Minął tydzień

Prezes PiS Jarosław Kaczyński zagroził posłowi  Romanowi Giertychowi procesem norymberskim.  Winą posła Giertycha jest taka, że jego kancelaria adwokacka reprezentuje klienta, biznesmena z Austrii, który uważa, że został przez Jarosława Kaczyńskiego oszukany. Zdaniem prezesa Kaczyńskiego adwokat Giertych jest też bezpośrednio winny śmierci świadka w jego sprawie, Barbary Skrzypek, którą miał przesłuchiwać nawet nie sam Giertych nawet a adwokat z jego kancelarii .  Prezes jednoznacznie, bezdyskusyjnie, bezapelacyjnie i nieodwołalnie orzekł, że była to przyczyna zgonu świadka na zawał serca trzy dni po przesłuchaniu. Za to wszystko Roman Giertych usłyszał już zaoczny wyrok, który wydał prezes PiS: kara wieloletniego więzienia, dożywocia a nawet śmierci. Prezes się jeszcze nad szczegółowym wymiarem kary zastanawia. Natomiast wyrok wieloletniego więzienie orzekł już wobec prokurator, Wrzosek która w sprawie tzw. dwóch wież śmie prowadzić śledztwo, choć przecież prezes jej absolutnie nie akceptuje.

Prezes Kaczyński najwyraźniej  uprzedza, że w państwie na powrót pisowskim powstanie specjalny paragraf: Kto  ma czelność oskarżać członków PiS, oraz reprezentuje interesy prawne powoda, skazany zostaje na długoletnie więzienie, a gdy pozew dotyczy prezesa partii PiS, na karę dożywocia lub  śmierci.

Jeśli to co teraz mamy pisowska opozycja nazywa „walczącą demokracją”, to alternatywy praworządności  zarysowanej przez prezesa PiS i twórczo rozwiniętej na sejmowym korytarzu przez posła Goska w kierunku posła Lewicy, Tomasza Treli („A tobą zajmą się służby, twoją rodziną zajmą się służby, a w ogóle to będziesz siedzieć”)   z pewnością nie powstydziłaby się grupa sumiennych młodych prawników, twórców nowego prawa w latach 30. w Niemczech. Skupionych wokół doktora Hansa Franka.

***

Pikiety polityków PiS, które pojawiły się na granicy z Niemcami, by zablokować wjazd wysyłanych do nas przez Niemców nielegalnych emigrantów, spotkały się z bardzo umiarkowanym zainteresowaniem miejscowej ludności. Nic dziwnego. Niemcy owszem odsyłają, ale tych, którzy dotarli do nich przez Polskę i mają na to papiery. I na ich podstawie mogą być  odsyłani tam, skąd teoretycznie przyszli, czyli do nas. Nie ma to nic wspólnego z planem relokacji uchodźców w Unii, do którego Polska nie zamierza się włączać.

Warto posłuchać byłego pisowskiego ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza,  który przyznał, że za PiS szastano polskim wizami na lewo i prawo, w tym jak wiadomo w części za łapówki. Polska stała się najszerszą bramą wjazdową dla migrantów z Azji i Afryki, którzy tylko od roku  2021 -do połowy 2023 tą drogą wjechali do Unii w liczbie 300 tysięcy dusz. Takich polskich wiz wjazdowych było więcej niż we wszystkich pozostałych krajach  Unii Europejskiej razem wziętych. Jeśli doliczymy do tego blisko 70 tysięcy „studentów” ze Wschodu, czyli Białorusi i m.in. Rosji, ,których wpuszczono do nas niby po naukę, a oni również w większości rozpłynęli się w Strefie Schengen, mamy obraz problemu, który upichcił nam nie kto inny tylko PiS właśnie.

Osobną grupę stanowią rzeczywiście nielegalni emigranci, którzy zdołali przedostać się do Niemiec via Polska przez białoruską granicę po drodze składając dokumenty azylanta. Tyle, że za rządów Tuska Niemcy odsyłają ich mniej niż za władzy poprzedników, którzy wówczas Rejtanem na zachodniej granicy jakoś się nie rozkładali. W 2023 było to blisko 900 osób, w 2024  blisko 700, a w tym na razie niecałe 200 odesłali. Problem jednak jest, stąd decyzja o czasowej odmowie udzielania azylu migrantom w Polsce. No ale trudno mówić o katastrofie, no chyba, że myślimy tu na przykład o pośle Januszu Kowalskim, który kręci horrory z ośrodków migranckich na Tik Toku i prokuruje tam poselskie kontrole. Zresztą w asyście narodowego aktywisty  Roberta Bąkiewicza, który chwilowo zawiesił  ochronę kościołów.

Pisowscy politycy larum grają, ich posłowie, na przykład poseł Marlena Maląg,  którzy dopiero co przecinali wstęgi ośrodków integracyjnych  dla migrantów, bo to oni za czasów PiS je otwierali, dziś, często w tym samym miejscu, protestują że te ośrodki są. Czyli zrobili coś dobrego, sensownego i teraz sami nie potrafią tego uszanować.

To już się powoli staje znakiem rozpoznawczym pisowskiej opozycji – krokodyle łzy nad urobkiem własnym. Oni się zachowują jak dzieci w przedszkolu: jak Jasiu gdy zrobi kupę  w majtki i oczekuje, że pani wymyje mu tyłek.

***

Hipokryzji opozycji ciąg dalszy: robotnicy z krajów muzułmańskich, którzy legalnie zostali sprowadzeni do Polski, na rozmaitych okołopisowskich portalach pokazywani byli ostatnio jako symbol muzułmańskiego zagrożenia. Okazją były obrazki z wspólnych modłów muzułmańskich robotników modlących się dla uczczenia zakończenia ramadanu.

Kreatury, którzy sugerują, że  muzułmanie sprowadzeni do nas do roboty powinni zrzec się własnej religii, którzy cynicznie wykorzystują wiarę dla swojej brudnej wyborczej propagandy,  chyba powinni to jednak uwzględnić w rachunku sumienia podczas wielkanocnej spowiedzi.

***

Wacław B., przez jakiś czas przewodniczący tzw. komisji ds. katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza, otrzyma z prokuratury zarzut poplecznictwa oraz utrudniania śledztwa smoleńskiego, jeśli tylko prokuratorzy go znajdą. Co nie będzie łatwe, bo Wacław B. jest obywatelem USA i zniknął z Polski zaraz po tym, jak się publicznie pochwalił, że to on jako pracownik konkurencyjnego Boeinga uwalił nasz kontrakt z Francją na  bojowe śmigłowce . B. wie, że za coś takiego u niego w amerykańskim domu zaraz by się nim zainteresowała FBI z CIA do spółki. Wtedy jednak przestraszył się niepotrzebnie, u nas nie taka hohsztaplerka uchodziła bezkarnie przez całe 8 lat. Ale co zarobił przy smoleńskich kantach to jego.

***

Wiceszef MON Cezary Tomczyk poinformował, że zakupione przez ekipę ministra Błaszczaka koreańskie samoloty FA 50 w liczbie sztuk 48  z zamiarem używania ich w lotach szkoleniowych oraz bojowych, niestety w tych drugich nie mogą się sprawdzić z powodu braku uzbrojenia. Więcej, okazuje się, że Koreańczycy takiego uzbrojenia do tego modelu już nie produkują, więc trzeba go będzie szukać gdzie indziej.

Zdaje się, że ktoś tutaj za bardzo uwierzył w stare powiedzenie prezydenta Komorowskiego, że polski lotnik poleci choćby na drzwiach stodoły. No ale jeśli nawet, to z deski najwyżej kornika można wystrzelić.

***

Z okazji rocznicy wprowadzenia zakazu prac domowych dla uczniów głos zabrała ministra Barbara Nowacka wyjaśniając, że… wcale nie ma takiego zakazu. Widać głupi nauczyciele nie zrozumieli fragmentu ministerialnego rozporządzenia, który brzmi: „nauczyciele nie powinni zadawać prac domowych”. Po roku oświatowego eksperymentu pani ministra zachęca: zadawajcie, tylko nie oceniajcie. A jeśli chodzi o motywacyjne przesłanki  takiego rozwiązania, proponuje, by nauczyciele bardziej zarażali uczniów pasją.

Skoro jednak ministra Nowacka i jej zespół nie potrafią nauczycieli porazić logiką i  konsekwencją własnych działań, to i pasji do zarażania innych też może ciału pedagogicznemu zabraknąć.

***

Europoseł Patryk Jaki skrytykował francuski system sprawiedliwości za wyrok wydany na Marie Le Pen w związku z jej malwersacjami. Krytyka ta  wzburzyła włoską dziennikarkę, że jak to tak, polski polityk ocenia francuski system sprawiedliwości, i miota zarzutami bez jakichkolwiek podstaw, kwestionując wyroki francuskich sędziów. Najwyraźniej ta pani nie była korespondentką w Polsce,  bo by się tak nie dziwiła politycznym szajbusom.

Polityczny stand up europosła Jakiego ma jednak również swoją jasną stronę, otóż w wąskim strumyku  argumentów w jakim usiłował utopić włoską dziennikarkę, stwierdził, że politycy, którzy potem zostają sędziami są niewiarygodni kompletnie. Wreszcie i on zrozumiał w czym tkwi problem  polskiego Trybunału Konstytucyjnego imienia jego kolejnych prezesów.

***

Prezes NIK Marian Banaś przedstawił wyniki kolejnej kontroli działalności  Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych za czasów premiera Morawieckiego. Tym razem kontrolerzy przyjrzeli się fakturom za artykuły żywnościowe. I tak na przykład za żywność dla Ukrainy o wartości 50 milionów złotych RARS zapłacił pośrednikom 150 milionów, czyli trzy razy drożej . Przy czym  zasadą było, że handlowcy mogący liczyć na tak hojną marżę, reprezentowali firmy ze wskazania, polecane na karteczkach. Przetargami na wydawania publicznego grosza nikt się tam nie zajmował.

Na nieszczęściu jak widać, za kadencji PiS swoi potrafili dobrze zarobić.

Najnowsze artykuły