To nie jest kontrakt dla nas, a dla wyborców

Z Marcinem Oszańcą, szefem wojewódzkich struktur PSL rozmawia Ryszard Rudnik.

– Zdecydowaliście się wreszcie: PSL i Polska 2050 tworzą przed wyborami koalicję. Jakie argumenty przeważyły?

– Po pierwsze, oczekiwania wyborców są takie, żeby doszło do porozumienia, pokazania, że siły opozycyjne potrafią się skonsolidować, podkreślić to, co łączy te środowiska. Ale konsolidacji wymaga też strategia na wygranie tych wyborów. Wszystkie analizy, którymi dysponujemy wskazują, że jeśli powstaną dwa opozycyjne bloki: jeden centrowy, czyli PSL-Polska 2050 i drugi – liberalno lewicowy,  są one wstanie zdobyć zaufanie wyborców i odsunąć szkodników z PIS-u od władzy w jesiennych wyborach. Od kilku miesięcy nasi liderzy współpracowali w tej kwestii, udało się przedstawić wspólną listę spraw, jednak sukces wyborczy jest najistotniejszy i tutaj też udało się nam dogadać. Podpisaliśmy umowę koalicyjną, która jest jawna, każdy może do niej sięgnąć, co jest ewenementem na polskiej scenie politycznej. Czas zakończyć wojnę polsko-polską, zakończyć duopol, który niszczy Polskę. Dać ludziom możliwość wyboru nie mniejszego zła, ale większego dobra.

– No właśnie, po podpisaniu umowy wasi liderzy wspominali o trzeciej drodze. A tak naprawdę nie ma żadnej trzeciej drogi. Wszystkie sondaże wskazują, że jedyna jaka jest, to stworzenie po wyborach szerokiej koalicji sił opozycyjnych, również z Koalicją Obywatelską i Lewicą. Dyskredytowanie innych sił opozycji, mówienie, że są mniejszym złem, elementem duopolu, nie wzmocni jej, wręcz przeciwnie.

– Ale tu nie chodzi o odbieranie wyborców komukolwiek z opozycji, a o ofertę dla niezdecydowanych, którzy dziś mówią, że nie mają na kogo głosować. Tu nie uderzenie w Platformę ani w jakiekolwiek inne środowisko opozycji. My ze sobą współpracujemy, rozmawiamy, nawet jesteśmy na siebie skazani. Myślimy o wyborcach centro- prawicowych poglądach, którzy dotąd nie mieli alternatywy poza PIS, teraz ja mają. Rozkład sił w powyborczej koalicji w dużej mierze zależeć będzie od liczby mandatów, które poszczególne ugrupowania wprowadzą do sejmu. Im kto w koalicji silniejszy, tym więcej swoich postulatów przepchnie do programu rządzenia. I w tym sensie nie będzie duopolu.

– Jak będziecie formować listy wyborcze?

– O, formowanie list to jest największy problem. Podczas rozmów o naszej koalicji nie było tematów personalnych, regionalnych. Najważniejsze było to, żeby doszło do podpisania umowy. W tej sytuacji nie warto było zaczynać od problemów najtrudniejszych. Teraz wiemy na czym stoimy i wiemy, że diabeł tkwi w szczegółach, na nie przyjdzie czas w drugiej kolejności. Wszystko zależeć będzie od lokalnych potencjałów obu partii. Dziś nie ma rozmowy o tym, czy na przykład w Opolu pierwsze miejsce na liście będzie miał Sitnik czy Oszańca.

– A jak się dzielicie, gdy idzie o przedwyborczą aktywność: Polska 2050 penetruje miasta, wy wieś?

– Nie ma takich podziałów. Oczywiście Polska 2050 ma większe wpływy w dużych miastach, my na wsi, w miastach powiatowych, ta mapa wpływów jednak się zmienia, nasi wyborcy przesuwają się ze wsi do miasteczek i miast, takich do 100 tysięcy mieszkańców. Kampanię będziemy rozgrywali w okręgu, tam będziemy wszędzie. Jest takie powiedzenie, że kampanię wyborczą wygrywa się w Końskich, nie w Warszawie.

– Czy koalicja PSL- Polska 2050, to strategia tylko na te wybory?

–  Wszystko zależy od jej powodzenia jesienią. To może być małżeństwo na dłużej, na wybory samorządowe do sejmików, wybory do europarlamentu. Tego dziś nie można wykluczyć – więcej, prawdopodobieństwo takiego rozwiązania rośnie. Jeżeli odnotujemy duży sukces naszego porozumienia, to jaki byłby sens z niego rezygnować na przyszłość. Wszystko zależy od wyborców, czy zaakceptują naszą formułę.

– To  wcześniejsze wasze małżeństwo z Kukiz’15 nie skończyło się najlepiej…

– Tu, w opolskim okręgu tak, jednak generalnie tamten polityczny związek przyniósł jednak korzyści nie tylko PSL. Proszę pamiętać, że gdyby w poprzednich wyborach Paweł Kukiz nie wystartował z nami, pewnie wystartowałby z Prawem i Sprawiedliwością. I dziś wiemy, że taki układ przyniósłby Zjednoczonej Prawicy znacznie  bardziej stabilną większość niż ma obecnie. Dziś dzięki temu patrzymy na władzę PiS jak na kolosa na glinianych nogach, co przy innych układach nie byłoby tak oczywiste.

– Czyli w polityce trzeba patrzeć przez pryzmat efektów a nie emocji.

– Dokładnie, wyborcy rozliczają polityków nie z intencji lecz skuteczności, a jej miarą jest przede wszystkim efekt wyborczy. Wielokrotnie jako PSL dawaliśmy dowody politycznej roztropności, już w czerwcu ubiegłego roku proponowaliśmy rozwiązania, by ustrzec się przed zalewem produktów rolnych z Ukrainy, przedstawiliśmy wtedy projekt ustawy o ochronie polskiego rolnictwa.  Wówczas rządzący twierdzili, że problemu nie ma, nasza ustawa poszła do zamrażarki, i to jest właśnie dowód totalnej niekompetencji tego rządu w kwestii wsi i rolnictwa. Wystarczyło wtedy przyjąć i wdrożyć naszą ustawę ograniczającą dostęp na nasz rynek żywności z Ukrainy.

– Dziś w tej kwestii rząd gasi pożary, a przy okazji akcji gaśniczej zalewa te sfery wzajemnej wymiany żywności, które wcale nie wymagają interwencji. Polska Izba Mleka, apeluje by odwiesić embargo na ukraińskie produkty mleczne. Ukraina ostrzega bowiem, że na zasadzie wzajemności wprowadzi podobny zakaz dla nas. Tylko że my eksportujemy tam produkty mleczne o wartości ponad 10 razy wyższej niż od nich sprowadzamy.

– No widzi pan, to jeszcze jeden dowód na to jak bardzo nieudolni ludzie zajmują się w tym rządzie sprawami rolnictwa

Najnowsze artykuły