Oszczędny nie zawsze ubezpieczony
Ludzie po powodzi liczą straty i przezorni ubezpieczeni oczekują realizacji swoich polis. Ubezpieczyciele z uwagi na nadzwyczajną sytuację wychodzą im naprzeciw i wprowadzają uproszczone procedury szacowania strat. Na czym polegają, zapytaliśmy Mateusza Stefańskiego, specjalistę branży ubezpieczeniowej.
– Firmy ubezpieczeniowe wzmocniły kadrowo infolinie, ściągają z innych regionów kraju na tereny dotknięte powodzią swoich likwidatorów. Oceniam, że obłożenie tych stanowisk zwiększyło się u niektórych ubezpieczycieli nawet o trzy czwarte – mówi Mateusz Stefański. – Ubezpieczalnie pracują teraz dłużej, niektóre uruchomiły mobilne punkty, które docierają w rejony objęte kataklizmem.
Jeśli chodzi o zgłoszenie szkód nasz ekspert poleca dwie opcje: infolinie, które jednak mimo większej obsady mogą być czasowo zakorkowane. Mimo, że działają one teraz dłużej a niektóre nawet całodobowo. Trzeba się po prostu zorientować jak to wygląda u naszego ubezpieczyciela.
Druga to opcja on-line. Wchodzimy na stronę swojej ubezpieczalni. Tam mamy stosowny formularz, który zgodnie z opisem wypełniamy. Załączamy zdjęcia szkody, numer konta bankowego do wypłaty odszkodowania.
– Najważniejsze, by zdjęć mieć jak najwięcej i jak najlepszej jakości – podkreśla Mateusz Stefański. – Nie jest wykluczone, że procedura uznania szkody na tym się zakończy, zwłaszcza przy stosunkowo niewielkich jej rozmiarach.
Dokumentacja zdjęciowa będzie tu sprawą pierwszoplanową, rzecz jasna przygotowujemy ją zanim przystąpimy do porządków po wielkiej wodzie. Jeżeli zachowały się nam jakiekolwiek rachunki, paragony za przedmioty, za wyposażenie mieszkań zniszczone przez wodę, też warto dołączyć ich skan.
Ubezpieczyciel ma do 30 dni by zareagować w naszej sprawie, trudno powiedzieć, jak skala wyzwań związana z powodzią na ten czas może wpłynąć. Dotąd przeważnie reakcja trwała około tygodnia.
Ubezpieczyciele mają swoje procedury, część odszkodowań realizowana jest więc z automatu, decyduje skala zgłoszonych strat. Ale jak będzie w tym przypadku, do końca nie wiadomo. Lokalne placówki firm ubezpieczeniowych na terenach dotkniętych powodzią też przecież są pozamykane, też padły ofiarą wielkiej wody.
– Oczywiście ubezpieczyciele zdają sobie sprawę, że fala powodziowa ciągnąć będzie też za sobą oprócz autentycznych strat i ludzkich dramatów falę wyłudzaczy, którzy będą chcieli skorzystać z okazji – nie ukrywa Mateusz Stefański. – Stąd tak ważna jest przygotowana przez powodzian dokumentacja strat. Trzeba pamiętać, że ubezpieczenia to też biznes, i szczególnie wątpliwe roszczenia ubezpieczyciele będą chcieli weryfikować poprzez likwidatorów.
Co zrobić, gdy nie akceptujemy wysokości odszkodowania?
– Możemy się odwołać. Według Kodeksu Cywilnego mamy na to czas do trzech lat – informuje nasz ekspert. – Przy czym możemy przyjąć proponowaną sumę, co nie zamyka nam drogi do dalszych roszczeń wobec ubezpieczyciela.
Czy to prawda, że nie należy uruchamiać zalanego auta, bo możemy stracić AC?
– Tak, to prawda. Gdy przekręcamy kluczyk woda dostaje się do wnętrza silnika, jego uszkodzenia będą o wiele większe. W zapisach wyłączających ubezpieczenie Autocasco, nie da się tych fragmentów pominąć, widnieją zwykle na jednym z pierwszych miejsc dotyczących wyłączeń w polisie.
Trzeba dokładnie przeczytać polisę.
– Nie wszystkie polisy nieruchomości obejmują szkodę związaną z powodzią. Trzeba pamiętać, że zalanie, powódź, czy podtopienia to są trzy różne rzeczy – wyjaśnia Mateusz Stefański. – To zależy jaką umowę podpisaliśmy. Ważne też jest na jaką wartość nieruchomości zawarliśmy naszą polisę. Mamy dwie możliwości: na wartość odtworzeniową lub rzeczywistą. Wartość rzeczywista opiera się na aktualnej wycenie nieruchomości, wartość odtworzeniowa dotyczy przywrócenia budynku do stanu jaki był. Ja zwykle radzę wybór drugiego rozwiązania. Jęśli wybudowaliśmy budynek 10 lat temu, to za pieniądze w oparciu o jego wartość rzeczywistą już go raczej nie odbudujemy. Na podstawie polisy opartej na wartości odtworzeniowej już tak, bo nie musimy się martwić inflacją.
– Jest jeszcze jeden problem, tzw. niedoubezpieczenie, które dotyczy nieruchomości nieobjętych już kredytem hipotecznym. Jeżeli mamy nieruchomość wartą 500 tysięcy a dla oszczędności ubezpieczymy ją na 200 tysięcy, to jeszcze nie znaczy, że tyle dostaniemy. Bo gdy ubezpieczyciel wyceni straty na 20 procent wartości domu, to wypłaci nam tyle od wyceny ubezpieczenia a nie faktycznej wartości nieruchomości, czyli w tym przypadku dostaniemy przelew na 40 tysięcy złotych.
Naprawdę nie warto przy wykupie polisy podawać zaniżonej wartości nieruchomości, bo uzyskana suma najprawdopodobniej nie wystarczy na pokrycie ewentualnych strat.