Świąteczne Polaków rozmowy [FELIETON]

Po raz pierwszy od lat przed świętami przygraniczni Niemcy już nam nie zazdrościli cen i przestali robić świąteczne sprawunki w Polsce. Po prostu już im się nie opłaca. A nam niestety musi. I o tym, o drożyźnie, rozmawialiśmy w tym roku przy świątecznych stołach. Ciocia pozwoli karpika, bardzo dobry, karp królewski, filecik w cenie królewskich krewetek, a jeśli wziąć pod uwagę koszty transportu, to nawet droższy. A na deser ciasteczko, no może takie samo jak przed rokiem żona upiekła, ale nie za tyle samo, gdyż cukier podrożał drugie tyle od poprzedniego Bożego Narodzenia, a wytrawny serniczek to raczej nie przeszedłby jednak.

Wujek przy kompocie z suszu zaczął: co to za inflacja 17 procent, jak ja byłem na zakupach i moim zdaniem ceny podniosły się o więcej, najmniej o jakąś jedną czwartą. No to się tłumaczy wujkowi, podając łyżeczkę, bo szkoda owoce po 30 złotych kilo zostawiać w szklance, że owszem ma rację, gdyż GUS ustalając skalę inflacji bierze pod uwagę cenę około 1000 produktów, a on do koszyka wrzuca z tego na święta jakieś maksimum 2 procent i one akurat dmuchają nam średnią. Jak w tym dowcipie, że co prawda chleb nam podrożał, no ale jachty potaniały.

Na to druga ciotka, bardzo w prezesa wpatrzona, wtrąca, że to wszystko wina Tuska, ale tym razem z pewną taką nieśmiałością, niczym Anna Patrycy, gdy wspominała o podpaskach w reklamach z początków wolnej Polski po 1989. Czyli jednak i w niej duch dobrej zmiany gaśnie. Nie rozmawiajmy o polityce – proponuję , w obawie, żeby nam się wigilia nie skończyła tak, jak ta zakładowa u pracowników TVP3 Opole, którą na finał nawiedziła policja oraz pogotowie. Bo, jak zauważył jeden z internautów, jeżeli ktoś tam w żłobie leżał, to na pewno nie Jezusek.

Pić trzeba umieć, no to napijmy się – zaproponował wujek, a że już było po północy, to umiarkowanie można. Zresztą w sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy, to jest całkiem niezły pomysł. Zwłaszcza, że alkohol akurat poszedł w górę dość umiarkowanie, jeśli w ogóle. Poza tym, zauważyła druga ciotka, raczej protuskowa, nie wiadomo co nas jeszcze czeka w Nowym Roku, więc żyjmy chwilą, oraz wiecznie samosprawdzającą się przepowiednią, że lepiej już było. Co nie do końca jest prawdą, bo ciotka, ta proprezesowska, odgryzła się, że w stanie wojennym bywało gorzej.

Świąteczne Polaków rozmowy przy stole. Wbrew pozorom to one nadają ton społecznym nastrojom. Przy świątecznych stołach wygrywa się u nas lub przegrywa wybory. Ich narracja jest ważna. A jak tam ona wyglądała u Was?

Ryszard Rudnik

 

Najnowsze artykuły