Kolarz o podwójnych płucach
Joachim Halupczok to jedna z tych postaci, którą kojarzy każdy kibic sportu. Pochodzący z Niwek, a bezpośrednio związany z Opolem kolarz to mistrz i wicemistrz świata, który w wieku 20 lat został wicemistrzem olimpijskim. Teraz zostanie upamiętniony w stolicy województwa.
Piotr Jankowski
Na świat przyszedł 3 czerwca 1968 roku w oddalonych od Opola o kilkanaście kilometrów Niwkach. Od początków kariery reprezentował barwy klubu LKS Ziemia Opolska. O młodym Halupczoku mówiło się, że to następca Stanisława Szozdy. Niebawem jego talent ujawnił się podczas mistrzostw Polski juniorów. W 1987 roku taśmowo zgarniał wszystkie tytuły: w wyścigu na czas, parami, drużynowym, górskim. Startował i wygrywał też w wyścigu szosowym, torowym i przełajowców. Dalej jego kariera potoczyła się już błyskawicznie.
Już w 1988 roku o kolarzu spod Opola dowiedział się cały świat. Reprezentacja Polski w składzie Halupczok, Andrzej Sypytkowski, Zenon Jaskuła i Marek Leśniewski podczas Igrzysk w Seulu sięgnęła po srebrny medal w jeździe na czas. Do złota kolarzom z kraju nad Wisłą zabrakło niecałych siedem sekund, o które przegrali z NRD. To nie był jeszcze szczyt jego możliwości.
Eksplozja talentu popularnego „Achima” przypadła na 1989 rok. Najpierw zajął czwarte miejsce w Wyścigu Pokoju, po pasjonującym pojedynku – ponownie z NRD. Chwilę później 21-letni Halupczok wystartował w mistrzostwach świata w Chambery. W drużynie, biało-czerwoni w olimpijskim składzie jeszcze raz przegrali z NRD. Tym razem różnicą 43 sekund. 26 sierpnia (podczas wyścigu indywidualnego) nastąpił srogi rewanż. Halupczok na trasie liczącej 185 km wiodącej krętymi drogami francuskiej Sabaudii zdeklasował rywali. Dwa ostatnie okrążenia pokonał samotnie, osiągając niemal 3 minuty przewagi nad grupą pościgową.
– Czułem się naprawdę doskonale i wiedziałem na co mnie stać – mówił na gorąco po wyścigu. – Dlatego dość spokojnie jechałem pierwsze 100 km, będąc pewien, że koledzy z zespołu czuwają nad sytuacją i nie dopuszczą do akcji, która mogłaby przekreślić moje szanse. W peletonie było wielu mocnych kolarzy, dlatego musiałem atakować samotnie. Cieszę się ogromnie, to dla mnie był naprawdę wspaniały sezon. Po wyścigu drużynowym obawialiśmy się trochę, czy nie odczujemy skutków tego wysiłku podczas dzisiejszego startu – kontynuował.
Halupczok przeszedł na zawodowstwo jako 4-krotny mistrz Polski, mistrz i wicemistrz świata oraz srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich. Pierwszy rok startów był dla niego bardzo udany. Zajmował czołowe miejsca uznanych wyścigów, z których na kilka tygodniu wyeliminowała go kontuzja. Wrócił jednak ze zdwojoną siłą i gdyby nie kraksa podczas mistrzostw świata w Japonii, mógłby sięgnąć po medal.
Po zakończeniu sezonu, podczas rutynowych badań lekarskich u kolarza wykryto arytmię serca. Zdecydowano o zakazie startów na cztery miesiące. Powrócił w 1992 roku, kiedy to zajął piąte miejsce w hiszpańskiej Vuelcie. Badania wykazały jednak, że arytmia się pogłębia. Diagnoza była jednoznaczna – koniec ze ściganiem.
Halupczok nie potrafił żyć bez sportu. Co prawda nie mógł realizować się na rowerze, za to grywał towarzysko w piłkę nożną. 5 lutego 1994 roku podczas rozgrzewki przed zawodami w dzisiejszej Stegu Arenie zasłabł i zmarł w karetce, w wieku zaledwie 26 lat.
– Joachim mógł stać się nowym Merckxem bądź Indurainem. Miał wielki talent – wspomina Halupczoka Czesław Lang. – Często musieliśmy go hamować. Wbrew pogłoskom nie był zbyt mocno forsowany. Rozpoczynał od serii „klasyków”. Po każdym dłuższym wyścigu następowała parodniowa przerwa. A przecież w pełni sezonu zawodowcy prawie nie zsiadają z rowerów – dodaje.
Co prawda Joachima Halupczoka nie ma już z nami przeszło 25 lat, to o jego talencie nie zapomniano. Jego imieniem nazwano premię górską w wyścigu Tour de Pologne, a w rodzinnych Niwkach jest jego pomnik. Teraz Opole przypomni kolarza. Będzie miał on swój most w Opolu. Most pieszo-rowerowy, który poprowadzi mieszkańców do parku 800-lecia. Miasto planuje organizacje imprezy kolarskiej, która miałaby się odbyć właśnie w okolicach wyspy Bolko.
Na zdjęciu Joachim Halupczok. Fot. Archiwum prywatne