Minął tydzień
Był wiceministrem sprawiedliwości, stał się zbiegiem ściganym listem gończym. Marcin Romanowski jeszcze przed procesem o kierowanie grupą przestępczą, która wyciągała pieniądze Funduszu Sprawiedliwości, czyli po prostu kradła publiczne pieniądze, sam ustawił się w gronie społecznych wyrzutków. Najpierw zasłaniał się immunitetami, potem deklarował, że stawi się na każde wezwanie prokuratury. 6 grudnia na własną prośbę wyszedł ze szpitala po dwóch dniach od szpitalnego zabiegu, wyłączył telefony i zniknął. Sąd wydał decyzję o jego aresztowaniu a kombinatorzy z grupy Ziobry zaczęli publikować na Facebooku zdjęcia Romanowskiego w roli biednego misia, na łożu boleści. Pisali wprost, że nawet nie sąd, ale sam Tusk chce wywlec z łóżka poważnie chorego człowieka. Tak się jednak składa, sam się z niego ewakuował. Nie wspominali natomiast, a paru ziobrowych konfabulantów ma przecież dyplomy prawnicze, że dla sądu w sprawie stanu zdrowia podejrzanego liczy się jedynie opinia biegłych i tylko taką opinią może się kierować. Na pewno nie internetowym zdjęciem gościa z rurką w nosie. Romanowski jednak nie starał się o taką opinię, bo wiedział, że ta jego niedyspozycja to jest pic na wodę, co potwierdził wypisem na żądanie i ucieczką. Sąd ma prawo a nawet obowiązek podejmować kroki o zatrzymaniu i aresztowaniu delikwenta, gdy ten ma zamiar zakłócić tok śledztwa i procesu. Desperacja Romanowskiego, który jest pierwszym w historii III RP posłem ukrywającym się przed wymiarem sprawiedliwości, jest duża, bo i grozi mu kara wieloletniego więzienia. Tacy jak on tylko w taki sposób mogą przejść do historii.
Jedynym pożytkiem z tej afery jest to, że widać dziś czarno na białym jakie prawdziwki rządziły tym krajem. Ich szef grzmiał o miękiszonach. Gdy przestrzegał przed nimi w sejmie koalicję, dokładnie wiedział o kim mówi, bo ma ich wokół siebie na wyciągnięcie ręki, nie wspominając o odbiciu w lustrze.
***
Ziobro i jego ferajna kombinują jak tu zneutralizować ewidentne dowody ich manipulacji i przekrętów. Jednym z dowodów zmowy są liczne spotkania byłego ministra sprawiedliwości z księdzem O., który za 100 milionów z Funduszu Sprawiedliwości budował ośrodek, a ten po roku funkcjonowania miał się przeistoczyć w prywatne centrum medialne za państwowe pieniądze. Tylko niestety PiS przegrał wybory i sprawa się rypła. Z ministerialnej księgi odwiedzin wynika, że ksiądz O. odwiedzał w resorcie ministra Ziobrę ponad 30 razy, jeszcze przed rozstrzygnięciem ustawianego konkursu na pieniądze z FS, choć obaj utrzymują, że nigdy się nie spotkali. Myśleli jak z tego wybrnąć i wymyślili: otóż twierdzą, że gdy jakikolwiek ksiądz spotykał się w resorcie z ministrem Ziobro to „dla ułatwienia” wpisywano w księdze odwiedzin nazwisko …księdza O.
Jest taka stara czechosłowacka kryminalna komedia „Trup w każdej szafie”, o groźnych gangach, które chcą odzyskać czek na milion dolarów. Tam każdy, kto żywy wychodzi z tytułowego mebla jest panem Gogo. Ziobro i jego jajcarska kompania najwyraźniej kręcą remake tej filmowej satyry.
***
Jeden z ulubieńców tej rubryki, poseł Mariusz Błaszczak na konferencji prasowej otworzył sejf z kostką masła dając do zrozumienia, iż jest ona symbolem Tuskowej drożyzny aktualnej. Masło za dychę – zagrzmiał zbulwersowany poseł Błaszczak. Nad ceną kostki masła ronią łzy goście z formacji, która wydała za zrujnowany fortepian kilkaset tysięcy złotych, bo im ktoś powiedział, że należał do Ignacego Paderewskiego, jelenie wydali na nosze z gdańskiego psychiatryka 25 tysięcy, bo im wmówili, że pochodzą lazaretu obrońców Westerplatte. 100 milionów euro sypnęli za obraz Damy z Łasiczką, której i tak nie można ruszyć z Krakowa. Elektrownię węglową w Ostrołęce zburzyli w budowie, lekką ręką wyrzucając w błoto 1,5 miliarda złotych, choć już w momencie wkopania pierwszej łopaty było wiadomo, że tak to się skończy. Podobnie jest z orlenowską fabryką produktów ropopochodnych Olefin III, ale tu już w grę wchodzą grube miliardy wywalone w kosmos przez Obajtka.
Masło jest międzynarodowym towarem handlowym, notowanym na giełdach. I tam kosztuje coraz więcej, gdyż na świecie notujemy deficyt mleka. Może być jeszcze drożej. No chyba że znowu dyskonty rzucą gdzieś w promocji. Na pocieszenie – przy południowej granicy wykupują je u nas Czesi, bo u nich cena masła jest jeszcze wyższa.
Inflacja w listopadzie właśnie spadła i to o rekordowe 0,4 procenta miesiąc do miesiąca. Podsumowując: Błaszczak lamentujący nad dychą za kostkę masła jest jak cymbał brzmiący, gdyż miłości do prawdy w nim nie ma.
***
Prokuratura ponownie na tapetę wzięła kilkaset umorzonych śledztw za czasów Ziobry. W tym tego dotyczącego gwałtów na 9-letniej dziewczynce przez syna Jacka Kurskiego. Prokuratura wychwyciła przypadki manipulowania dowodami i ignorowania kluczowych świadków. Jeśli potwierdzą się przypuszczenia Prokuratury Krajowej, która wznawia w tej sprawie postępowanie, jeśli okaże się, że serwilistyczne prokuratorskie kreatury Ziobry nie znały żadnych granic i krzywda dziecka ich nie powstrzymała, by ratować latorośl politycznego kacyka, to jedyną dla nich karą powinno być więzienie. Jeśli pozostaną bezkarne, podobnie jak sprawcy, istotnie o Polsce będzie można mówić, tak jak chce Kaczyński, że jesteśmy jedynie jakimś przejściowym dominium w środku Europy, a nie cywilizowanym państwem prawa.
***
Cała Polska Naprzód – tak brzmi wyborcze hasło kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Tyle tylko, że gdy internauta wpisze to hasło do komputera, znajdzie się na koncie X Jarosława Kaczyńskiego, bo to jego ludzie zdołali wykupić domenę z hasłem kandydata KO, gdyż sztab tego ostatniego o tym nie pomyślał. Nie ma chyba bardziej podstawowego błędu, który można było na tym etapie kampanii, zwanej dla niepoznaki prekampanią, popełnić.
Trzask prask – można powiedzieć.
***
Tymczasem kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki udał się do powodzian w Lądku Zdroju, gdzie przeniósł worki z cementem oraz lodówkę włąsnoręcznie, po czym się zatrzymał i stwierdził, że on tu pomaga, a jego konkurent Trzaskowski bawi się właśnie na uroczystej inauguracji w Gliwicach. Po pierwsze, gdy Nawrocki miał konwencję w Krakowie, nikt mu nie zarzucał, że w tym momencie nie ma go w Lądku. Po drugie, tylko głupi nosi dziś lodówkę na ramieniu. Po trzecie wreszcie, Nawrocki powodzianom poświęcił ledwie godzinę, bo śpieszył się na spotkanie do Lublina, tak że za wiele się nie napomagał. Po czwarte, pretensje, że kontrkandydata nie ma w danym miejscu w momencie, gdy ja tam jestem, świadczy o skrajnym zidioceniu i nadziei, że audytorium dotknęło to samo.
***
Jak już wspomnieliśmy, konto w serwisie X założył Jarosław Kaczyński, w którym publikował będzie tam na zasadzie jak niektórzy piją szampana: mianowicie ustami swoich przedstawicieli. Już na wstępie prezes zadeklarował, że nie ma zamiaru wdawać się tu w polemikę z Donaldem Tuskiem, gdyż” jest coś takiego jak niższość i wyższość”. No i na tym polega jego problem – nie może się pogodzić, że w demokratycznym państwie wszyscy są równi. Również wobec prawa, co tak ostatnio zabolało prezesa i jego akolitów.
***
Orlen zawiesił budowę instalacji Olefin III, największą minę jaką pod rząd Donalda Tuska podłożyła poprzednia ekipa. Budowa była nierentowna już w momencie decyzji o jej rozpoczęciu. To znaczy przy kalkulacji kosztów na poziomie 8 miliardów stopa zwrotu wynosiła nieco ponad 5 procent i była niższa od oprocentowania kredytu, za który w części trzeba by było taką fabrykę wybudować. To tak jakbyśmy inwestowali w interes, z którego zyski będą niższe od oprocentowania pożyczki potrzebnej do jego rozkręcenia. Zresztą koszty inwestycji i tak zostały niedoszacowane, więc rosły w tempie geometrycznym, na dziś zamknęłyby się sumą 50 miliardów. Dodatkowo z sobie tylko znanych powodów poprzedni prezes Obajtek uzależnił ją od prywatnej firmy Michała Sołowowa, za ułamek wartości przedsięwzięcia.
Po decyzji nowych władz Orlenu głos w sprawie zabrał m. in. prezes PiS zarzucając ekipie Tuska „brak ambicji, kompleksy, mikromanię”. Ten by się już nie odzywał, wystarczy, że w ramach swojej makromanii kazał przekopać rów na Mierzei Wiślanej, który ma szansę się zwrócić za 900 lat. Czyli jakby przekop umyślił sobie król Jagiełło zaraz po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem, to dopiero od dziś za około 300 lat wyszlibyśmy z nim na zero. I to pod warunkiem, że port w Elblągu przez cały ten czas by istniał, a jego zdolności przeładunkowe były 10 razy większe niż są obecnie.
***
Nie mam już nic do stracenia – mówi Gabriela Fostiak zdemaskowana przez ministra nauki Dariusza Wieczorka szefowa związku zawodowego na Uniwersytecie Szczecińskim. Chciała uzyskać status sygnalistki informując ministerstwo, że mimo ciężkiej sytuacji na uniwersytecie, rektor i jego ludzie zarabiają tam krocie. Minister, mimo, że pani Fostiak prosiła o anonimowość, przesłał jej pismo rektorowi a ten nazwał związkowczynię donosicielką.
Może i szefowa związków nie ma już nic do stracenia, ale wyraźnie nie zorientowała się, że żona ministra Wieczorka i owszem. Na uczelni bowiem zmieniono regulamin tak, by mogła zostać tam dyrektorką Uniwersyteckiego Centrum Edukacji Medialnej i Interaktywności. No i cóż, minister Wieczorek nie tylko z powodu nazwiska słabo nadaje się na symbol jutrzenki nowych czasów, która miała rozbłysnąć po pisowskiej nocy kolesiów.