Minął tydzień
W Blue Monday, czyli w najbardziej dołujący dzień w roku Donald Trump został zaprzysiężony na 47. prezydenta USA. W jednym z kilku inauguracyjnych przemówień stwierdził, że otrzymał znak od Boga, który uchronił go przed śmiercią z rąk zamachowca po to, by mógł naprawić świat. Ciekawe o co chodziło Panu Bogu, gdy pomazaniec Trump zdradzał żonę z gwiazdą porno. Bo chyba jednak nie o wsparcie branży.
***
Krzysztof Stanowski szef Kanału Zero ogłosił, że wystartuje w wyborach prezydenckich. Kandydatów ci u nas dostatek i rację ma pan Stanowski, gdy przekonuje, że nie jest gorszy od pozostałych. Różni go tylko motywacja – otóż Stanowski nie ukrywa, że w jego wykonaniu będzie to happening polityczno-medialny, obficie relacjonowany na jego Kanale, czyli z założeniem pomnożenia zysków. Nie zależy mu na Pałacu, ale na show, które zapewne podniesie wyniki oglądalności i sprzedaży reklam.
Akurat na świecie rozpoczyna się nowa epoka: era oligarchów, czyli gości, którzy uważają, że za pośrednictwem swoich pieniędzy winni rządzić światem. Czyli era kasy – szkoda, że kosztem klasy.
***
Były premier Mateusz Morawiecki udał się w składzie większej delegacji polityków PiS do Waszyngtonu, by tam na telebimie obejrzeć inaugurację prezydentury Donalda Trumpa. Pojawiły się nawet doniesienia, że Morawiecki za pomocą wpisu o sobie w Wikipedii chciał przekonać ochroniarzy, by wpuścili go na inaugurację na żywo, lecz została ona zdementowana przez zainteresowanego: owszem miał kontakt z funkcjonariuszami ochrony, lecz pytał ich tylko o drogę na umówione spotkanie w celu udzielenia wywiadu.
Tak czy inaczej lecieć za ocean po to, by tam zobaczyć inaugurację prezydencką na telebimie jest jednak jaskrawym przykładem mentalności targowickiej, objawiającej się chęcią przypodobania obcym możnym tego świata i szukania u nich wsparcia z nadzieją, że pomogą w realizacji własnych lokalnych interesów.
***
Podejrzany Marcin Romanowski ciągle czuje się posłem i właśnie wystąpił z interpelacją zdalną, a przynajmniej tak mu się zdaje, w której domaga się wyjaśnień, ile skarb państwa kosztowały jego poszukiwania. Trudno oprzeć się wrażeniu, że skoro nagle ogarnęła go najwyższa troska o wydatki aparatu ścigana związane z jego osobą, to może należało po prostu nie uciekać i stawić się do aresztu zgodnie z decyzją sądu.
Reakcje Romanowskiego świadczą o tym, że psychicznie coraz gorzej znosi tą swoją jajcarską emigrację, co dodatkowo potwierdza jego ostatni wywiad dla TV Republika, którego udzielił w jakiejś obskurnej madziarskiej piwnicy, skuty na okoliczność tej medialnej farsy kajdankami. Trawestując stare powiedzenie, można by ten wywiad podsumować tak: Wart pajac pałaca, a pałac pajaca.
***
Prezes NBP Adam Glapiński stwierdził, że obniżenie stóp procentowych w styczniu 2025 jest niemożliwe, gdyż inflacja rośnie i niewykluczone, że w najbliższym czasie osiągnie 5 procent i przez czas jakiś będzie dwukrotnie wyższa od inflacyjnego celu. Ten sam gość uzasadniał obniżanie stóp procentowych jesienią 2023 roku, przed zbliżającymi się wyborami 15 października, gdy inflacja wynosiła około 9 procent, (wtedy NBP robił ludziom wodę z mózgu informacją, że pomijając wzrost cen żywności energii inflacja wynosi 8 procent), a cały 2023 rok zamknęła średnią 11 procent. I wtedy jakoś o celu inflacyjnym nie wspominał. Ale jest postęp w reakcjach tego pisowskiego złoga: Już na swojej siedzibie w stolicy nie wywiesza banerów, że każdy kto ma inne zdanie niż prezentowana przez niego linia NBP, jest wyrazicielem narracji Kremla. Czyli ciągle pielęgnuje w sobie klauna, choć w witzach się trochę ogranicza.
***
Okazuje się, że Karolowi Nawrockiemu, kandydatowi zakamuflowanej opcji pisowskiej na prezydenta, czas biegnie szybko. Do tego stopnia, że 200 dni wynajęcia za free apartamentu łamanego czasami przez zwykły pokój w części apartamentowej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, w czasie gdy był tam dyrektorem, zlepiły mu się w „najwyżej dwadzieścia dób”, w tym dwa razy w związku z pozostawaniem w kwarantannie. Co i tak jest nieprawdą, bo dokumentacja muzeum wskazuje, że kwarantannę przechodził tam raz przez 10 dni.
To się zdarza, że facetowi przydaje się lokal na mieście, choć posiada niedaleko własny dom. I jak się intensywnie z takiej mety korzysta, to czas w niej upływa jak z bicza trzasł. Gorzej, że za wynajem Nawrocki nie płacił, choć powinien jako szef świecić podwładnym przykładem, zwłaszcza, że przysługiwały mu duże zniżki dla personelu. No chyba, że rzeczywiście podnajął apartament komu innemu, co nie jest takie niemożliwe zważywszy na szeroko znane znajomości Nawrockiego na Wybrzeżu oraz fakt, że wynajmował apartament w robocie również wtedy, gdy był na urlopie.
Tak się składa, że autor tej rubryki korzystał z części hotelowej Muzeum II WŚ. Oprócz komfortowych warunków i rewelacyjnego położenia nad Motławą w centrum miasta, jej plusem jest całkowita anonimowość gości, gdyż przybytek nie posiada recepcji. Kartę magnetyczną drzwi wejściowych odbiera się na recepcji muzeum, a potem nikt już nie kontroluje gości apartamentowca, który posiada niekrępujące wejście z innej niż muzeum strony, o parkingu nie wspominając.
Niestety, za przyczyną rozgłosu sknerstwa Nawrockiego ta niesamowita miejscówka, dotąd szerzej nieznana turystom stała się słynna i pewnie teraz znacznie trudniej będzie w niej o rezerwację. Karol, który się rachunkom nie kłania.
***
W ramach pisowskiej gównoburzy wybuchła afera nakręcona przez przewodniczącą neoKRS sędzinę Dagmarę Pawełczyk-Woicką, którą oburzył wydatek Ministerstwa Finansów w wysokości 25 tysięcy na badania skóry głowy. Okazało się, że był to wybór pracowników resortu, którzy w ramach dodatkowego pakietu medycznego zdecydowali się właśnie na sprawdzenie kondycji cebulek włosów. Przy czym minister Bodnar nie skorzystał, więc niech żałuje. Badanie objęło blisko 200 pracowników ministerstwa, czyli wyszło po mniej niż po 150 złotych na osobę.
Z funduszu socjalnego wydano w sumie 25 tysięcy, czyli o cztery tysiące mniej, niż brat Ziobry w okresie zatrudnienia w Alior Banku inkasował średnio za jedno logowanie do firmowego systemu, które to logowania są jedynym dowodem jego tam aktywności.
***
Ministra Katarzyna Kotula z Lewicy została przyłapana na kłamstwie odnośnie swojego wykształcenia. Chwali się bowiem w oficjalnym biogramie tytułem magistra, którego to nie posiada, gdyż zatrzymała się w edukacji na licencjacie. No i jest wstyd i kompromitacja. Ministra zajmuje się kwestiami szeroko pojmowanej równości, sama znalazła się też na równi, tyle, że pochyłej.