Podłaźniczka, a potem drzewko, czyli o historii choinki

Trudno wyobrazić nam sobie Boże Narodzenie bez choinki. Część z nas ubiera ją właśnie dziś, w Wigilię, ale w wielu domach oraz przestrzeniach miejskich jest eksponowana już na początku grudnia. Sosna, jodła lub świerk, żywe albo sztuczne drzewka, czasem instalacje wykonane z książek, deseczek lub ozdobnych drutów – wariantów choinek bożonarodzeniowych nie sposób zliczyć. 

Zgodnie z tradycją choinka powinna być ubierana w dzień Wigilii, tuż przed wieczerzą wigilijną. Wówczas gospodyni, często wraz z córkami, zajmowała się przygotowaniem stołu wigilijnego, ojciec szedł rano do lasu po choinkę, przynosił ją, a później z młodszymi dziećmi ubierano ją, przymocowywano świeczki. Te świeczki zapalano tuż przed samą Wigilią i zasiadano do wieczerzy – informuje etnograf i kustosz Muzeum Wsi Opolskiej Elżbieta Oficjalska.

Wybór rodzaju choinki należy do domowników. Sztuczne drzewka nie sypią się, nie więdną, mogą służyć przez lata, ale też nie pachną i nie wnoszą atmosfery lasu do wnętrza.

Świąteczna choinka jest stosunkowo młoda. Nie wyobrażamy sobie świąt polskich, tradycyjnych bez choinki, tymczasem ona na naszych terenach Górnego Śląska pojawiła się na zamku w Brzegu w XVII wieku, to jest fakt odnotowany w źródłach. Później powoli „szła” ona po dworach, w zamożniejszych środowiskach stawała się coraz bardziej popularna. Na wsi choinka pojawiła się na początku XX wieku. To rozpowszechnianie choinki było krytykowane, ponieważ ona przyszła z Zachodu, z Niemiec, więc było to traktowane jako wprowadzanie zwyczajów obcych, w dodatku niemieckich, w polskich domach. Mówiono, by zamiast choinki wieszać pod sufitem podłaźniczkę, która była poprzedniczką choinki. To też było drzewko świerkowe, tylko niewysokie i wieszane do góry nogami nad stołem – opowiada Elżbieta Oficjalska.

Świerk był drzewem, które najczęściej się pojawiało, a to wynikało z faktu, że było niedrogie. Można było oczywiście pójść do lasu i wyciąć choinkę, ryzykować tzw. sztraf, czyli karę, jaką nakładał leśniczy. Leśniczy i gajowi chodzili po lesie, bo spodziewali się takich sytuacji. Trzeba było możliwość wycięcia choinki wykupić. Natomiast jodła zawsze była uważana za drzewo szlachetne i bardziej była pożądana, jednak to drzewo rzadsze, droższe, wolniej rosnące niż świerk, więc była rzadziej spotykana, zwłaszcza w tych niezamożnych domach. W domach mieszczańskich czy szlacheckich, dworkach, dworach faktycznie często można było spotkać jodłę, w pałacach były one naprawdę wysokie. Przestrzenie w chałupach czy domach ludzi pracujących na roli nie pozwalały na to, by postawić w nich okazałe choinki – dodaje.

Dziś na choince wieszamy bombki o różnych kształtach o kolorach, wykonane także z różnych materiałów. Pojawiają się również łańcuchy, koraliki, kokardy czy lampki. Wracamy jednak także do tradycji i na drzewkach znaleźć można suszone owoce, malowane orzechy i szyszki oraz pierniki.

Kiedyś na choince można było spotkać także światy, czyli ozdoby wykonywane z opłatka, wycinano formy i sklejano. Kiedy ktoś wchodził i otwierał drzwi do izby to podmuch powietrza ruszał tymi opłatkami, co tworzyło dodatkowy efekt. Dodatkowe elementy robiono też ze słomki i z bibułki. Później w sklepach pojawiły się kolorowe papiery, więc wykonywano łańcuchy z kółek, ale to już czas, kiedy w domach stawała choinka. Wtedy oprócz tych ozdób na choince mocowano świeczki, czego nie dało się zrobić na podłaźniczce. To były świeczki woskowe, co też miało znaczenie, że nie była to parafina, tylko wosk, który pochodzi od pszczół, czyli owadów bożych, mających kontakt z niebiosami. Z uwagi na cenę świeczek zapalano je najczęściej tylko raz, właśnie podczas wieczerzy wigilijnej – podkreśla Oficjalska.

 

Najnowsze artykuły