Odra – klub mi najbliższy. Wywiad z Tomaszem Lisińskim
Tomasz Lisiński prezesem Odry Opole jest niespełna rok, ale pozytywne zmiany sportowe i mentalne są już ogromne. Zapraszamy na rozmowę, która ukazała się w miesięczniku “Opole i kropka”.
Piotr Jankowski: Dużo zmieniło się w klubie, od kiedy przejął pan dowodzenie. Odra z zespołu walczącego o utrzymanie, stała się czołowym klubem zaplecza elity.
Tomasz Lisiński: I żeby było ciekawiej, nie zaszła wielka rewolucja. Władze stowarzyszenia, które wcześniej rządziły klubem, doszły do porozumienia z miastem, że warto zmienić formułę prawną. Byliśmy spójni w swoich postanowieniach i cele sportowe, także te krótkoterminowe, udało się zrealizować. Po bardzo trudnym sezonie i walce do ostatniej minuty w rundzie rewanżowej, udało się w Opolu utrzymać pierwszą ligę. Udało nam się to w dobrym stylu, który cieszył kibiców. Wiodącą rolę w rozwoju piłki przejęło miasto z inicjatywy prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego, który mocno nas wspiera.
W tym sezonie forma została podtrzymana.
Cieszę się, że układ osób, na które postawiliśmy się sprawdził. Chcemy kontynuować naszą pracę dalej, a jesień pokazuje, że stabilizacja w składzie i sztabie szkoleniowym, daje efekty. Wyniki są bardzo zadowalające. Nadal jednak zdajemy sobie sprawę, że sporo pracy przed nami, aby rezultaty utrzymały się na tym poziomie.
To nie pierwszy raz, kiedy gasi pan pożar przy Oleskiej. Był pan jedną z osób, dzięki którym w 2009 powstała Oderka.
To był bardzo trudny czas dla klubu. Wówczas głównie z Ireneuszem Giltarem, Jackiem Nałęczem, Mariuszem Gnoińskim, Szymonem Janusem i Marcinem Saganem daliśmy impuls społeczny, aby Odra nadal istniała. Udało się zacząć od czwartej ligi. Tak zaczęła się przygoda związana z odbudową klubu, który tak naprawdę piłkarsko mógł przestać istnieć. Mając te doświadczenia sprzed lat, nie bałem się podjąć rękawicy i tym razem.
Skąd wiedział pan, że zostanie prezesem? Jako piłkarz Odry, napisał pan pracę magisterską „zarządzanie klubem sportowym na przykładzie Odry Opole”.
– Przypadki po ludziach nie chodzą. Znikąd się ta praca kilka lat temu nie wzięła… I do dziś się trochę sprawdza (śmiech)! Sport opolski zawsze był mi bliski, a Odra najbliższa. Wizje sprzed lat bez z pewnością pomagają mi teraz w pracy. Jako prezes zarządu wiem też jednak, jak wiele moich młodzieńczych wizji w rzeczywistości jest ciężko zrealizować. Część z tych rzeczy udaje mi się jednak wprowadzić. Co ciekawe, niektóre problemy z jakimi wówczas zmagał się klub, niewiele różnią się od tych dzisiejszych.
Piłkarze Odry wydają się być niezwykle zżyci z klubem.
Naszym celem jest „wszczepienie” w nich opolskiego DNA. Jednym z bardzo ważnych elementów, aby się to udało, było sięgnięcie po trenera Dietmara Brehmera, który mimo że w Opolu jako piłkarz spędził tylko pół roku, to z klubem jest emocjonalnie związany. Ta dobra praca, którą teraz wykonuje jest ściśle związana z całym sztabem szkoleniowym. Są w nim m.in. Piotr Plewnia, Tomasz Copik, Adam Kania, czyli Okaesiacy. Jestem zdania, że na każdym szczeblu klubu w pierwszej kolejności powinny być zatrudnione osoby, które czują przywiązanie i misję, jaką mają realizować. Właśnie tacy ludzie powodują, że serce klubu dobrze funkcjonuje.
Przy Oleskiej zawsze było można spotkać legendy. Teraz w końcu ulubieńcy kibiców sprzed lat są „wykorzystywani” w akcjach marketingowych klubu.
Odra ma bardzo bogatą, 75-letnią historię. Pełną wzlotów i upadków, ale przez ten czas pojawiło się tu wiele osobistości, które ciężką pracą na boisku zasłużyły sobie na szacunek. Nie możemy o nich zapomnieć. Cieszę się, że nie zamykamy się tylko na tych, którzy grali w klubie tylko w ostatnich latach. Trudno wymienić wszystkich, ale właśnie Wojciech Tyc, Wiesław Korek, Roman Wójcicki, Józef Żymańczyk czy były kierownik drużyny Mariusz Łańcucki to symbole tego klubu, które zwykle można spotkać na meczach. Zostawili tutaj w końcu kawał zdrowia i serca. Do dziś czasami krzykną głośniej z trybun, zganią, podpowiedzą. Mają do tego prawo. Tak powinno traktować się zasłużonych.
Z okazji rocznicy miały być uroczystości, jednak na drodze stanął koronawirus…
Zdecydowaliśmy się więc sygnować wszystkie tegoroczne wydarzenia tym 75-leciem. W oparciu o to, stworzyliśmy cały branding: koszulki, gadżety czy plakaty. Przygotowaliśmy także 75 unikatowych piłek z tej okazji. Postawiliśmy na małe rzeczy, które w ogólnym rozrachunku przyniosą lepszy efekt, aniżeli jedno wydarzenie, którego i tak niestety nie mogliśmy zorganizować.
Wróćmy jednak na chwilę do teraźniejszości. Młodzież z Odry wypływa na salony.
Ostatnie dwa okienka transferowe były dla naszego zespołu bardzo udane i dawno niespotykane. Do ekstraklasy powędrowali: Bartłomiej Wdowik, Patryk Janasik i Mateusz Czyżycki. To piłkarze, którzy dzięki grze w Opolu zebrali niezbędne doświadczenie, aby spróbować się w krajowej elicie. Jesteśmy naprawdę świetnym miejscem do rozwoju dla młodych piłkarzy.
Były piłkarz Odry pobił też rekord transferowy ekstraklasy…
Jakub Moder niebiesko-czerwoną koszulkę ubierał na rocznym wypożyczeniu. Zebrał cenne piłkarskie szlify i wrócił do Lecha Poznań, niemal z marszu stając się jego kluczowym piłkarzem. Teraz wraz z klubem gra w europejskich pucharach, świetnie radzi sobie w reprezentacji Polski. Odra może pełnić rolę zespołu, z którego młodzież będzie wypływała dalej. Nie mamy nic przeciwko.
Czy w akademii Odry też są tacy utalentowani piłkarze?
Mamy jeszcze sporo do zrobienia. Jest wielu zdolnych zawodników, którzy mam nadzieję już wkrótce będą stanowić o sile pierwszej drużyny. Z niczym się jednak nie spieszymy, bowiem młodych graczy do piłki na zawodowym poziomie trzeba wprowadzać stopniowo.
Po to został stworzony czwartoligowy zespół rezerw?
Młodym zawodnikom, którzy przechodzą do seniorskiej piłki brakuje jeszcze doświadczenia. Klub nie miał dla nich punktu przejściowego, gdzie tę ogładę mogliby sobie wypracować. W celu poprawy systemu szkolenia, zdecydowaliśmy się w tym roku na powołanie drużyny Odra II Opole. W pewnym momencie średnia wieku zespołu wynosiła mniej niż 18 lat. Chłopcy z roczników 2001-2003 dobrze radzą sobie ze starszymi rywalami i z meczu na mecz są coraz lepsi. Nieprzypadkowo prowadzi ich Adam Berbelicki, który ma ogromne doświadczenie w pracy z juniorami. Naszym celem w tej drużynie nie jest wynik sportowy, tylko rozwój indywidualny każdego z zawodników. To pozwoli nam w przyszłości wprowadzić zawodników do pierwszego zespołu, gdzie ten wynik sportowy stawiamy już na pierwszym miejscu.
Szukacie też talentów w regionie. Podpisaliście umowy partnerskie z kilkoma klubami z regionu.
To jeden z tych elementów, które wcześniej nie były realizowane. Bardzo chcemy wrócić do regionalnego charakteru klubu, jak było to w latach świetności Odry. Niezbędna do tego jest współpraca, a szczególnie wymiana zawodników. Polega to na tym, że gdy utalentowany gracz nie będzie już w stanie rozwijać się w niższej lidze, może dołączyć do Odry. W Opolu mamy bardzo dobre warunki dla młodych piłkarzy. Są klasy o profilach piłkarskich w PSP5 i LO IX, współpracujemy też z bursą przy „Mechaniczniaku”. Mamy też najlepszą bazę treningową w województwie i wykwalifikowaną kadrę. Jeśli piłkarz, który dołączy do nas z klubu partnerskiego będzie się świetnie rozwijał i wypłynie na szerokie wody, to w ramach współpracy ten klub partnerski, z którego do nas trafił, będzie miał profity finansowe. Musimy też wiedzieć, że w regionie jest duża konkurencja jeśli chodzi o kluby penetrujące nasz rynek. Jestem jednak przekonany, że Odra jest bardzo mocną marką na tej lokalnej arenie. Perspektywa budowy nowego stadionu i rozbudowy boisk treningowych także sprawia, że wkrótce staniemy się jeszcze bardziej atrakcyjni.
Na koniec, pół żartem, pół serio. Który Tomasz Lisiński jest skuteczniejszy – ten na boisku czy za biurkiem?
Byłem obrońcą, więc raczej skuteczność, która kojarzy mi się ze strzelaniem bramek – nie była moją mocną stroną (śmiech). W obronie daleko miałem do wirtuozerii, ale w pewnym momencie byłem świadomy, że trzeba podjąć decyzję. Albo biorę się za granie na sto procent, albo realizuję się zawodowo. Wtedy uznałem, że w karierze zawodowej będę bardziej efektywny, niż na boisku i chyba tak po prostu jest. Chcę podkreślić jednak, że moja decyzja o zakończeniu grania w piłkę była świadoma, bowiem rywalizacja na poziomie drugiej czy trzeciej ligi jest co prawda pięknym wspomnieniem, ale nie przynosi takiej radości, jak praca zawodowa w obszarze zarządzania. Skuteczność za biurkiem jest chyba większa, a pełnia potencjału nie jest jeszcze wykorzystana. Wierzę, że prawdziwe sukcesy są dopiero przed nami.
Na zdjęciu Tomasz Lisiński podczas oficjalnej prezentacji zespołu. Fot. Daria Strąk