, które nie mają procedury ekstradycji, czyli do Urugwaju, Boliwii, Paragwaju, bądź Kolumbii (niepotrzebne skreślić). My stawiamy na ten trzeci, bo kojarzy się nam z piosenką „Paragwaj to piękny kraj”.
***
A wracając do powodzi, propaganda PiS oskarża o zaniechanie budowy niezbędnych zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej PO i jej posłankę Monikę Wielichowską, że w 2019 roku zablokowali budowę zbiorników. A prawda jest taka, że tym zbiornikom byli przeciwni przede wszystkim lokalni samorządowcy i mieszkańcy, niestety głównie z tak doświadczonego dziś kataklizmem Stronia Śląskiego. A że zbliżały się wybory, to pomysł wyrzuciła do kosza nie przeciwna wówczas zbiornikom działaczka ekologiczna a obecna posłanka Wielichowska. To nie ona była wtedy decyzyjna, lecz rządzący PiS. A ten myślał tylko o lokalnych słupkach poparcia przed wyborami do Sejmu.
Właśnie rząd Tuska chciał budować te zbiorniki, lecz stracił władzę, w tym lokalne poparcie również z ich powodów. Pięć lat temu to ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej z PiS Marek Gróbarczyk uspokajał, że zbiorniki „są psu na budę”, a posłanka PiS Anna Zalewska zapewniała miejscowych, że nie będą żadne nowe zbiorniki dewastować pięknej Ziemi Kłodzkiej.
Dzisiaj możemy tam zobaczyć, jak naprawdę dewastujące są rządy krótkiej rączki, kierujące się wyłącznie PR-em, a nie ekspertyzami specjalistów.