“Niech Jaki lepiej sam spojrzy w lustro”

Z prezydentem Opola, Arkadiuszem Wiśniewskim rozmawia Ryszard Rudnik

– Podobno w Opolu źle się dzieje. Larum zagrał europoseł Patryk Jaki, w wywiadzie dla regionalnej gazety

_- To taka sama prawda jak hasło „Polska w ruinie”. Polacy, którzy dali się na nie nabrać posłowi Jakiemu i Zjednoczonej Prawicy płacą dziś blisko 20 procentową inflacją i stoją w kolejkach po węgiel, a poseł Jaki zarabia w euro w Brukseli i kupił sobie luksusową limuzynę. W Opolu tymczasem zadbaliśmy o ludzi, a nie o siebie. Trzeci raz z rzędu odbierałem nagrodę za to, że Opole jest najmocniej inwestującym samorządem w Polsce. Od 2017 r. Opole wyraźnie przyspieszyło. Co roku – w ostatnich latach – pomimo pandemii, a teraz wojny i kryzysu surowcowego, wydawaliśmy po ok. 300 mln zł na inwestycje! Różnego rodzaju. Dbając o zrównoważony rozwój. Zmodernizowaliśmy Okrąglak, całkowicie przebudowaliśmy Cieplak. Udało nam się otworzyć wystawę stałą w Muzeum Polskiej Piosenki, czy sprowadzić lwy i tygrysy do opolskiego ZOO. Przebudowujemy kompletnie okolice dworca głównego, czy wschodniego, które wreszcie jest przejezdne. Zadbaliśmy o seniorów tworząc Centrum Seniora, czy budując teraz nowy Dom Całodobowej Opieki dla osób starszych z 100 miejscami. Trwa budowa drugiego już przedszkola, otwarliśmy też zupełnie nową przychodnię Centrum Zdrowia na Malince. Przybywa ścieżek rowerowych, nowoczesnych autobusów (w tym elektrycznych), powstał też parking podziemny pod placem Kopernika. Nie wspomnę o tym, jakie zmiany zaszły na Krakowskiej gdzie powstało m. in. Centrum Dialogu Obywatelskiego, czy o całkiem nowym Parku 800-lecia, w którym posadziliśmy kilka tysięcy drzew. Może dlatego Opole ostatnio uznano za drugie najzdrowsze do życia miasto w Polsce, a wcześniej przyznano nam specjalny certyfikat Miasta przyjaznego starzeniu, oraz uznano nas za najbardziej użłobkowiony samorząd w Polsce (dopłacamy do miejsc w żłobkach niepublicznych). Nagród w biznesie też nam nie brakuje.

To trochę groteskowe, że o rzekomych problemach Opola mówi człowiek, który od kilku lat mieszka w Warszawie lub Brukseli, a nie w naszym mieście. O Opolu natomiast przypomniał sobie gdy na jaw wyszły informacje o niedopuszczalnych praktykach jego ojca w zarządzaniu miejską spółką.

– Patryk Jaki wylicza jednak ile załatwił pieniędzy dla miasta. Rzecz jasna od ust sobie nie odejmował, no ale zwłaszcza politycy rządzącej dziś opcji tak myślą, że gdyby nie oni, to pewnie w Opolu niedźwiedzie by chodziły po Krakowskiej, więc należą się im podziękowania i głośne rozpamiętywanie zasług.

– Pieniądze, które Opole od 2015 r. pozyskało to około 900 mln zł z funduszy unijnych. Tych samych, które poseł Jaki z ekipą Solidarnej Polski, pozbawili właśnie Opole i całą Polskę na kolejne lata. Odebrali nam miliardy euro z KPO, przez swoje awantury w sądach. Dotacje dla Opola zdobywaliśmy na poziomie krajowym i regionalnym. W zdecydowanej większości w drodze konkursów, w których Patryk Jaki nie maczał na szczęście palców. Zresztą załatwianie pieniędzy, które pochodzą z konkursu byłoby łamaniem prawa i polityczną korupcją. To była nasza własna ciężka praca oparta o dobre pomysły i doświadczenie w pozyskiwaniu europejskiej kasy. Owszem, poseł pomógł przy Dużym Opolu, czyli zmianie granic, ale pomysł wyszedł ode mnie, podobnie jak cała realizacja. On zadbał o zgodę w Warszawie i to był w zasadzie jedyny znaczący projekt, który wspólnie udało nam się zrealizować. Przymierzał się w Opolu do realizacji projektu Mieszkanie PLUS. Obiecał opolanom 400 mieszkań dla rodzin, ale projekt okazał się ogólnopolską klapą i w naszym mieście żadne z nich nie powstało. Chciał też w Opolu zbudować wielkie więzienie, ale ze złości na mnie zabrał ten pomysł do Brzegu. Nic tam z niego nie wyszło. Po 2017 r. jego kontakt ze mną się urwał. Wpływ na to miał mój sprzeciw wobec upolitycznienia Festiwalu Polskiej Piosenki i cenzury jaką zaproponował artystom Jacek Kurski. Poseł Jaki stanął wtedy po stronie szefa TVP. Podobnie zresztą mój ówczesny zastępca Mirosław Pietrucha. Może za to dostał posadę w Elektrowni?
Mówiąc wprost w polityce krajowej europoseł Jaki nie ma się czym chwalić. Może dlatego chce się dokleić do tego, co było w Opolu? Niech się lepiej zajmie problemami ze swoimi projektami, takimi jak „praca dla więźniów”, na którą według NiK zmarnowano miliony złotych z budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, czy Funduszu Sprawiedliwości gdzie rozdano niemal 300 mln, według NIK poza wszelkimi zasadami! Tu w Opolu szefowa jego biura Małgorzata Wilkos rozdała w ten sposób ponad 300 tys. głównie ludziom z otoczenia Solidarnej Polski, choć pieniądze te miały trafić na pomoc ofiarom przestępstw.

Widać jednak, że europoseł najwyraźniej czuje się autorem pana wyborczego sukcesu, gdy ubiegał się pan o prezydenturę miasta, a pan w dalszym ciągu nie okazuje dozgonnej wdzięczności.

– W 2014 r. założyłem stowarzyszenie, które zajęło się promowaniem lokalnej demokracji „Opole na Tak”. Z tego stowarzyszenia miałem potem startować w wyborach na prezydenta Opola. Fotel robił się pusty, gdyż dotychczasowy prezydent Ryszard Zembaczyński odchodził na emeryturę. Miałem spore szanse co potwierdzały dostępne mi sondaże. Jako wieloletni radny Opola i przewodniczący Rady Opola, a potem zastępca prezydenta Zembaczyńskiego znany byłem z aktywności i tego, że pomogłem prezydentowi rozwinąć pustą do tej pory strefę ekonomiczną. W ekipie wyborczej był już ze mną Witold Zembaczyński, obecny poseł Koalicji Obywatelskiej i parę innych osób znanych z społecznej aktywności. Mocną konkurencję dla mnie stanowił Tomasz Garbowskie, poseł lewicy, który parę lat wcześniej przegrał o włos z Ryszardem Zembaczyńskim w II turze. Z badań społecznych wynikało, że mieliśmy wielu wspólnych wyborców, a Tomek prowadził ciekawą kampanię. Trzeba się było od niego odróżnić. Zwycięzcą wyborów, nawet jeszcze przed ich ogłoszeniem, czuł się za to Tadeusz Jarmuziewicz popierany przez Platformę.

W czasie wakacji swoje wsparcie zaoferował mi Patryk Jaki. Wtedy był młodym posłem a widać było, że nie był wstanie przebić się przez struktury PiS. W zasadzie gdybym go nie przygarnął, to on i parę osób, które stanowiły jego zaplecze, w tych wyborach by nie zaistnieli, tym bardziej, że Solidarna Polska cieszyła się wtedy jeszcze mniejszym zainteresowaniem, niż teraz, choć i obecnie jest ono marginalne. Po dyskusji w stowarzyszeniu zdecydowaliśmy wspólnie, żeby jednak iść na tę współpracę. Chodziło nam szczególnie o zapełnienie list wyborczych 50 nazwiskami, bo wtedy Opolem, całym województwem i Polską rządziła PO i nie było łatwo znaleźć chętnych, którzy złamią ten monopol. Baliśmy się, że może to być „techniczna” przeszkoda w rejestracji list wyborczych. Poza tym byliśmy pozytywnym stowarzyszeniem, a w walce politycznej potrzebny był też ktoś, kto będzie grał rolę „złego policjanta”. Patryk Jaki już wtedy świetnie się odnajdywał w tej roli. Wniósł też spore doświadczenie marketingowe. Chcę jednak podkreślić z całą mocą: ludzie głosowali na komitet wyborczy Arkadiusza Wiśniewskiego, a nie człowieka Patryka Jakiego. W Opolu, w którym ponad 70 proc. głosów regularnie zdobywa kandydat centrum i lewicy, wsparcie radykalnej prawicy zwycięstwa przynieść nie może, a raczej gwarantuje porażkę. Dlatego w kampanii im bliżej było daty wyborów tym mocniej „chowaliśmy” Patryka, czy Janusza Kowalskiego. Za ich aprobatą, bo sami byli świadomi jak negatywnym odbiorem dysponują. Na moich ulotkach, czy plakatach nie było słowa o Jakim.

Swoją kampanię oparłem o prezentowanie siebie jako niezależnego kandydata, z sporym dorobkiem dla Opola. Merytorycznego fachowca, który kocha swoje miasto. Opolanie zagłosowali na Arkadiusza Wiśniewskiego, byłego wiceprezydenta, czyli człowieka z kompetencjami, który sprowadził do Opola inwestorów. I to przekonało wyborców. Patryk Jaki był natomiast kandydatem na prezydenta, ale Warszawy. Przegrał tam z Rafałem Trzaskowskim w I turze.

– I mnie się wydaje, że jeśli miałby pan komuś w wyborach 2014 roku podziękować, to raczej Garbowskiemu i Jarmuziewiczowi…-

– Nie ma co kryć, że losy wyborów w Opolu w 2014 r. rozstrzygnęły się w dużym stopniu przez dwie sprawy: Jedną było kompletnie niespodziewane wykluczenie z nich posła Garbowskiego, który nie zarejestrował list wyborczych, a drugą – fatalna kampania Tadeusza Jarmuziewicza, posła PO, który nie potrafił do siebie przekonać wyborców Platformy, dzięki czemu mogłem liczyć na ich poparcie, a to w Opolu około 40 proc. wyborców. W efekcie w II turze spotkałem się z Marcinem Ociepą, obecnym wiceministrem obrony narodowej, który startował z poparciem PIS. Wygrałem 70 do 30. Cztery lata później, już bez Patryka Jakiego, komitet wyborczy Arkadiusza Wiśniewskiego zyskał 70 proc. głosów już w I turze.

– Od razu ustaliliście wspólny plan na rządzenie miastem?

– Nie wykluczałem powyborczej współpracy, choć wtedy nikt nie przypuszczał, że za nieco ponad rok Zjednoczona Prawica obejmie rządy w Polsce. Tego, że te rządy będą tak dramatyczne w skutkach dla Polski i że jedną z twarzy wyprowadzania Polski z Unii, oraz drążenia jej z pieniędzy będzie Patryk Jaki, również nie można było przewidzieć. Szedłem do wyborów jako niezależny kandydat i tą niezależność chciałem zachować do końca, choć oczywiście liczyłem się z tym, że środowisko Patryka Jakiego też będzie potrzebne, choćby po to, by zyskać większość w radzie miasta i za to poparcie będą oczekiwać również miejsca w ratuszu. Gdybym wtedy wiedział, że tak będą wyglądać rządy Zjednoczonej Prawicy w Polsce, to szybko bym się od nich odciął. I tak robiłem to jednak konsekwentnie krok po kroku od czasu wyborów. W 2015 r. poparłem prezydenta Komorowskiego, a w parę miesięcy potem poparłem Witolda Zembaczyńskiego w wyborach parlamentarnych. Był wtedy szefem mojego klubu radnych i szefem miejskiej pływalni. Spotkałem się wtedy z Ryszardem Petru i przedstawiłem mu Witka. Potem poszły kolejne gesty wobec szeroko rozumianej antypisowskiej opozycji, w tym wypominane mi przez Jakiego protesty pod sądem, w obronie wolnych mediów, czy o prawa kobiet i pozostanie Polski w UE.

– Panie prezydencie, pora, by powiedzieć otwartym tekstem: jak wyglądał rachunek środowiska Solidarnej Polski za ich pomoc w pana pierwszej  kampanii wyborczej. Była na liście pozycja: fotel dla taty pana Patryka?

Rzeczywiście tak propozycja padła ze strony Patryka zaraz po wyborach. Mocno mnie to zaskoczyło, ale pamiętałem, że jego tata został usunięty z ratusza przez Ryszarda Zembaczyńskiego, w podobnie przykrych okolicznościach jak ja, więc po ludzku ująłem się za człowiekiem. Znałem go – co prawda słabo – od lat. Zawsze był blisko PO i prezydenta Zembaczyńskiego, wydawał się więc solidnym kandydatem. Władza jednak potrafi zgubić człowieka i pewnie stąd ten mobbing czy dyskryminacja pracowników WiK. Mi za okazane wsparcie dziękuje donosami do prokuratury. Natomiast w wypadku paru innych osób kojarzonych z Jakim, które po wyborach pojawiły się w ratuszu, zdecydował pragmatyzm. O ile udało mi się wygrać wybory na prezydenta dość zdecydowanie, to w radzie miasta mogłem liczyć jedynie na 6 radnych spośród 25. Musiałem być elastyczny, by znaleźć większość w radzie. Zabiegałem również o wsparcie rządu PiS dla zmiany granic Opola. Trudno mi też było zaufać PO, z której przed chwilą chciano mnie usunąć.

Z czasem osób z otoczenia Patryka ubywało, również przez to, że poszli do Warszawy za swoim pryncypałem. Taką karierę wybrał np. Jihad Rezek szef opolskiego TBS, który miał budować Muzeum Żołnierzy Wyklętych, czy Marcin Rol, który trafił do jednej ze spółek skarbu państwa. Ludzie Jakiego szybko zapominali o Opolu, wybierali większą karierę i większe pieniądze. Janusz Kowalski po zaledwie paru miesiącach wybył do PGNiG, gdzie zaczął zarabiać miliony, a Mirosław Pietrucha, którego długo odbierałem jako niezależnego urzędnika, został dyrektorem Elektrowni Opole. Elektrownia obecnie to jedno z głównych sreber rodowych Solidarnej Polski.

Konflikt wokół WiK zarówno Ireneusz Jaki jak i jego syn Patryk usiłują przedstawić jako polityczną rozgrywkę niewdzięcznego Wiśniewskiego z rodziną Jakich. A pan jak to widzi?

– To nie jest żadna polityka. Miasto jest głównym udziałowcem spółki, ja jego prezydentem i po prostu uważam, że muszę reagować na sygnały o nieprawidłowościach, zwłaszcza jeśli dotyczą one stosunków międzyludzkich. W tej sytuacji ująłem się za pracownikami, to była moja powinność. Zawsze tak robię, że staję po stronie słabszych. Polityczny kontekst jest tu narzucany aby odwrócić uwagę od istoty zarzutów wobec byłego prezesa Jakiego, jego odnoszenia się do pracowników. Jak miałem w tej sytuacji nie reagować? Miałem udawać, że wszystko jest w porządku, gdy raporty dwóch niezależnych ciał kontrolujących pojawiające się zarzuty je potwierdzają? Ataki na mnie za to, że kupiłem w cenie rynkowej mieszkania komercyjne z oferty TBS i powtarzanie kłamstw, również ostatnio przez Patryka Jakiego, że „załatwiałem sobie mieszkania komunalne” , to tylko kampania oszczerstw, w której on się specjalizuje. Obrona taty trwa i realizowana jest z całą bezwzględnością. Każda ofiara poniesiona, by obronić tatę europosła jest uzasadniona, a żadna krzywda jaką wyrządzają ludziom nie wzbudza w nich ani cienia wątpliwości czy poczucia winy.

– Patryk Jaki w rozmowie, którą cytowałem na wstępie twierdzi, że zawsze jest czas na refleksję.

– Tak jest, tylko niech nie odwraca lustra w stronę innych, niech lepiej sam w nie spojrzy.

Najnowsze artykuły