Minął tydzień

Donald Trump rozmawiał 1,5 godziny przez telefon z Władimirem Putinem. Tyle wystarczyło po 3 latach wojny, setkach jeśli nie tysiącach zamordowanych Ukraińców  by stwierdził, że ufa Putinowi. Z reakcji administracji amerykańskiej  po tej rozmowie wynika, że bez negocjacji Trump zgadza się na aneksję części Ukrainy zajętej przez Rosjan i spełni żądanie Putina, że Ukraina nigdy nie będzie członkiem NATO. Ponadto prezydent USA liczy na daleko idącą współpracę obu krajów. Trump rozpoczął negocjacje z agresorem obiecując mu na wstępie złote góry w ogóle nie kontaktując się z zachodnimi sojusznikami, o Ukrainie nie wspominając.

Podczas debaty przedwyborczej Kamala Harris wieszczyła, że Putin zje Trumpa na śniadanie, i właśnie  jesteśmy w trakcie konsumpcji przystawki. Przy czym jakoś w tym przypadku opozycja pisowska nie grzmi, tak jak wówczas gdy wytyka Tuskowi spotkanie na sopockim molo z Putinem w 2009 czyli na pięć lat przed aneksją Krymu. W końcu oni już przyklasnęli Trumpowi owacją na stojąco w Sejmie, dali mu tym samym carte blanche na samą wieść o jego wygranej w wyborach. Zamerdali ogonkami i teraz  pozostaje im już tylko powtarzać niczym Kusy w serialu „Ranczo” po seansie u Babki: Jak zrobi, tak będzie dobrze.

***

55 krajów odwiedził służbowo jak szef  Muzeum II Wojny oraz prezes IPN, Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta zakamuflowanej opcji pisowskiej. W sumie koszty służbowych podróży Nawrockiego podsumowano na około 800 tysięcy złotych. Przy czym jako dyrektor Muzeum II WŚ rozliczył 20 takich delegacji, m. in. do Australii, USA, Egiptu, Nowej Zelandii, do licznych stolic Europy, oraz na Hawaje. Z tą ostatnią podróżą wiąże się relacja jego ówczesnego zastępcy, który miał z Nawrockim lecieć, ale szef zdecydował w ostatniej chwili, że tak daleka podróż go z pewnością zmęczy i zabrał  w zastępstwie swoją ówczesną asystentkę. Jeśli jako dyrektor muzeum Nawrocki podróżował śladami II wojny to trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że  nawet Hitler nie miał takiego zasięgu rażenia, a i komplementarnie Japończycy nie wszędzie tam byli dotarli. Gość mówi, że poświęca się dla Polski  i twierdzi, że publiczna toaleta postawiona w stolicy była tylko trochę tańsza od jego wszystkich rajz. Owszem, z tym, że z toalety przynajmniej będzie jakiś pożytek.

***

Minister Tomasz Siemoniak będąc gościem w programie Moniki Olejnik  w TVN24, zaprotestował gdy rozmowę z nim przerwano, bo coś miał do powiedzenia wypuszczony właśnie zza angielskich krat potencjalny przestępca Michał Kuczmierowski, były prezes Rządowej Agencji Rezerw Materiałowych podejrzany o wielomilionowe przewały. Kuczmierowski będzie teraz czekał w Londynie na ekstradycję do Polski już na koszt własny, ewentualnie z zrzutki politycznych przyjaciół, bo nie po to uciekał do Wielkiej Brytanii, żeby sam z siebie stawić się przed polskim prokuratorem. Dla red. Olejnik teraz, zaraz, natychmiast było najważniejsze, co taki gość ma do powiedzenia.

A co do reakcji ministra Siemoniaka, słusznie dał do zrozumienia prowadzącej, że wolne media nie załatwiają wszystkiego, przydaje się też pomyślunek.

***

Elon Musk wziął w obronę europosła Patryka Jakiego, który na X robi z siebie ofiarę, bo grozi mu proces za szerzenie rasowej nienawiści, a on jak twierdzi, tylko zalajkował raz czy drugi antyemigrancki wpis. Rzecz w tym, że nie tylko zalajkował a rozpowszechniał, czyli ze szczucia na innych ludzi był nie tylko zadowolony ale i jak najbardziej w tym czynny. A co do Muska, to nie ma się co przejmować. Dopiero co z oburzeniem powiadomił X-świat, że USA za czasów Bidena  wydało 50 mln dolarów na prezerwatywy dla Hamasu w Gazie. A tymczasem owszem prezerwatywy poszły, ale do regionu Gaza w Mozambiku w ramach walki z AIDS. Coraz częściej pojawiają się przesłanki potwierdzające złośliwą tezę, że Musk jest tak głupi jak bogaty. Czyli masakrycznie.

***

Do tej pory  posiadłość Zbigniewa Ziobry w Jeruzalu opinia publiczna znała jedynie od strony solidnej bramy, do której bezskutecznie dzwoniła policja w celu doprowadzenia gospodarza jako świadka przed oblicze sejmowej komisji ds. Pegasusa. Teraz za sprawą dziennikarzy OKO.Press i TVN już wiemy, że na terenie znajduje się również przeszklona weranda, w której minister z najbliższymi współpracownikami zastanawiali się jak dzielić Fundusz Sprawiedliwości, po uprzednim zdeponowaniu na zewnątrz telefonów. Sądząc po przeciekach z tych narad – odkładali je  bezskutecznie.

***

Mateusz Morawiecki wyraził gotowość  doszlusowania do ekipy biznesmenów, którzy na zaproszenie premiera Donalda Tuska będą się zajmować kwestiami deregulacji w gospodarce. Być doradcą Tuska, zdaje się, to u byłego premiera może być jakiś podświadomy przymus, ocierający się o fatum. Z tym, że nie wiadomo dla kogo większe, dla Tuska czy dla Morawieckiego.

Najnowsze artykuły