Taniec Kowalskiego [FELIETON]

Poseł Janusz Kowalski, który jak wszyscy ostatnio mieli okazję zauważyć, nie obcyndala się w tańcu, zajrzał do Opola i ogłosił demontaż „układu Wiśniewskiego” , który to demontaż właśnie rozpoczyna. Działania zaczyna od zapowiedzi kontroli poselskiej w miejskich spółkach, na początek w Zakładzie Komunalnym, gdzie już od kilku miesięcy daremnie na niego czekają materiały, od czasu gdy kontrole taką zapowiedział był pierwszy raz. Na razie był złożył 21 pytań, odżałował podarowaną mu przez panią wiceprezes firmową czapeczkę oraz dziecięce wściekle kolorowe cymbałki z żółtą kokardką.

Arkadiusz Wiśniewski  przez posła Kowalskiego został zaanonsowany jako krezus, który skombinował dla siebie dwa mieszkania, podczas gdy wielu młodych ludzi nie ma za co kupić lokum. Przy czym tylko druga część jego zdania jest prawdą, gdyż prezydent Opola mieszkania kupił, w dodatku lokale, których nikt inny nie chciał.

Gdy poseł Kowalski , który w dwa lata w państwowych spółkach zarobił 2,5 miliona, zarzuca innemu krezusostwo, to zawsze  pojawia się pytanie o wiarygodność. Tak samo, gdy jego przybocznemu młodemu aktywiście mylą się daty i sugeruje, że marszałek śląski otrzymał posadę w Radzie Nadzorczej ECO po tym, gdy opuścił PiS, a było dokładnie odwrotnie. Chełstowski dostał ten przydział gdy zawiadywał PiS-em w  Katowickiem i wtedy jakoś ani młody aktywista, ani poseł Kowalski się w tej sprawie nie zająknęli. Choć pewnie tylko ten drugi miał taką okazję.

Rzecz jasna nie mogło na konferencji posła Kowalskiego zabraknąć wątku WIK, który świetnie zdaniem posła funkcjonował za czasów  Ireneusza Jakiego do momentu, gdy prezydent Wiśniewski nie wprowadził tam do zarządu nowych ludzi. Poseł stwierdził, że dziś sytuacja spółki jest tragiczna, co według członków zarządu WiK i Rady Nadzorczej nie polega na prawdzie. Ale czym ryzykuje Kowalski powtarzając te swoje kłamstwa? Najwyżej procesem, przed którym zasłoni się immunitetem poselskim. Ma już w tym wprawę. A z raportami w kwestii złego traktowania pracowników przez prezesa spółki, opiniami związków zawodowych w tej sprawie zapewne zapozna się  zapewne podczas zapowiadanej kontroli, choć już teraz, bez nich wystawił Jakiemu laurkę, co znów nam każe wrócić do wątku wiarygodności. Być może fakt, że chodzi tu o ojca jego kolegi i politycznego druha ma tu coś na rzeczy.

Jako pseudodziennikarz (w nomenklaturze Kowalskiego) z prawie 39-letnim stażem chciałbym się jednak na dłużej zatrzymać przy wątku „Czasu na Opole”. Osobiście uważam, że miażdżąca recenzja posła Kowalskiego jest dla tego periodyku najlepszą recenzją i potwierdzeniem, że idziemy w dobrym kierunku.  I za to dziękuję. Myślę, że wkrótce będzie jeszcze lepszy. Problemem dla posła Kowalskiego może być fakt, że tu nie ma jakiejś redaktor Kani, jak czasopismach grupy Orlen, gdzie można by słać donosy na teksty i dziennikarzy, gdy pojawią się treści, które są posłowi Kowalskiemu nie w smak, tak jak to zrobił latem po tekście Krzysztofa Strauchmanna  w nto poświęconemu likwidacji godzin niemieckiego i wzięcia przez rząd polskich uczniów za zakładników swoich rozgrywek z niemieckim rządem. Po czym prezes wydawnictwa biegał ze śmiercią w oczach po schodach, z pytaniem co to teraz będzie. Ja rozumiem, że taka redakcja panu pasuje, mnie nie.  Gdyby przypadkiem chciał mnie pan zaprosić dajmy na to do jakiegoś ustronnego hotelu we Wrocławiu, na rozmowę jak i o czym powinno się pisać, to od razu powiem, że się ja nie piszę.

Co do kwalifikacji zawodowych kolegów, muszę się również z panem posłem Kowalskim nie zgodzić i stanąć w ich obronie. Powiem tak, ktoś jak Janusz Kowalski, którego władza rzuca od lat w problematykę od Annasza do Kajfasza i nawet Ministerstwo Rolnictwa nie jest mu obce, powinien ostrożniej wypowiadać się o kwalifikacjach innych.

 

Ryszard Rudnik

Najnowsze artykuły