Wilq Superbohater czuwa nad Opolem

Od jakiegoś czasu nad osiedlem Armii Krajowej w Opolu góruje Wilq Superbohater. O kulisach powstania zarówno samego muralu na bloku przy ul. Jana Bytnara Rudego, jak i całej serii kultowych komiksów rozmawiamy z Bartoszem Minkiewiczem, ich współtwórcą.

Czy ZWM (dziś os. AK – przyp. red.) jest już bezpieczny, skoro pilnuje go Wilq?

– Dobre pytanie! Myślę jednak, że nie można na nie odpowiedzieć jednoznacznie. Pamiętajmy, że Wilq zawsze na tym ZWM-ie był. Ale faktycznie, od paru tygodni góruje na ulicą Jana Bytnara Rudego. Tyle, że trzeba też mieć na uwadze fakt, iż superbohaterowie przyciągają również „tych złych”…

…jak choćby kosmitów chcących zamalować mural z wizerunkiem superbohatera?

– Dokładnie. Co zresztą widać po naściennym malowidle, które zostało zapaskudzone przez obcych (śmiech).

Jest Pan dumny ze wspomnianego malowidła, które upamiętnia bohatera pana komiksu?

– Kto by nie był? To w końcu ciekawe ukoronowanie ponad 20 lat historii Wilqa. I przy tej okazji ogromne ukłony należą się Dominice Bilik, która w ogóle wpadła na taki pomysł, przekonała nas – mnie i brata, z którym tworzymy komiksy, załatwiła wszystkie pozwolenia od spółdzielni, wsparcie miasta oraz artystów z Grupy Murki, którzy wykonali mural. Wspaniała, niezwykle kreatywna kobieta, którą poznałem kilka lat temu. Ja wziąłem na siebie tylko zaprojektowanie graficzne malowidła. Reszta to już ciężka praca innych osób. Kłaniamy się w pas i dziękujemy za to, co dla nas zrobili.

Myślę, że przy tak szczególnej okazji możemy nieco opowiedzieć o kulisach powstawania komiksu, z którego teksty zna wiele młodszych i starszych osób. Powiedzenia takie jak „dziwnym nie jest” obrosły już przecież legendą!

– Wszystko zaczęło się od szkolnych karykatur w II Liceum Ogólnokształcącym w Opolu. Na lekcjach zamiast notować, wolałem rysować. Tworzyłem podobizny kolegów i koleżanek z klasy, opowiadałem przez nie różne historie. Widziałem, jak żywo na to reagowali. Jedni chcieli znaleźć się na kartkach moich zeszytów, inni wręcz odwrotnie, ale mało kto przechodził wobec tego obojętnie. Ja jednak wciąż myślałem o tworzeniu realistycznych komiksów, takich jak chociażby „Thorgal”. Poszedłem na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, marzyłem o byciu twórcą innych komiksów niż te karykatury.

Koniec końców pozostał Pan przy prostej, wręcz uznawanej przez niektórych za prymitywną, kresce.

– Już będąc na studiach odgrzebałem swoje komiksy i kilka z nich po odświeżeniu, ale z zachowaniem niechlujności kresek, brzydoty i bijącego z nich undergroundu, wysłałem na Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi. Prace pojawiły się na wystawie pokonkursowej, a ja mogłem poobserwować ludzi, którzy je oglądali. Widziałem, że się przy nich zatrzymują, śmieją się, choć nie znają szerokiego kontekstu tych wszystkich historii, ani poszczególnych smaczków. Jednak mimo to zauważyłem, że ich to bawi. Potem moje rysunki pojawiały się też w magazynie „Produkt” Michała „Śledzia” Śledzińskiego, gdzie także dostałem dobry odzew ze strony czytelników. Stwierdziliśmy więc z bratem, że warto spróbować wydawać nasze komiksy w formie zeszytów ze zbiorem kilku różnych historii.

No właśnie, bo za „Wilqiem Superbohaterem” stoi nie tylko Bartosz Minkiewicz, ale też Tomasz, jego brat.

– Tak, od zawsze działamy razem. Choć rysuję ja, to obaj wymyślamy scenariusze. Mamy tak podobnie absurdalne poczucie humoru, że nie muszę sprawdzać jego scenariuszy. Właściwie od razu mogę przystąpić do rysowania, bo wiem, że nieważne, kto wymyśli dane story, i tak będzie ono dobre.

Przejdźmy zatem do sedna: kim jest Wilq? Czy ma swoje odbicie w rzeczywistości?

– Oczywiście. To mój dobry kolega ze wspomnianego już II LO.

Czy, podobnie jak Wilq, był nieco marudny, zgorzkniały?

– Pewnie! Był bardzo charakterystyczny w swoim zachowaniu, miało to swój urok, bo był „jakiś”. No i był mi też bardzo pomocny. W zasadzie można powiedzieć, że był moim „mecenasem sztuki” w latach młodzieńczych. Proszę sobie wyobrazić, że podczas gdy ja rysowałem w jego zeszycie kolejne karykatury, on sporządzał mi notatki z lekcji. Mnie pomagało to rozwijać swój talent, a on miał te „dzieła” zawsze przy sobie. Stwierdziłem więc, że to jego poświęcenie musi zostać jakoś wynagrodzone.

Inne komiksowe postaci to również inspiracje z klasy, jak rozumiem?

– Tak, tak. Czy dobre, czy złe – wszyscy istnieją w rzeczywistości.

A czy nie ma Pan wrażenia, że Wilq jest postacią znaną bardziej poza Opolem, bądź nawet Opolszczyzną, niż w samej stolicy regionu?

– Ciężko im powiedzieć. Od studiów nie mieszkam w Opolu, więc nie mam możliwości sprawdzenia tego. Ale wciąż przez media społecznościowe docierają do mnie sygnały właśnie z rodzinnego regionu, że mieszkańcy są zadowoleni, że mają swojego superbohatera. Wyłapują też lokalne smaczki i tak dalej.

Od 2019 roku „Wilqa” można oglądać również w formie animowanej na platfomie Ipla. Czy prace nad serialem były wyzwaniem?

– Na pewno był to bardzo ciekawy i zarazem długotrwały proces. Animacja być może powstałaby wcześniej, ale po drodze zmieniali się inwestorzy, pomysły, osoby zaangażowane w ten projekt. Koniec końców zrobiliśmy serial z Leszkiem Nowickim z Flat Foot Films, który był nam najbliższym partnerem w tym zamieszaniu (śmiech). Producentem została firma TFP. Samo rysowanie tej produkcji było niezwykle ekscytujące. Angażowaliśmy się w każdy etap, to nie było tak, że ktoś kupił od nas licencję i robił, co mu się podobało. Nie. Serial też jest „nasz”, dzięki czemu nawet taka wersja „Wilqa” ma swojego pierwotnego ducha.

Czego Wilq może nauczyć czytelników?

– Prawdę mówiąc, to my nie chcemy niczego uczyć, umoralniać czy przestrzegać przed czymkolwiek. Wilq jest wulgarny, choć ta wulgarność nie jest sztuką dla sztuki, bo bardzo dosadne zwroty są po prostu formą ekspresji – nie mają na celu kogokolwiek obrazić czy upodlić, tylko rozśmieszyć. Warto mieć też na uwadze to, że to komiks dla dorosłych ludzi, którzy są już jakoś ukształtowani. Moje rysunki mają bawić, dawać radość, a nie mówić jak żyć. Od początku trzymamy się tej zasady, ale – wiadomo – ludzie wyciągają z tego to, co chcą. Taka rola czytelnika – może interpretować różne dzieła w dowolny sposób. I to jest w porządku.

A skąd wzięły się myśli Antoniego Piechniczka w komiksie?

– Prawdę mówiąc nie pamiętam momentu, gdy pierwszy raz ten słynny trener pojawił się w komiksie.

Może było to nawiązanie do tego, iż był on trenerem lokalnej Odry Opole?

– Niewykluczone. Aczkolwiek potrzebowaliśmy w „Wilq” kogoś, kto będzie przemycał myśli podobne do Paulo Coelho. Takie pseudogłębokie, dające do myślenia i tak jakoś wyszło. Ciekawostka: ten „bohater” komiksu oraz jego przemyślenia cieszą się wśród czytelników komiksu dużą aprobatą.

Czego życzyć twórcom „Wilqa Superbohatera” na kolejne lata?

– Wielu pomysłów na kolejne epizody z życia bohaterów z ZWM-u, Zaodrza czy Malinki, choć tych chyba nigdy nam nie braknie. No i może tego, by grono czytelników się nie zmniejszało.

 

*Rozmowa ukazała się w magazynie „Opole i kropka”

 

 

Najnowsze artykuły