Zamordowany strzałem w tył głowy, dzisiaj rocznica

„Ja już żyć nie mogę, mnie wykończono, Oświęcim to była igraszka” – mówił  w przerwie rozprawy, po brutalnym śledztwie, w więzieniu mokotowskim Witold Pilecki, obrońca Polski z 1920 r., ochotnik do Auschwitz, uczestnik Powstania Warszawskiego i żołnierz 2. Korpusu Polskiego gen. Andersa. 25 maja 1948 roku, dokładnie o 21:30 komuniści wykonali na nim wyrok śmierci. Zginął od strzału w tył głowy…

Zdaniem brytyjskiego historyka prof. Michaela Foot’a, był jednym z sześciu najodważniejszych ludzi na świecie walczących w konspiracji podczas II wojny światowej.

Na śmierć został skazany 15 marca 1948 roku. Po orzeczeniu wyroku sędziowie sporządzili tajną notatkę: „Z uwagi na popełnienie przez skazanych Pileckiego i Płużańskiego najcięższych zbrodni zdrady stanu i Narodu, pełną świadomość działania na szkodę Państwa i w interesie obcego imperializmu, któremu całkowicie się zaprzedali (…) na ułaskawienie nie zasługują”.

Witolda Pileckiego oskarżono o prowadzenie działalności szpiegowskiej na rzecz 2. Korpusu Polskiego gen. Andersa oraz o to, że „czynił przygotowania do gwałtownego zamachu na funkcjonariuszy MBP”; pojawiły się też zarzuty o posługiwanie się fałszywymi dokumentami i nielegalne posiadanie broni palnej.

Z ramienia MBP śledztwo nadzorował i wyrok zatwierdził jeden z największych zbrodniarzy stalinowskich płk. Józef Różański (Goldberg). W śledztwie uczestniczył również płk Adam Umer (Humer), przed wojną student prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu podpisał i nad przebiegiem sprawy Pileckiego „czuwał” Zastępca Naczelnego Prokuratora Wojskowego do spraw szczególnych, późniejszy Prokurator Generalny ppłk Henryk (Hersz) Podlaski, odpowiedzialny za brutalne śledztwa i łamanie praworządności, stosujący różnorodne formy nacisku na sędziów. Oskarżycielem był wiceprokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej mjr Czesław Łapiński, były AK-owiec, mający na rękach krew wielu Żołnierzy Wyklętych, jak wspomina Zofia Pilecka, wyjątkowo zaciekły i zajadły w czasie rozprawy. Wyrok śmierci na Pileckiego wydali dwaj sędziowie orzekający jeszcze przed wojną, w czasach stalinowskich posyłali na śmierć żołnierzy podziemia niepodległościowego: ppłk Jan Hryckowian, przewodniczący składu sędziowskiego, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Drugim sędzią był kpt. Józef Badecki, sędzia wojskowy, absolwent Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie. Ławnikiem, tylko jednym, co było niezgodnie z wówczas obowiązującym prawem, był kpt. Stefan Nowacki z Informacji Wojskowej, natomiast protokolantem Ryszard Czarkowski, który potem twierdził, że z powodu psychozy, jaką u niego stwierdzono po pobycie w Treblince, nie pamięta procesu Pileckiego. Dowódcą plutonu egzekucyjnego był Piotr Śmietański, zwany katem Mokotowa. Zabił Pileckiego strzałem w tył głowy.

Ostatnią drogę rotmistrza opisał po latach ks. Jan Stępień, który pod koniec lat 40. był również osadzony w katowni ubeckiej na Mokotowie: „Nie zapomnę tego widoku. Prowadzono dwóch skazanych. Pierwszy pojawił się Witold Pilecki. Miał usta zawiązane białą opaską. Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. I  nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego… A potem salwa”.

Z całą pewnością obóz zmienił Pileckiego. Podobnie jak wielu innych więźniów cierpiał na to, co obecnie nazywamy zespołem stresu pourazowego (PTSD). Było mu ciężko opowiadać o swoich doświadczeniach osobom, które tego nie przeżyły. Zdumiało mnie, kiedy dowiedziałem się od jego syna Andrzeja, że rotmistrz nigdy nie mówił swojej żonie Marii więcej, niż kilka słów na temat swojego zadania. Sądzę, że pod koniec życia szukał sposobów, aby odbudować więź z rodziną  – opowiada Jack Fairweather, autor bestselleru „Ochotnik. Prawdziwa historia tajnej misji Witolda Pileckiego”.

„Słyszałem wiele wyznań poczynionych przez moich znajomych przed ich śmiercią” – napisał Pilecki tuż przed pojmaniem przez komunistów. „Wszyscy oni zachowywali się w ten sam nieoczekiwany sposób: żałowali, że nie dali wystarczająco innym ludziom; wystarczająco serca, prawdy… jedyną rzeczą, która pozostała po nich na świecie, jedyną rzeczą, która była pozytywna i miała trwałą wartość, było to, co mogli dać od siebie innym.”

Pilecki może być z siebie dumny, Pamiętamy o jego niezwykłym życiu, o jego bohaterstwie. Opole też pamięta. Imieniem tego wspaniałego człowieka nazwano w naszym mieście ulicę, a kilkanaście dni temu odsłonięto jego pomnik.

Na zdjęciu Witold Pilecki na ławie oskarżonych 1948 r (pierwszy od lewej). Fot. Institute of National Remembrance Archive, Domena publiczna.

Na podstawie m.in. książki Jacka Fairweathera oraz tekstu na stronie IPN Agnieszki Wygody pt.: „Wyrok na Witolda Pileckiego”.

Dariusz Król

Znawca futbolu, pomysłodawca i były redaktor naczelny ogólnopolskiego tygodnika „Tylko piłka”. W przeszłości także dziennikarz tygodnika i dziennika Gazeta Opolska (m.in. kierownik działu sportowego). Obecnie redaktor magazynu „Opole i kropka” i Czasu na Opole, w których zajmuje się głównie tematami z życia miasta, historią i sportem.

Najnowsze artykuły