Samorządy dostaną więcej pieniędzy, ale do pełnej satysfakcji jeszcze daleko
O blisko 25 miliardów więcej w roku 2025 i ponad 340 miliardów więcej w ciągu najbliższej dekady – takie pieniądze mają wpłynąć do samorządów po reformie ich finansowania zaproponowanej przez rząd Donalda Tuska. Przedstawiciele samorządów zareagowali z umiarkowanym optymizmem, bo oczekiwania były większe.
Projekt ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego przygotowany przez Ministerstwo Finansów zakłada, że samorządy będą miały określony udział w podatkach PIT i CIT płaconych przez swoich mieszkańców, przy czym naliczany on będzie od bazy podatkowej, a nie od podatków, dzięki czemu wszelkiego typu ulgi i podatkowe zwolnienia na sumę przypadającą dla samorządów nie będą miały wpływu. Według resortu finansów ten system spowoduje, że dochody samorządów wzrosną nie mniej niż o 4 procent i nie więcej niż o 1/10. Ważne jest, że do podstawy naliczeń dochodów samorządów z PIT i CIT wliczane będą też podatki zryczałtowane, które dziś są poza podstawą takich obliczeń, a jednocześnie wielu podatników zachęconych Polskim Ładem przeszło na tę formę opodatkowania.
W powszechnej ocenie samorządowców nowy system oznacza większą transparentność, stabilność finansowania i czytelne kryteria. Ich zdaniem można będzie na tej podstawie planować wydatki sensowniej niż obecnie, ale zbyt wiele możliwości takiego wydatkowania od tego nie przybędzie.
Jak na nowym systemie zyska Opole, zapytaliśmy prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego.
– Zmiana systemu idzie w dobrym kierunku, i co ważne, odbywa się w konsultacji z zainteresowanymi, czyli samorządowcami. Natomiast dla nas kluczowe pytanie brzmi: jak dużo od tego w kasach samorządów przybędzie pieniędzy. I w tym sensie jest rozczarowanie, bo w tym systemie za dużo tych pieniędzy nie przybywa. Lata rządów PiS to był okres, kiedy manipulowano różnymi wskaźnikami, w efekcie czego do samorządów wpływało finalnie zdecydowanie mniej pieniędzy w porównaniu do inflacji i rosnących dochodów mieszkańców. Szacujemy, że przy nowych rozwiązaniach Opole zyska w stosunku do starego systemu około 30-35 milionów złotych. Przy półtoramiliardowym budżecie miasta to jest dużo i jednocześnie nie jest. W mieście liczymy każdą złotówkę a te liczone w milionach mają oczywiście niepoślednie znaczenie i ta kwota nas cieszy. Z drugiej jednak strony samorządy są tak bardzo niedofinansowane, że te 35 milionów nie odwróci tej tendencji. Widać to niedofinansowanie, po dziurach w drogach, po odkładanych remontach szkół czy przedszkoli.
– Natomiast sama stabilna zasada naliczania stawek, to jest to, czego jako samorządowcy oczekiwaliśmy. NIK wykazał, że w poprzednie rządy traktowały samorządy niesprawiedliwie, szczególnie miasta takie jak Opole, na prawach powiatu. Otrzymywaliśmy znacznie mniejsze rekompensaty, pomijano nas przy dotacjach z rozmaitych wprowadzanych programów inwestycyjnych. Teraz wprowadza się uczciwe, przejrzyste zasady. Takie, przy których wiem, że jeśli ściągnę do Opola jakiegoś inwestora, to będzie z tego korzyść również dla kasy miasta, w formie podatku, który nie zostanie w całości wyprowadzony do Warszawy. To jest oczywista motywacja do pracy. Opole jest miastem na prawach powiatu, czyli realizuje zadania na poziomie i gminy i powiatu. Na przykład odpowiadamy jednocześnie za szkoły podstawowe i średnie, tymczasem pieniądze przyznawane są dla nas w mniejszej kwocie, niż oddzielnie gminie i oddzielnie powiatowi. Mam nadzieję, że w kolejnych latach to się zmieni.
– Oczywiście wszyscy wiemy jak w poprzednich latach bez umiaru zadłużano Polskę, jaką skomplikowaną sytuację budżetową rząd Donalda Tuska odziedziczył i musi się z nią zmierzyć. Rozumiemy trudności budżetowe. Propozycje rządu wobec samorządów idą w dobrym kierunku, ale naszym zadaniem jest sygnalizowanie władzy, że oczekiwania na przyszłość są większe.