Naciski i przecieki

– Nie ma w tym niczego dziwnego, że w kwestii kontroli w firmie kierowanej przez jego ojca Ireneusza interweniowałem w Państwowej Inspekcji Pracy – wyjaśnia Patryk Jaki.  W tej sprawie – argumentuje – on i jego ojciec organizują liczne konferencje prasowe, próbują ze swoimi argumentami dotrzeć gdzie się da. No skoro to nic dziwnego, dlaczego w trakcie tych licznych konferencji ani razu Patryk Jaki o tych odwiedzinach nie wspomniał i sprawa wyszła na jaw dopiero dzięki dziennikarzom Interii? Skoro zarzuty o mobbing w opolskim WiK w wykonaniu jego ojca są dymane i na polityczny użytek, dlaczego europoseł Jaki spokojnie nie czeka na wyniki kontroli niezależnych komisji i instytucji, tylko biega po gabinetach PIP jako instytucji kontrolującej, oraz wyznacza spotkania dziennikarce TVN w Ministerstwie Sprawiedliwości ( jako osobie piszącej), z którym to ministerstwem nie ma już nic wspólnego, oprócz kolegów, którzy go tam wpuścili. Być może chodzi o to, by pokazać kto tu jeszcze rządzi. Patryk Jaki swoją wizytą w PIP tylko spotęgował  wrażenie, że sam ma w kwestii zarzutów o mobbing w WiK wątpliwości.

Jeśliby tę samą metodę europoseł Jaki stosował w kontaktach z Polskim Funduszem Rozwoju, prędzej dałoby się zrozumieć, dlaczego ten udziałowiec WiK wyznaczył już szóstego przedstawiciela w Radzie Nadzorczej spółki w ciągu pół roku, co jest w ogóle jakimś rekordem świata. I każdy z tych przedstawicieli informuje, że zanim będzie decydować o przyszłości prezesa, musi się zapoznać z materiałami dotyczącymi zarzutów wobec niego o mobbing, po czym jak się już zapozna, zastępuje go kto inny, który również się zapoznaje, i tak w kółko. W ten sposób rodzi się wrażenie, że PFZ nie reprezentuje w spółce WiK interesów skarbu państwa, a interes rodziny Jakich.

Jest taki słynny cytat posła Tadeusza Cymańskiego, kolegi partyjnego europosła Jakiego zresztą: „Naciski, naciski. A przecieki?”. No proszę, i mamy tu jedno i drugie.

Ryszard Rudnik

Najnowsze artykuły