Sportowa nadzieja z Opola: karate uczy charakteru

Ostatnimi czasy nie tylko w Opolu coraz bardziej popularne stają się nowoczesne odmiany sportów walki. W naszym mieście jednak bardzo dobrze radzą sobie także przedstawiciele tradycyjnych ich odmian. Jak choćby karate kyokushin.

Doskonałym przykładem może być choćby Hanna Marciniak, aktualna mistrzyni Polski w kategorii młodzieżowców czy niedawna mistrzyni kraju i brązowa medalistka mistrzostw Europy juniorek. Zawodniczka Champion Klub Karate Kyokushin Opole to uczennica II LO i tegoroczna maturzystka, aczkolwiek to nie jedyny ważny egzamin, który czeka ją w tym roku*…

Trudno nie zadać takiego pytania: dlaczego karate?
Hanna Marciniak: Gdy zaczynałam naukę w szkole podstawowej to mój starszy kuzyn uprawiał karate w Lewinie Brzeskim czyli niedaleko mojej rodzinnej miejscowości Łosiów. Spodobało mi się to i mama – widząc moje coraz większe zainteresowanie – zapytała czy też chciałabym to trenować, a ja się zgodziłam. Czyli tak naprawdę to ona zaprowadziła mnie na pierwsze zajęcia. I trwa to tak już blisko 11 lat. Choć tak poważniej weszłam w ten sport gdy poszłam do pierwszej klasy liceum w Opolu.

I wtedy przyszły też pierwsze poważniejsze sukcesy.
– Tak. I choć najwięcej wyrzeczeń kosztował mnie medal mistrzostw Europy, bo wtedy też było najwięcej pracy i treningów, to szczerze mówiąc najbardziej zadowolona jestem z ostatniego osiągniecia, jakim było zdobycie tytułu mistrzyni kraju młodzieżowców. Dlatego, że to jednak coś nowego. Przede wszystkim inna kategoria wiekowa i ja startowałam jako najmłodszy rocznik.

Sporym wyzwaniem w tak młodym wieku jest też połączenie nauki karate z nauką w szkole. Jak to wszystko wygląda u ciebie?
– Teraz jestem tak naprawdę „off season” bo przygotowuję się właśnie do matury. Niemniej od pierwszej klasy liceum wszystko wygląda często dość podobnie. Mam dziewięć treningów w tygodniu, z czego jeden dzień jest wolny. Kluczem tutaj jest organizacja: czasu na trening i czasu na naukę plus znalezienie paru wolnych chwil. Nie ukrywam, że kosztowało i wciąż kosztuje to wiele wyrzeczeń. Choćby w życiu towarzyskim. Mam jednak tak fajnych znajomych, że często to rozumieją.

Faktycznie treningi karate są tak ciężkie jak czasem widuje się to na różnego rodzaju filmach? Bo na pewno nie są monotonne…
– Lekkie nie są, ale na pewno też nie monotonne. Choćby dlatego, że nie są to tylko zajęcia w sali. Moje przygotowania składają się także m. in. z treningów uzupełniających czy biegowych czy to w siłowni. Zresztą treningi typowo karate są bardzo różnorodne, nie tylko szlifowanie techniki czy uderzenia w powietrze. Dużo jest pracy nad koordynacją. Tak naprawdę wszystko zależy od etapu przygotowań na dane zawody. I np. im jestem bliżej jakiegoś turnieju to tym bardziej te zajęcia przechodzą z siłowych na szybkościowe. W odpowiednim czasie zaczynamy także walki.

Rozumiem, że silna wola jest mocno w cenie…
– Większość treningów, które mam zaplanowane – oprócz tych na sali – tak naprawdę wykonuje sama i faktycznie to wymaga dużo samozaparcia. Bo często jest tak, że to czy trening zostanie zrobiony czy nie, to tak naprawdę zależy tylko ode mnie i od mojej woli. Przecież nikt mnie nie widzie i mogę czegoś nie zrobić i później powiedzieć trenerowi, że zrobiłam, o czym oczywiście nie ma mowy. Tak czy inaczej bardzo się cieszę na treningi w grupie. Gdy się trenuje z kimś innym to można się porównać, jest całkiem inaczej. To na pewno daje sporą dawkę motywacji.

Masz jakiś swój sposób na jej ewentualny spadek?
– Nie zawsze jest łatwo, ale zawsze staram się widzieć cel. I do niego dążyć. Jeżeli są np. jakieś zawody to wyobrażam sobie siebie na pierwszym miejscu i robię wszystko, żeby to potem było możliwe do realizacji.

Ktoś kiedyś powiedział, że „karate to nie tylko sport, to także kręgosłup moralny”.
– Faktycznie tak jest, choć oczywiście można tak powiedzieć również o wielu innych sportach. Z karate jednak wiąże się też cała kultura japońska. Jej podstaw także się uczymy od najmłodszych lat. Wpajane są nam różne wartości, jak choćby szacunek do starszych. Każdy sport buduje samozaparcie, samodyscyplinę i dążenie do celu. Czasem tę różnicę charakterów widać już na etapie liceum (śmiech).

Już teraz wiesz, że chcesz poświęcić się karate czy równie ważne będą dla ciebie kariera zawodowa czy naukowa?
– Jeżeli chodzi o karate, to nie ma co w Polsce nastawiać się wielką karierę sportową, tym bardziej, że to sport nieolimpijski. Mam nadzieje jednak, że będzie ze mną przez całe życie. I jeżeli np. przez studia czy pracę nie uda mi się osiągnąć zbyt wielu sukcesów, to nawet dla samej siebie będę chciała je trenować jak najdłużej.

W takim razie jakie są twoje sportowe marzenia? W tej bliższej i dalszej perspektywie…
W bliższej to czeka mnie egzamin na czarny pas podczas obozu letniego, bo aktualnie mam brązowy z czarną belką. W międzyczasie powrót do normalnych treningów i przygotowywanie się do następnych wyzwań. Na pewno będą to mistrzostwa Europy młodzieżowców, a potem znowu walka o prymat w kraju. Patrząc dalej to z kolei moim celem jest światowy czempionat w Tokio, który jest organizowany co cztery lata.

Starcza ci w tym wszystkim czasu na coś więcej aniżeli karate i nauka?
– Jeżeli mam więcej wolnego, aniżeli tylko chwilę, co na przestrzeni tygodnia czy miesiąca nie zdarza się zbyt często, to przede wszystkim staram się odpocząć psychicznie. I wtedy najbardziej lubię wyjścia ze znajomymi. Zdarza się też, że włączę sobie jakiś film.

Gatunek karate także wchodzi w grę? Jak choćby popularny ostatnio serial „Cobra Kai”.
– Owszem, oglądałam to, ale osobiście z dystansem podchodzę do takich rzeczy. W rzeczywistości to wszystko wygląda inaczej, więc z reguły staram się odpoczywać przy innego rodzaju produkcjach.

Musiałaś kiedyś wykorzystać swoje umiejętności poza matą?
– Były różne, mniej przyjemne sytuacje. Nigdy jednak nie doszło do rękoczynów. Zawsze staram się porozmawiać, bo tak naprawdę karate służy do samoobrony. Czasami jednak gdy znajomi proszą, żeby zaprezentować jakąś „obrotówkę” w powietrzu to z reguły nie odmawiam (śmiech).

Jak rodzice zapatrują się teraz na to, że wciąż walczysz?
– Jest z tym trochę trudniej, bo skończyłam wiek juniorki, w związku z czym przestałam walczyć w ochraniaczach, więc na zawodach mam je tylko na biuście i piszczelach. Mama wiec troszeczkę się obawia, jednak mimo wszystko wie, że sprawia mi to dużą radość. Razem z tatą uważają, że dopóki nie koliduje to z moimi obowiązkami szkolnymi to mogę dalej się w tym realizować.

Poleciłabyś komuś uprawianie karate, choćby rekreacyjnie i bez względu na wiek?
– Zawsze warto zacząć uprawiać jakikolwiek sport. W moim klubie jest sporo osób, które przyszły na trening naprawdę późno i są zadowolone. Najważniejsze to się nie zrażać i nie zniechęcać, a siłę brać z najmniejszych nawet postępów, z tego progresu, który się uzyskało. To zawsze napędza.

Fot. Materiały klubu

*Wywiad ukazał się w lutowym wydaniu magazynu „Opole i Kropka”.

Najnowsze artykuły