Powrót dzikich kotów [wywiad]

Do Opola po blisko 25 latach powróciły lwy oraz tygrys. O tym, czy to ważne dla Ogrodu Zoologicznego w Opolu wydarzenie rozmawiamy z dyrektorem Lesławem Sobierajem.

– W końcu opolskie zoo doczekało się chwili, kiedy znów może cieszyć się z ekspozycji lwów i tygrysów. Jak długo trzeba było na nie czekać?
– Minęło blisko 25 lat odkąd ostatni raz hodowaliśmy te charyzmatyczne zwierzęta. Lwy i tygrysy to największe drapieżne koty świata, ale nie najgroźniejsze drapieżniki w środowisku. Za takiego bowiem uznawany jest człowiek. To ludzie doprowadzili do wymarcia znacznej ilości gatunków dzikich zwierząt. Szacuje się, że w ciągu ostatnich 10 lat zniknęło z naszej planety ponad 60% gatunków. Liczby są oszałamiające, ale pokazują też, jak ważna jest nasza misja i ochrona gatunków w ogrodach zoologicznych.
No właśnie, 25 lat… Dużo wody w Odrze upłynęło od tego czasu, gdy opolanie mogli oglądać te zwierzęta.
– Nawiązuje pan do powodzi z 1997 roku, która całkowicie zniszczyła zoo.  Niestety, w jej następstwie zginęły też nasze duże koty. To czas, który nawet dziś trudno się wspomina. Proces odbudowy i powrotu do hodowli wielu gatunków wcześniej u nas występujących cały czas trwa i wymaga sporo cierpliwości oraz środków finansowych.

Ale jednak udaje się z dużym powodzeniem przez ten proces przejść. W końcu zoo jest największą atrakcją turystyczną Opolszczyzny. Przed pandemią każdego roku odwiedzało je około 300 tysięcy osób.
– Przypuszczam, że jest to skutek ciągłych starań o uatrakcyjnianie ekspozycji. Dzisiaj na przykład cieszymy się z zakończenia kolejnego etapu, jakim jest powstanie nowoczesnych pomieszczeń i wybiegów dla dużych kotów. Dzięki życzliwości pana prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego, zarządu miasta i rady miasta, mogliśmy za kwotę 9,5 miliona złotych zrealizować tę inwestycję.

Co zatem udało się wybudować?

– Dzisiejsze standardy w ogrodach są zupełnie inne od tych, które były 20-30 lat temu. Nie chodzi tylko o pokazywanie zwierząt publiczności. Chodzi o stworzenie obiektów hodowlanych, które zapewnią zwierzętom dobrostan oraz umożliwią rozwijanie hodowli gatunków zagrożonych. Nasz obiekt to 2,5 tysiąca metrów kwadratowych wybiegów dla tygrysów oraz ponad tysiąc metrów kwadratowych dla lwów. Mamy także tak zwane przedwybiegi, boksy i wewnętrzne wybiegi ekspozycyjne.

Jakie to ma znaczenie dla naszego zoo i zwierząt?

– Kolosalne, ponieważ tak przygotowany obiekt pozwala na umieszczenie naszego zoo wśród placówek europejskich dopuszczonych do rozmnażania tych ginących zwierząt. Sprowadzone już do nas osobniki są istotne z punktu widzenia ich hodowli w warunkach ex-situ, poza miejscem naturalnego występowania, ze względu na ich unikalne geny. Bierzemy już udział w 65 europejskich programach hodowli gatunków ginących. Lwy angolskie i tygrysy syberyjskie to kolejne – 66.i 67. – z nich.

Należy pamiętać też o tym, że aby stać się uczestnikiem takiego programu, trzeba spełniać szereg warunków – począwszy od zapewnienia odpowiedniej obsługi i opieki weterynaryjnej, poprzez odpowiednie żywienie, zapewnienie minimów powierzchniowych po tzw. enrichment- czyli wzbogacenie środowiskowe. Z tym ostatnim związane jest naturalne urządzenie wybiegów, o co też się postaraliśmy. To wybiegi o trawiastym, bądź piaszczystym podłożu, gęsto obsadzone drzewami i krzewami, z dostępem do cieków wodnych. Nie mogło na nich zabraknąć pagórków i półek, albowiem koty uwielbiają obserwować teren z podwyższenia. Bardzo istotnym elementem są również kwestie związane z bezpieczną obsługą i zabezpieczeniami przed tym, by zwierzęta nie wyszły sobie “na spacer”.

Czy nasze zoo ma już doświadczenie w hodowli lwów i tygrysów?

– Wręcz można mówić o tradycji! Lwy pojawiły się w Opolu jeszcze przed II wojną światową i powróciły tutaj w latach 50., wielokrotnie się rozmnażając. Ostatnie lwy to Ryksa i Zulus, które nie zostawiły po sobie potomstwa. Podobnie bez przychówków kończyły się hodowle tygrysów. Nasze zoo zaczynało w latach 60. od prób hodowli tygrysów sumatrzańskich, w latach 70. bengalskich, a ostatnie – w latach 90. – były u nas tygrysy syberyjskie pochodzące z poznańskiego zoo.

– Czy sprowadzenie nowych mieszkańców stanowiło jakiś problem?

– Niestety, okres, w którym chcieliśmy je sprowadzić do Opola przypadł na trudny dla wszystkich czas pandemii. Rozmowy z koordynatorami trwały długo, a nam zależało, żeby sprowadzone zwierzęta nie musiały pokonywać dużej odległości i granic kolejnych państw.  Udało nam się takie cenne zwierzęta znaleźć w naszym kraju – lwy w Gdańsku, tygrysa w Krakowie. Sam transport odbył się bezproblemowo.

Trzeba również mieć na uwadze, że ogród biorący udział w programie hodowli ginących gatunków sam nie decyduje, skąd wziąć zwierzęta. Czyni to koordynator, który monitoruje stopień spokrewnienia poszczególnych osobników, potrafi też dobrać osobniki, których rozród jest potrzebny czy ograniczyć rozród ponadnormatywny.

Jak Atos, Portos i Diego czują się w nowym miejscu?

– Od ich sprowadzenia minął już miesiąc i dalej się aklimatyzują. Widzimy, że ten czas jest potrzebny, aby zdobyć zaufanie zwierząt. Trudno natomiast mówić o zaufaniu ze strony człowieka, bo to przecież dzikie zwierzęta. Nasze procedury przewidują zachowanie dystansu przez obsługę i pracę w zespołach dwuosobowych, co zresztą dotyczy wszystkich zwierząt niebezpiecznych. Zwierzęta natomiast dalej poznają swoje pomieszczenia, krok po kroku są tez uczone codziennej rutyny.

– Wróćmy jeszcze do momentu przybycia Atosa, Portosa i Diego do Opola.

Powiedział pan o wspaniałych pomieszczeniach ekspozycyjnych, wybiegach i zapleczu, ale co z obsługą? W Opolu od lat nie mieliśmy takich zwierząt. Skąd więc opiekunowie czerpali wiedzę na temat codziennej pracy z tymi dużymi kotami?

– Faktycznie, z lwami i tygrysami nasi opiekunowie zwierząt nie pracowali, ale na co dzień mają do czynienia z równie niebezpiecznymi osobnikami z I grupy zwierząt niebezpiecznych, jak jaguary, pantery śnieżne czy pumy. Wybraliśmy najbardziej doświadczonych w obsłudze tych zwierząt pracowników, którzy odbyli praktyczne szkolenia w ogrodach zoologicznych prowadzących hodowle tych kotów – w tym ogrodach, z których sprowadziliśmy nasze zwierzęta.

– A czy w Opolu pojawią się małe lwiątka lub tygrysiątka?

– Nie ma na to gwarancji. Tu nie wystarczy sam dobór partnerów. Ważne jest stworzenie im odpowiednich warunków, ale też sam fakt czy zwierzęta przypadną sobie do gustu. To ciągłe próby i proces czasami długotrwały. Oczywiście czekamy na decyzję koordynatorów gatunków, bo deklaracje dotyczące przekazania samic do naszego zoo są. Do tego momentu nasze samce mają czas na osiągnięcie dojrzałości.

Wywiad ukazał się w kwietniowym magazynie “Opole i kropka”.

 

 

Dariusz Król

Znawca futbolu, pomysłodawca i były redaktor naczelny ogólnopolskiego tygodnika „Tylko piłka”. W przeszłości także dziennikarz tygodnika i dziennika Gazeta Opolska (m.in. kierownik działu sportowego). Obecnie redaktor magazynu „Opole i kropka” i Czasu na Opole, w których zajmuje się głównie tematami z życia miasta, historią i sportem.

Najnowsze artykuły