Minął tydzień
Bogdan Święczkowski, prezes TK teraz już swojego imienia, polityk PiS, szef ABW z pierwszych rządów PiS, wiceminister sprawiedliwości w resorcie Zbigniew Ziobry, były prokurator krajowy i pierwszy zastępca prokuratora generalnego Zbigniew Ziobry stwierdził, że w Polsce nastąpił zamach stanu i ze stosownym wnioskiem poszedł do swojego niedawnego podwładnego prokuratora Michała Ostrowskiego, który uważa, że wszczął śledztwo w tej sprawie. Prokurator Ostrowski jest z-cą prokuratora generalnego z rozdania Zbigniewa Ziobry, który go mianował rzutem na taśmę, czyli po przegranych przez Zjednoczoną Prawicę wyborach. Jest nim tylko dlatego, że do jego dymisji potrzebna jest zgoda prezydenta, która, wiadomo, za kadencji Andrzeja Dudy nie nastąpi.
Zwierzchnik, czyli prokurator generalny minister Bodnar nie może odebrać Ostrowskiemu tej sprawy, gdyż takowa nie została nawet w Prokuraturze zarejestrowana. Formalnie więc jej nie ma. Nawet gdyby była, Ostrowski jako bliski znajomy i były podwładny Święczkowskiego jest z niej wyłączony z mocy prawa. Po prostu dwóch znajomków się spotkało i sobie coś takiego wymyślili. U podstaw tej dymanej fikcji tkwi założenie, że próby powrotu do zasad praworządności, są zamachem na ustrój państwa. Najlepszy dowód, że sędzia Święczkowski wymienia w swym wniosku zagrożone instytucje, które międzynarodowe trybunały, ale i Sąd Najwyższy już uznały za nieistniejące, bądź tak jak w przypadku TK, nie niosące skutków prawnych z racji wyroków z udziałem tzw. sędziów wadliwie umocowanych.
Wygląda na to, że prezes Kaczyński i jego świta organizują sobie w Polsce równoległe państwo podziemne. Zawsze sprawiali wrażenie hołdowania alternatywnej rzeczywistości, teraz postanowili się w niej umościć. Istnieją jednak mocne przesłanki, a jedną z najistotniejszych jest wyborczy wynik 15 października, że wyłącznym skutkiem tej zadymy będzie okazja do kolejnej miesięcznicy, tym razem ogłoszenia przez Święczkowskiego zamachu stanu. I jeżeli z tego będą jakieś rozwiązania siłowe, charakterystyczne dla zamachów, to najwyżej o kolejne wieńce.
***
Cokolwiek nerwowa reakcja kierownika TK (dawniej imienia Julii Przyłębskiej) może być efektem przyspieszenia śledztw wobec byłych decydentów spod znaku PiS. Prokuratura informuje m.in. o zarzutach wobec posła Mariusza Błaszczaka przybocznego prezesa Kaczyńskiego. Błaszczak jako szef MON na potrzeby kampanii wyborczej odtajnił plany użycia sił zbrojnych „Warta”, wyciągnął pasujący mu do tezy jeden z opisanych tam wariantów strategii obronnej i na tej podstawie ogłosił, że Tusk chciał zostawić połowę kraju na pastwę Rosjan. Minister odtajnił dokument niezgodnie z prawem, bo bez kontrasygnaty szefa sztabu WP. Wymaganej słusznie, bo to wojskowi, a nie politycy są autorami takich planów. Już nie wspominając o tym, że dokument ów powstał w czasach, gdy zwierzchnikiem sil zbrojnych był prezydent Lech Kaczyński. Czym akurat Błaszczak się nie chwalił.
Dziś Mariusz Błaszczak jest pewny swoich racji, jednak nie na tyle, by na okoliczność prokuratorskich zarzutów zrzec się honorowo immunitetu.
***
Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta zakamuflowanej opcji pisowskiej, odwiedził Opolszczyznę. Z ciekawszych fragmentów uwagę zwróciły jego obietnice odpolitycznienia spółek skarbu państwa. Akurat w tym momencie za nim stał poseł okręgu płockiego i lider PiS na Opolszczyźnie Kamil Bortniczuk, który z politycznej poręki przez 21 miesięcy zasiadał w zarządzie Grupy Azoty za co zainkasował milion złotych, a po dymisji starał się jeszcze o kolejne 200 tysięcy w ramach zakazu konkurencji.
Gdy się składa słodkie obietnice, to najlepiej jednak nie na tle gorzkich migdałów.
***
Zacieśnia się pętla wokół ludzi Mateusza Morawieckiego związanych z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych. Prokuratura dokonała kolejnych zatrzymań, w tym Anny W., byłej szefowej gabinetu premiera Morawieckiego. Prokuratura postawiła jej zarzut żądania 5 milionowej łapówki i przyjęcia 3, 5 miliona w zamian za wprowadzenie w krąg decydentów RARS szefa firmy Red is Bad, który po wprowadzeniu sprzedał rządowi Morawieckiego m.in. agregaty prądotwórcze z 213 milionową przebitką. „Oczernia się ludzi, którzy z pełnym poświęceniem pracowali na rzecz i dla dobra Rzeczypospolitej” – skomentował fakt zatrzymania swojej bliskiej współpracowniczki były premier Morawiecki.
Na razie z ustaleń prokuratury wynika, że pani dyrektor W. dla Polski pracowała 3,5 miliona razy, choć miała ambicje na pięć milionów. Teraz sąd zapewne ustali czy tzw. grupa harcerzy skupiona wokół Morawieckiego nie zapracowała czasem sobie na dodatkową sprawność – złodzieja mianowicie.
***
To nie koniec kłopotów byłego premiera. Śledczy wznowili bowiem śledztwo wokół zakupu przez niego gruntów na wrocławskim Oporowie, gdzie za 15 hektarów wycenione przez biegłego na 4 miliony Morawiecki zapłacił proboszczowi parafii 700 tysięcy. Po czym tenże proboszcz, ksiądz pułkownik w stanie spoczynku, był powrócił z kościelnej emerytury, po to, by otrzymać awans na generała i udał się ponownie na świadczenie emerytalne, z tym, że już odpowiednio wyższe, zgodne z nową szarżą. Ksiądz generał, który okradł z majątku własną parafię, sam ma prokuratorskie zarzuty powoływania się na wpływy. A po drodze uznany został za kłamcę lustracyjnego. Otóż był on esbeckim informatorem i tak się składa został nim tuż po zamordowaniu księdza Popiełuszki.
W tym gronie pieniądz rozgrzeszał wszystko.
***
Jan Malicki, ekspert TV Republika, zgłosił, że został pobity w parku w Warszawie , z czego środowisko eksperta wysnuło tezę, że mogły to uczynić „ręce wrogich wywiadów”. Jednak w wyniku śledztwa a przede wszystkim analizy miejskiego monitoringu okazało się, że gość po prostu posuwał jak messerschmitt, zaczął tracić sterowność i lotem koszącym skierował się ku ziemi, po czym zarył dziobem o trotuar.
Można więc powiedzieć, że w tym zgłoszeniu o pobiciu nie było nawet promila prawdy, choć jako taki był on czynny.
***
Dobra wiadomość z Ameryki: prezydent Donald Trump, który w środę informował, że zamierza przejąć Strefę Gazy, wysiedlić wszystkich Palestyńczyków, zrównać ją z ziemią i urządzić amerykańską Riwierę, już w czwartek zmienił zdanie. W końcu na co mu Riwiera, pan prezydent jest już wystarczająco opalony.