Młócka otwocka [KOMENTARZ]

Posłanka PO Kinga Gajewska przyjechała do Otwocka, by przez megafon przekazać info, że rząd PiS sprzedał mieszkańcom Afryki 250 tysięcy wiz, w tym wiele na straganie. Policja potraktowała wystąpienie posłanki jako zakłócenie spotkania mieszkańców miasta z premierem Morawieckim, które odbywało się kilkaset metrów dalej i otoczyła posłankę kordonem. Posłanka poinformowała, że jest posłanką, ale to policji nie wystarczyło. Policja nie ma obowiązku znać wszystkich 460 posłów – czytamy w oświadczeniu Policji. Słusznie, dlatego posłanka powinna się od razu wylegitymować, lecz nie zdążyła, gdyż została złapana za ręce i siłą prowadzona do radiowozu. Trudno jest wyciągnąć legitymację nie mając wolnych rąk.

Ręce zwolniono jej gdy siłą została wepchnięta do radiowozu, wtedy nadszedł dowódca oddziału i zapytał posłankę dlaczego nie okazała legitymacji wcześniej. Gdyby zadał jej to pytanie od razu w miejscu zatrzymania, nie musieliby jej ciągać po sukach, ale zdaje się o to chodziło, żeby jednak to zrobić i uniemożliwić jej dalszy protest.

W związku z incydentem pojawił się pomysł posła Zjednoczonej Prawicy, wiceministra obrony  Marcina Ociepy, by posłów pozbawić immunitetu, czyli się nie patyczkować. Rzecz w tym, że immunitet poselski nie ma tu nic do rzeczy. Każdy obywatel w demokratycznym państwie ma prawo do cywilizowanych form wyrażania protestu, a wypowiadanie kwestii przez megafon, które nie są nieobyczajne, nie zakłócają innej masówki, bo nie są tam słyszalne, do takich należy.

Chyba, że poseł Ociepa ma inną wizję państwa o standardach zamordystycznych bardziej niż demokratycznych, ale to trzeba by powiedzieć wprost a nie ściemniać o jakichś immunitetach. Idą wybory i ludzie chcieliby wiedzieć na czym właściwie stoją i czy czasem głosując 15 października na posła Ociepę na przykład nie będą głosowali na jakiś ruski ład.

Ryszard Rudnik

Najnowsze artykuły