Muzyka zasilana energią miasta. Rozmowa ze Smolikiem

Już w sobotę o godz. 21 Amfiteatrze wyjątkowy koncert: “Miasto jest nasze/Smolik i Goście”. Wówczas to znane piosenki, w których miasto gra główną rolę, w zupełnie nowych aranżacjach przygotowanych przez Andrzeja Smolika wykonają topowi artyści polskiej sceny alternatywnej*.

Wydaje mi się, że muzyka jest na stałe wpisana w krwioobieg miasta. Opowiada często jego historię. Łączy się z nim na wielu płaszczyznach. Też tak to widzisz?
Andrzej Smolik: muzyk, kompozytor, producent muzyczny i multiinstrumentalista. – Muzyka rozrywkowa jest bezsprzecznie zasilana energią miasta. Mógłbym powiedzieć, że żywi się nim. Oddycha jego rytmem momentalnie reagując na wszelkie nowości i zmiany.

Jesteś dyrektorem muzycznym i artystycznym wyjątkowego koncertu „Miasto jest nasze”, który odbędzie się 21 maja w opolskim Amfiteatrze z okazji dni naszego miasta. Gdy po raz pierwszy usłyszałeś o tym pomyśle i koncepcji koncertu, wahałeś się czy wejść w ten projekt?
– Nie wahałem się. Bardzo lubię spotkania z wieloma różnymi artystami wewnątrz często jednorazowego projektu specjalnego. Mam wrażenie, że każdorazowo wiele z tego wynoszę i staję się bogatszy w nowe doświadczenia. Często to jest jedyna okazja, by bliżej poznać piosenki, których w innych okolicznościach nie spotkałbym na swojej drodze i najzwyczajniej czegoś się nauczyć. Jest to również okazja do wymiany energii z wieloma inspirującymi twórcami.

Jak wygląda wybieranie piosenek do projektu, którego jedynym ograniczeniem jest temat?
– Na szczęście jest bardzo dużo piosenek z miastem w tle, bo jak już rozmawiliśmy, to właśnie miasto od wieków karmi wyobraźnię artystów.

Wśród zaproszonych gości są Krzysztof Zalewski, Natalia Przybysz, Piotr Rogucki, Julia Marcel, Mery Spolsky, Baash, Kev Fox. Czy pracując nad utworami, miałeś od razu przypisaną konkretną piosenkę do artysty?
– To wspaniały zestaw artystów. Najłatwiej oczywiście poszukać w ich własnej twórczości, bo większość ma takie utwory w swoich zasobach. Choćby Krzysztof Zalewski i jego Luka, Miasto Baasha czy Jest Miłość Natalii Przybysz. To jednak nie wystarczy, więc zaplanowaliśmy kilka nieoczywistych niespodzianek.

Czy istnieje pokusa, by pracując nad utworem, wywrócić go do góry nogami?
– Tak, istnieje i dużą sztuką jest zrobienie tego tak dobrze, by było daleko do oryginału, ale wciąż atrakcyjnie. Wspaniale, jeśli w procesie aranżacji zyskamy nowy kontekst i brzmienie kawałka. Łatwo jednak wpaść w pułapkę, więc dekonstrukcja dla samej tylko idei nie ma sensu.

Czy posiadając plan i scenariusz pozostaje jeszcze miejsce na improwizacje?
– W przypadku tak dużych koncertów spiętych scenariuszem i angażujących wiele osób, trudno znaleźć miejsce na improwizację, jakiej możemy doświadczyć w małych jazzowych czy awangardowych składach. Jest jednak miejsce na swobodę gdzieś pomiędzy nutami w outro utworów, w ich częściach instrumentalnych. Mamy dużą orkiestrę dętą, a część muzyków to improwizujący jazzmani i choć mamy dla nich rozpisane partytury, to znajdzie się miejsce, gdzie będą mogli trochę popłynąć.

Opole to Stolica Polskiej Piosenki. Jednak podczas naszego koncertu, za sprawą Keva Foxa, wyjdziemy nieco poza te ramy. Czy uważasz, że miejsce, w którym odbywa się koncert, ma wpływ na energię i odbiór całego wydarzenia?
– Publiczność i miejsce generują energię i są zawsze interaktywne wobec tego, co się dzieje na scenie. Dobór wykonawców i repertuaru czerpie ze wszystkich dobrodziejstw polskiej muzyki, a ze względu na obecność Keva – nie tylko polskiej. Mamy na pokładzie piosenki klasyczne, ale też Hip-Hopowe i nieco bardziej awangardowe. Wszystko w ramach jednego projektu. Mamy nadzieję, że hołdując tradycji, uda się jednocześnie wpuścić trochę świeżego powietrza i dzikiej energii w ten wyjątkowy koncert.

*Wywiad ukazał się w majowym wydaniu magazynu „Opole i Kropka”.

Najnowsze artykuły