Wigilia

Wigilijny wieczór to jeden z najbardziej magicznych momentów w roku. Wiele tradycji jest wspólna dla całego, są jednak pewne różnice, charakterystyczne dla każdego regionu. W tym dla Śląska, także Opolskiego.

Według tradycji w Wigilie obowiązkiem była poranna pobudka. Dzień zaczynał się od rorat, na które pod żadnym pozorem nie można było się spóźnić. Punktualność w Wigilia była traktowana poważnie. Do tego nie można było tego dnia m.in. pożyczać żadnych przedmiotów. Wierzono, że złamanie tej zasady może sprowadzić na domowników pecha. Zakazane było też rąbanie drewna i wbijanie gwoździ gdyż to mogłoby doprowadzić do bólu zębów. Zakazane było też pranie i rozwieszanie bielizny. Unikano też prac gospodarskich (z wyjątkiem tych niezbędnych). Bardzo istotny był też podział ról. Mężczyźni ogarniali obejście, natomiast kobiety przygotowywały potrawy na wigilijny stół. Co ciekawe, jeszcze przed pierwszą wojną światową w Wigilię można było tylko podgrzewać przygotowane wcześniej dania. Zakazane było też hałasowanie. Jednak tylko do pewnej pory.

Popołudniu robiło się bardzo głośno

W niektórych śląskich, a tym samym opolskich, dworach i majątkach jeszcze na początku XX wieku popularne było strzelanie z biczów. W godzinach popołudniowych schodzili się przed dworami synowie gospodarscy i służba z całej wsi i strzelali z biczów – karwaczy na wiwat. Strzelaninie tej przypatrywał się dziedzic z rodziną, a zapłatą za wiwat był datek pieniężny. Następnie parobkowie udawali się przed probostwo i tam również strzelali na wiwat, za co od proboszcza otrzymywali na piwo. Chłopcy strzelali potem na trzech lub czterech krańcach wsi, po czym szli na wieczerzę.

Kolacja Wigilijna. Przygotowania

Tradycyjna wieczerza nie ograniczała się jedynie do serwowanych potraw. W śląskich domach panowała zasada, że do stołu można usiąść tylko będąc czystym, umytym i uczesanym. Wierzono, że pecha będzie miał ten, kto do kolacji zasiądzie brudny. Kolację spożywało się całą rodziną. Panowało też przekonanie, że przy stole należy zachować milczenie i skupienie. Chodziło o to, „żeby rodzina szanowała się i nie kłóciła cały rok”.

Bardzo istotnym elementem było takie przygotowanie  potraw by nie było konieczności odchodzenia od stołu. W przeciwnym razie rodzinę czekało nieszczęście, a nawet śmierć. Zanim napoczęto pierwszą potrawę odmawiano modlitwę. Najczęściej było to „Ojcze Nasz” lub „Anioł Pański”. Następnie łamano się opłatkiem. Opłatek był symbolem jedności i zgody w rodzinie – powszechne było przekonanie, że „kto w wilię z drugim dzieli się opłatkiem, ten nigdzie nie zaginie”. Dopiero po tym można było zacząć jeść. Na stołach, przykrytych białym obrusem, pod którym kładziono sianko, znajdowały się potrawy. Najczęściej było  ich dwanaście co miało symbolizować apostołów. W rogach izby stawiano też snopy.

Potrawy

Jako pierwszą podawano zupę. Na Opolszczyźnie dla dorosłych często była to grochówka, a dla dzieci słodka zupa migdałowa. Czasami w miejsce zupy lub jako drugie danie podawano siemieniotkę i moczkę.

Siemieniotka czyli konopionka była przygotowywana już w przeddzień wigilii, ponieważ należało wcześniej zemleć kaszę jaglaną na mąkę. Szykując siemieniotkę najpierw gotowano ziarna konopi, potem ziarno tłuczono i przecierano z wodą nawet pięciokrotnie. Konopną polewkę stawiano na piecu, zasypywano zmieloną kaszą jaglaną i gotowano. Na talerz nakładano ugotowaną na sypko kaszę tatarczną (odmiana kaszy gryczanej) i zalewano gorącą siemieniotką. W ten sposób na talerzu „spotykały się” ziarna prosa, tatarki i konopi, które miały siłę magiczną i wróżyły powodzenie.

Moczka – mocka, mouczka – jest obok siemieniotki jedną z najstarszych śląskich wigilijnych potraw obrzędowych. Pierwotnie był to gęsty sos na zasmażce z dodatkiem czosnku, gruszki, grzybów, piernika, pasternaku i in. Moczkę podawano do klusek jęczmiennych albo śląskich. Spotyka się kilka odmian moczki – śliwkową, powidłową, gruszkową, jagodową, krzonową, tj. chrzanową, grzybową, koprową, piernikową, która jest najbardziej lubianą do dziś.

Nasi przodkowie najbardziej czekali na makówki, czyli bułki moczone w słodkim mleku wymieszane z miodem i tartym makiem, z czasem wzbogacane innymi dodatkami : orzechami, rodzynkami, migdałami.

Wróżby

Kolacja wigilijna kończyła się rytuałami i wróżbami. Resztki i okruszki z wigilijnego stołu podawano bydłu, zakopywano w ogrodzie lub rozrzucano po polach, nigdy jednak nie wyrzucano do śmietnika. Tradycją było także podawanie opłatka domowym zwierzętom.

Psom, kogutom, gąsiorom i kaczorom dawano kawałek chleba z czosnkiem, aby każdy z nich dobrze pilnował domostwa i zachował zdrowie i czujność. Ślązacy obwiązywali drzewka owocowe (słomą, którą uprzedni zaścielano stół lub jeden ze snopów), aby lepiej owocowały.

Najobszerniejszy zespół wróżb dotyczył przyszłości, szczęścia, zdrowia, długości życia:

– spod obrusa wyciągano źdźbło siana i z jego długości wróżono długość życia,

– przed udaniem się na spoczynek gospodyni napełniała łupiny orzechowe solą – każda łupina przeznaczona była dla jednego członka rodziny. Jeśli nazajutrz w którejś łupinie sól była roztopiona, wróżyło to śmierć tego, komu łupina była przypisana.

Na różne sposoby wróżono, czy zagrodę czeka błogosławieństwo, czy klęski żywiołowe:

– stawiano rzędem cztery garnki dnem do góry, a pod garnkami chowano: pieniądz, kromkę chleba, kawałek węgla i czepek, które oznaczały odpowiednio: wiele pieniędzy, nie zaznanie biedy, śmierć i zamążpójście, w zależności od tego, który garnek się wybrało.

– w miednicy puszczano łupinę orzecha – jeśli łupina pływała blisko brzegu znaczyło to, że dana osoba będzie przebywać w domu, a gdy pływała na środku, że będzie podróżować.

– wierzono, że sen z nocy wigilijnej spełni się do następnej Wigilii.

Rozpowszechnione były wróżby matrymonialne, dzięki którym dziewczęta miały nadzieję dowiedzieć się wszystkiego o swoim przyszłym zamążpójściu:

-najczęstsze było zamiatanie izby na opak, tj. od drzwi ku oknom, a śmieci należało wyrzucić za płot i słuchiwać, skąd dobiegnie głos psa, ponieważ stamtąd miał nadejść kawaler

– potrząsanie płotem i wymawianie formuły: „trzęsę cię płotku, skąd przyjdziesz chłopku?”, wtedy również nasłuchiwano szczekania psa, które wskazywało skąd ma nadść narzeczony

– dobrą wróżba było ustawienie się rzuconego przez ramię buta czubkiem do drzwi

– liczenie przyniesionych do izby drewek – parzysta liczba wskazywała życie w parze

– umieszczenie na progu izby kości – której dziewczyny kość najpierw pochwycił pies, ta pierwsza miała iść za mąż

Tradycja nakazywała obowiązkowe uczestniczenie w pasterce. Zapewniano sobie w ten sposób szczęście osobiste w nowym roku. Drogę na pasterkę oświetlano sobie smolnymi szczapami, każdy jednak winien był iść osobno i w skupieniu, a nie w gromadzie. Starano się nie przyjść jako ostatni na nabożeństwo, aby nie być uznanym za zmorę. Złą wróżbą był upadek w drodze do kościoła. Kto pierwszy wracał z pasterki, ten pierwszy miał ukończyć żniwa, a dla panien była to wróżba matrymonialna.

Na Śląsku choinka pojawiła się na przełomie XIX i XX wieku. Jednak jeszcze w latach ’30 nie brakowało osób nawołujących do porzucenia tej protestanckiej tradycji. Przed pojawieniem się choinki najpopularniejszym elementem był żłobek.

 

Najnowsze artykuły