NIE JESTEŚMY JUŻ REGIONEM TURYSTYKI JEDNEGO DNIA [ROZMOWA]

Z Piotrem Mielcem, dyrektorem Opolskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej rozmawia Ryszard Rudnik.

Zauważyli nas w CNN Travel. Wśród 20 miejsc w Polsce polecanych przez amerykański portal aż dwa są z Opolszczyzny: Opole ze swoją Wenecją i zamek w Mosznej. Podobno OROT miał w tym swój udział.

Piotr Mielec: Satysfakcja jest, zwłaszcza, że co tu kryć, Opolszczyzna nie jest regionem turystycznym. Zwykle uwaga zagranicznych touroperatorów skupia się w przypadku Polski na wielkich miastach i postaciach: Gdańsk, bo Lech Wałęsa, Kraków – bo Jan Paweł II, rzecz jasna Zakopane. Dlatego też dwa miejsca z Opolszczyzny w TOP 20 polskich atrakcji w CNN Travel cieszy, choć realnie patrząc musimy sobie zdawać sprawę, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Jakiś czas temu gościliśmy w regionie grupę amerykańskich instagramerów, byli zachwyceni Moszną. Współpracujemy oczywiście z ośrodkiem Polskiej Organizacji Turystycznej w USA. Ta współpraca polega na tym, że wysyłamy tam zdjęcia i opisy opolskich atrakcji turystycznych, filmy promocyjne. Nasze materiały wykorzystane zostały m. in. w zbiorczym wydawnictwie o Polsce dla amerykańskich touroperatorów. Widać nasze zdjęcia przekazane zostały również do CNN i wzbudziły zainteresowanie.

Ostatnio o Polsce również w USA mówi się szerzej w kontekście pomocy, jakiej polskie społeczeństwo udziela Ukraińcom.

Tak i to naprawdę ma znaczenie również w wymiarze turystycznym, bo ważne jest jak ludzie postrzegają kraj. Jeśli dobrze, to zachęca ich do odwiedzin. Gdy Polaków postrzega się jako fajnych, empatycznych, gotowych bezinteresownie pomóc w potrzebie, to zawsze jest magnes, by poznać kraj takich ludzi.

Ale wam chodzi o to, by zajrzeli również na Opolszczyznę.

No właśnie, a jeśli jesteśmy przy wątku promocji za granicą, to trzeba powiedzieć, że wciąż się zdarza, że placówki Polskiej Organizacji Turystycznej, ludzie tam zatrudnieni działają rutynowo, promują w Polsce to co już jest dawno wypromowane, na zasadzie: Kraków sprzedaje się dobrze i bez wysiłku, to dajmy sobie spokój na przykład z Opolem.

A jak się promuje turystykę w regionie nieturystycznym, takim jak nasz?

Nie jest łatwo. Środki przeznaczane na promocję turystyczną i rozwój turystyki w skali całego regionu są zbyt małe i do tego ich struktura jest mocno rozproszona. Cały czas brakuje też ścisłej współpracy i potrzeby zrzeszania się, sieciowania. Nie mamy praktycznie w ogóle oferty zimowej, stoków, tras narciarskich. Jest co prawda oferta zimowa w pasie Gór Opawskich, ale często oparta na odwiedzinach na czeskich stokach. Często hotele oferują swój własny transport, by zawieźć tam swoich gości. Dużo lepiej wygląda nasza oferta letnia, ale mówiąc szczerze i tu stoimy trochę w miejscu. Kiedyś ówczesny marszałek Sebesta dostrzegł konieczność rozbudowy bazy i zainwestowania w atrakcje turystyczne regionu. I rzeczywiście, w latach 2007-2013 ogromne pieniądze zostały wpompowane w rozwój tej bazy, powstały nowe hotele, nowe atrakcje turystyczne, restauracje, stara baza noclegowa została wyremontowana. Tylko, że minęło już 10 lat, od tego czasu niewiele w rozwoju tej bazy nie wydarzyło, pieniędzy na turystykę brakuje. Opolska branża turystyczna jest słaba, rozdrobniona, przedsiębiorcy sygnalizują, że bez zastrzyku dotacji nie ruszą dziś z miejsca. Oczywiście są wyjątki: rozbudowa hotelu Dębowe Wzgórze w Pokrzywnej, gigantyczna rozbudowa hotelu Aspen w Podlesiu, no ale to są takie jedyne większe przykłady z ostatnich lat. Nie mamy w regionie w ogóle profesjonalnego kompleksu konferencyjnego, z salami konferencyjnymi, kompleksem hotelowym, usługami dodatkowymi. Chodzi o taki obiekt, który na przykład mógłby przyjąć jednorazowo 400 osób. Mieliśmy wielokrotnie takie zapytania . Sale konferencyjne, choćby w CWK mogliśmy zaoferować, ale oczekiwań, by towarzyszyła im w tym samym miejscu baza hotelowa, nie rozproszona po kilku obiektach, już spełnić nie możemy.

Dziś promocja turystyki przeniosła się głównie do internetu.

Tak, współpracujemy z blogerami, vlogerami. W ostatnich latach jest wysyp takich stron turystycznych i trzeba się dobrze zastanowić z kim warto współpracować. Odrzucamy oferty typu: przyjadę do was i za 20 tysięcy opiszę wasze atrakcje turystyczne. Po pierwsze dlatego, że nas nie stać, a po drugie, to byłaby jednak przesada. Współpracujemy z blogerami, którymi opłacamy koszty pobytu, może połączone ze skromną gratyfikacją. Szukamy więc dobrych rozwiązań, solidnych partnerów za rozsądne pieniądze. Podobnie jest z prasą branżową, choć też trudno: Bogate regiony, które stać na wykupywanie reklam, są tam częściej na łamach, biedniejsze – tylko od czasu do czasu. A my należymy do tej drugiej grupy.

Funkcjonują też targi turystyczne…

Z naszych obserwacji wynika, że ta formuła się nie sprawdza, praktycznie nie wystawiamy się na biletowanych imprezach zamkniętych, bo koszty są ogromne a efekty niewspółmierne. Jeździmy na otwarte imprezy plenerowe. W sezonie letnich wakacji świetnie nam się sprawdzają wyjazdy do atrakcyjnych turystycznie miejsc w regionie, gdzie przekonujemy, że warto na Opolszczyźnie zobaczyć coś więcej, albo wrócić tu, gdzie się akurat jest.

Pan wspomniał, że zimą opolscy hotelarze ratują się wożąc turystów na narty do Czech, ale Jeseniki, to niesamowicie atrakcyjny region również w innych porach roku.

Zgadza się, i od lat współpracujemy ze sobą. Wspólnie przygotowujemy atrakcje w pakiecie: sobota u nas, niedziela po czeskiej stronie. Przez kilkanaście lat zrealizowaliśmy w sumie wspólne projekty z partnerami z pięciu czeskich regionów. Główną osią współpracy jest INTERREG Polska – Czechy, za pośrednictwem którego staramy się o wspólne unijne dofinansowanie turystyki. To czasem są wielkie projekty z udziałem kilkunastu partnerów – jak na przykład wyznaczenie trasy rowerowej przez całe polsko-czeskie pogranicze, a przy okazji wyznaczyliśmy trasy boczne biegnące w głąb województwa opolskiego. Jednocześnie przygotowaliśmy dokument jak profesjonalnie wyznaczać trasy rowerowe. Każda gmina może z tego czerpać. I gdy czasami na takich trasach pojawiają się stojaki na rowery tzw. wyrwikółka, oznacza to, że projektant z naszego opracowania nie skorzystał. Ostatnio ze Stowarzyszeniem Ruchu Turystycznego w Jesenikach przeprowadziliśmy wspólne szkolenie pracowników Informacji Turystycznej po obu stronach granicy, by przekazać im wiedzę o atrakcjach turystycznych sąsiada.

A jest jakaś ogólnopolska polityka rozwoju turystyki?

Nie bardzo, mam wrażenie, że od lat turystyka to takie niechciane dziecko, z którym nie bardzo wiadomo co począć. Robimy wszystko, aby na turystyce nie zarabiać. A decyzje jej dotyczące rozstrzygane są przez pryzmat skutków politycznych. Od kilkunastu lat w Polsce rozmawiamy o opłacie turystycznej. Wszyscy się zgadzają, że powinna być wprowadzona do ceny za pobyt, ale z powodów politycznych nie jest. Zawsze w takich sytuacjach przywołujemy przykład Chorwacji, gdzie taka opłata funkcjonuje. Każdy gość, który przyjeżdża do tego kraju, w cenie płaci opłatę turystyczną. Jest ona potem dzielona według algorytmu do narodowej, regionalnej organizacji turystycznej, część do lokalnych organizacji turystycznych i do gmin. Dzięki temu Chorwaci mają pieniądze na turystyczne inwestycje, a poza wszystkim wiedzą dokładnie kto do nich przyjeżdża, i to jest wiedza, która dotyczy liczby i narodowości turystów przebywających w kraju nie tylko w sezonie, ale i w danej chwili. Wiedza dokładnie kto, kiedy i gdzie jest. My tego nie mamy

To jakieś utrudnienie?

Tak, bo badania ruchu turystycznego i wiedza o tym, kto, gdzie nas odwiedza pozwalałyby opracować sensowną kompleksową strategię rozwoju turystyki. A my dziś bazujemy na szczątkowych informacjach od właścicieli obiektów, administratorów turystycznych atrakcji i własnym wyczuciu, które może być złudne, a nie na twardych danych. Co prawda największe regiony i miasta zlecają badania ruchu turystycznego na własną rękę, ale i na swój sposób. I w efekcie w oparciu o różną metodologię badań dwa województwa jednocześnie ogłaszają, że są turystycznym liderem, a przecież lider może być tylko jeden.

A co wasze dane mówią o ruchu turystycznym na Opolszczyźnie?

Wśród turystów krajowych najwięcej przyjeżdża do nas gości od sąsiadów, czyli z województwa śląskiego i w drugiej kolejności dolnośląskiego. Potem są goście z wielkich miast: Warszawy, Krakowa. Kiedyś była taka tendencja, że im dalej od Opolszczyzny, tym odwiedzających było mniej, ale to od czasu pandemii się zmieniło. Teraz dużo częściej przyjeżdżają do nas ludzie z odleglejszych regionów: Podkarpackiego, Lubelskiego, Mazowsza, Świętokrzyskiego. Turyści częściej niż dotąd szukają mniej obleganych miejsc i Opolszczyzna ten warunek spełnia. Wśród turystów zagranicznych tradycyjnie prym wiodą Niemcy, ale pandemia mocno tu przerzedziła frekwencję. Numer dwa to Czesi, i tych akurat jest dużo więcej niż było przed pandemią. Oczywiście znaczna ich część przyjeżdża do nas na zakupy, zatankować auto i ciągle staramy się ich zatrzymać choćby na obiad. Paradoksalnie pandemia wpłynęła na zwiększenie zainteresowania Polską, byliśmy ich postrzegani jak kraj umiarkowanych obostrzeń pandemicznych i to zachęcało ich do odwiedzin. Czesi generalnie zaczynają odkrywać Polskę, zorientowali się, że mamy hotele o lepszym niż u nich standardzie i wcale nie droższe, że jest u nas co zobaczyć, że warto tu być. Jest ich coraz więcej nad polskim morzem. U nas Czesi bardzo chętnie przyjeżdżają do Opola, do Juraparku w Krasiejowie i oczywiście do całego pasa południowego, wzdłuż granicy: Paczkowa, Prudnika, Otmuchowa, Nysy, Głogówka. I coraz częściej rezerwują sobie weekendowe noclegi.

Czyli Opolszczyzna jako region turystyczny jednego dnia to już przeszłość?

W dużej mierze tak. Rośnie też liczba turystów, którzy na Opolszczyźnie planują główny letni wypoczynek. Wybierają góry Opawskie, jezioro Turawskie, Nyskie, Otmuchowskie, coraz częściej Bory Stobrawskie. Samo Opole robi świetną robotę jeśli idzie o ruch turystyczny. Dużym magnesem jest w mieście ogród zoologiczny, który ma renomę jednego z najlepszych w kraju, odwiedza go rocznie 300 tysięcy gości, choć przecież opolskie zoo nie dysponuje spektakularnymi obiektami, takimi jak Akwarium we Wrocławiu czy Orientarium w Łodzi. Gdy przywozimy do niego blogerów czy gości z zagranicy zawsze po odwiedzinach jest efekt „łał”.

A ci turyści gdy zaglądają do was, do OROT-u, to o co pytają przede wszystkim?

Coraz częściej o koszty. Pytają gdzie dobrze, ale tanio zjeść , tanio wypocząć, znaleźć dobry, ale tańszy obiekt noclegowy, taniej zakwaterować się w hotelu . Po covidzie ludzie chętniej chcą jeździć, zwiedzać, korzystać z życia, tylko niestety u części gości pojawia się ściana finansowa i trzeba ją jakoś obejść.

Najnowsze artykuły