Wypominki wicemarszałka i inne błędy [KOMENTARZ]

Właśnie ukazały się wyniki sondażu Forum Długiego Stołu robione w imieniu obywateli za składkowe obywateli pieniądze. Pilotująca je „Gazeta Wyborcza” w ich omówieniu wspomina o lodowatym prysznicu dla opozycji. I nic w tym dziwnego, sondaż jednoznacznie pokazuje, że wygraną dla niej gwarantuje jedynie jedna wspólna lista do sejmu. W każdym innym wariancie PiS z najbliższą mu ideowo Konfederacją są w stanie stworzyć w sejmie stabilną większość.

Jaka byłaby to koalicja – otóż jeszcze bardziej eurosceptyczna, żeby nie powiedzieć wprost antyunijna, która zupełnie inaczej rozumie unijne wartości. Jeszcze bardziej skłócona w kwestiach ustrojowych państwa, którą mimo to skutecznie lepić będzie fetysz władzy i związane z nią apanaże.  Oczywiście jest jeszcze czas na refleksję opozycyjnych przywódców, którzy mają teraz o czym myśleć. Przecież nie tylko ten jeden, sondaże od miesięcy, mimo odkrywanych afer, drożyzny, której nie da się już wytłumaczyć wojną w Ukrainie, bo ceny wielu strategicznych surowców wróciły do poziomu sprzed lutego ubiegłego roku, pokazują, że PiS odspawać od sterów władzy będzie niezwykle trudno.

I to nie jest czas dla rozmyślań wyłącznie przywódców z centrali, a również tych wojewódzkiego, regionalnego szczebla. Czasem gdy obserwuje się ich aktywność, ma się wrażenie, że istnieje w tym środowisku silna wiara, że Donald Tusk załatwi za nich wszystko. Dlaczego akurat on? Nie czarujmy się, wielka szkoda, ale opozycja ma tylko jednego charyzmatycznego przywódcę. Na brawurowych  spotkaniach z elektoratem jednoznacznie pokazuje on gdzie jest przeciwnik. Tego azymutu w Opolu nie widać.

Na przykład gdy się czyta ostatni wywiad wicemarszałka Zbigniewa Kubalańcy, prominentnego działacza PO, którego na łamach nto udzielił szefowi opolskiego ośrodka TVP3. Otóż tam „czarnym ludem” jest prezydent Opola, bliski współpracownik Rafała Trzaskowskiego, szef opolskiego Ruchu Tak! Dla Polski, który to ruch ma iść do sejmowych wyborów na wspólnej liście z partią marszałka Kubalańcy. Tymczasem rozmówca, ku wyraźnej satysfakcji autora, wypomina tam prezydentowi  Wiśniewskiemu współpracę z Patrykiem Jakim, Januszem Kowalskim, które to cohabitation  już od lat jest nieaktualne. Czemu i komu to ma służyć, oprócz rzecz jasna rządzącym, co z tego ma zrozumieć opozycyjny elektorat? Idziecie razem, a jednak oddzielnie, czy  jak? Gdyby Wiśniewski schylił się do poziomu argumentów Kubalańcy, pewnie teraz przypomniałby, z jakiej listy do sejmu po raz pierwszy startował wypominany mu Kowalski, w jakiej partii raczkował w polityce i z którą panią obecną senator KO próbował „reformować” opolskie struktury Platformy Obywatelskiej.

To jest właśnie poziom absurdu, który rozwala robotę Tuska na podwórku opolskim: trzeciorzędne,  często osobiste animozje, oparte na nieistniejących od lat przesłankach, wywlekane do poziomu aktualnych problemów, które skutecznie osłabiają wagę celów pierwszorzędnych. Na łamach i falach  rządowych mediów regionalni opozycyjni koryfeusze dają się rozprowadzać jak dzieci. Bo prawda, panie i panowie z opozycji, jest taka, że prawdziwych politycznych fighterów, takich jakim na regionalnym podwórku w waszym obozie jest chyba tylko poseł Witold Zembaczyński, oni do siebie nie zapraszają. Ponieważ wiedzą, że w jego wykonaniu po propagandowych celach, które przed nimi stawiają ich polityczni dysponenci, nawet kurz by nie pozostał.

Ryszard Rudnik

 

Najnowsze artykuły