Prezes Odry: Chcemy rozwijać klub pod wieloma względami [ROZMOWA]

Wcale nie tak dawno, bo pod koniec maja piłkarze Odry Opole zakończyli piąty sezon z rzędu na zapleczu elity, a już w połowie lipca rozpoczną kolejny. To dobry moment by porozmawiać z prezesem klubu Tomaszem Lisiński, o tym co za nami i o tym co przed nami*.

Z perspektywy czasu jak oceniacie minione rozgrywki?
– Posługując się terminologią szkolną, to śmiało postawię piątkę z minusem. Na pewno duży wpływ na takie postrzeganie miał awans do baraży o których przed startem rozgrywek po cichu marzyliśmy. To cieszyło tym bardzie, że nasz potencjał finansowy raczej nie wskazywałby na to, iż mamy na to szansę. Ten minus z kolei to ze względu na to, że jednak odpadliśmy w półfinale tego etapu i to było małe rozczarowanie, ale to taki czysto sportowy żal.

Czyli nie było oddechu ulgi, że nie trzeba będzie „kombinować” z licencją, ze stadionem itd.
– Od samego początku zakładaliśmy, że nasza gra w ekstraklasie będzie wymagała wiele ciężkiej i dodatkowej pracy. Byliśmy jednak na to przygotowani, bo dochodząc tak daleko nie chcieliśmy w żaden sposób powiedzieć „stop, już starczy”. Przedstawiciele klubu czyli zarząd, ludzie, społeczeństwo wokół, a w szczególności drużyna i trenerzy, wychodziliśmy z założenia, że skoro zaszliśmy tak daleko, to chcemy jeszcze dalej. Na pewno więc po tym ostatnim gwizdku w Kielcach najbardziej odczuwalną myślą był niedosyt.

Załóżmy jednak, żebyście awansowali. Z jakimi zadaniami musielibyście się zmierzyć?
– Nie chciałbym hipotetyzować, ale mieliśmy na to pomysł. Na pewno jednak musielibyśmy grać poza Opolem, co byłoby już na starcie sporym utrudnieniem. Czekałoby nas znacznie więcej pracy logistycznej, która już dzisiaj jest skomplikowana z racji tego, że nasz obiekt nie spełnia warunków 1 ligi, a co dopiero najwyższego szczebla. Trzeba byłoby choćby dopiąć kwestię stadionu zastępczego, bo ten w razie czego mieliśmy. Niemniej wszystko to wiązałoby się z ogromem pracy i to takiego typu, której chyba do tej pory w Odrze nikt nie wykonywał. Byłoby trudno, ale szkoda, że nie dowiemy się o tym już teraz.

Wróćmy zatem na ziemię i porozmawiajmy o tym co przed wami. Przede wszystkim budowa drużyny. Odeszło ośmiu graczy, przyszła podobna liczba nowych… Można mówić o małej rewolucji kadrowej?
– Nie, o rewolucji nie, raczej o ewolucji. Odeszło ośmiu zawodników z kadry liczącej mniej więcej 25 piłkarzy, ale tak naprawdę, patrząc przez pryzmat końcówki sezonu, to z podstawowych na finiszu graczy, pożegnaliśmy tylko Miłosza Trojaka, który został wykupiony przez Koronę Kielce i przeszedł do ekstraklasy. Do większości z tych zmian zatem się przygotowywaliśmy. Chcemy zrobić wszystko żeby ten zespół nie był gorszy od poprzedniego. Kręgosłup drużyny zostaje bez zmian. Plan jest taki by by ci którzy doszli, jeszcze mocniej naciskali na tych, którzy występowali w podstawowym składzie pod koniec poprzednich rozgrywek i bardzo mocno wierzę w to, że się nam to uda.

Robicie też trochę więcej miejsca dla młodych-zdolnych z Akademii? Stawianie na nich ostatnio opłacało się podwójnie. Były i punkty i pieniądze za Pro Junior System.
– Oczywiście, że cieszymy się, iż nasi chłopcy tak się rozwijają, ale trzeba też pamiętać o zachowaniu odpowiedniego balansu. Rywalizowanie samymi młodymi zawodnikami na takim poziom jak 1 liga byłoby sportowym samobójstwem, a tego przecież chcielibyśmy uniknąć. Musi być mieszanka odpowiednich ludzi, tak by każdy spełniał swoją rolę nie tylko na boisku, ale i w szatni. Cały czas są gracze, którzy są pod obserwacją trenerów z naszej Akademii. Co pokazuje choćby przykład Antoniego Klimka, Błażeja Sapielaka i Macieja Wróbla, którzy mieli swoje mecze w drugiej drużynie i potem przeszli do pierwszej. W rezerwach dalej są zawodnicy, którzy również trenują z głównym zespołem, z racji tego że mieli odpowiednie rekomendacje i byli pod obserwacją sztabu. To choćby Maksymilian Paszkowski czy Mikołaj Owsiak. Wszystko to jest pokłosiem zarówno ciężkiej pracy wszystkich trenerów jak i ich współpracy między pierwszą drużyną, a Akademią.

Przed tym sezonem drużyna nie wyjechała na żadne zgrupowanie. To kwestia oszczędności czy po prostu wszystko co potrzeba jest na miejscu?
– Zmiana klimatu czasami służy to fakt, ale uznaliśmy, że w naszym przypadku nie jest ona tak istotna w okresie letnim. W okresie zimowym, chcąc oszczędzić boiska, szukamy innych rozwiązań, ale teraz nie ma takiej konieczności. Mamy w Opolu odpowiednie warunki do treningów, a przy tym niezłych sparingpartnerów w okolicy. Nie ukrywam jednak, że aspekt ekonomiczny również ma znaczenie, ponieważ w związku z bardzo mocno rosnącymi kosztami musimy jako klub umiejętnie gospodarować budżetem.

Sezon zaczynacie w połowie lipca i macie dość specyficzny terminarz. Inauguracja na wyjeździe, a potem pięć meczów pod rząd w Opolu.
– To jest pokłosie dobrej współpracy z PZPN-em i zrozumienie naszej sytuacji. „Centrala” wie, że budowa stadionu jest w fazie realizacji i potrzebujemy jeszcze trochę czasu na to, żebyśmy mogli rozgrywać mecze u siebie „późną jesienią” i „wczesną wiosną”. Nie mamy przecież podgrzewanej murawy, tak że od połowy listopada do końca marca nie wolno nam grać o punkty przy ul. Oleskiej. Udało nam się jednak w taki sposób dopracować terminarz, by jak najmniej meczów rozegrać wówczas w roli gospodarzy, stąd też nawarstwiły się one w okresie wakacyjnym. Jest też tego kolejny plus, bo kibice chętniej przychodzą na stadion kiedy jest cieplej, gdy dzień jest dłuższy i po prostu milej się spędza czas na dworze.

Jest i minus tej sytuacji, bo przez to w 2023 roku znacznie dłużej poczekamy na drużynę, a i start wiosny będzie trudniejszy.
– Na to nie ma recepty, bo patrząc na naszą grę na wyjazdach w poprzednim sezonie, to często wyglądała ona lepiej niż u siebie. Nie powiem nic nowego, ale każdy mecz to jest osobna historia i dzieją się rzeczy o których mało kto by pomyślał. Jak choćby straty punktów ze spadkowiczami z Polkowic czy Jastrzębia. Czyli trochę to tak wygląda, że nie ma znaczenia gdzie gramy. Po prostu na każdy pojedynek trzeba wychodzić z determinacją i wiarą w to, że uda się wygrać. No i z dobrym planem i umiejętnością jego realizacji.

To zatem jakie cele stawiacie sobie na ten nowy sezon?
– Chcemy rozwijać klub pod wieloma względami. Stajemy się coraz bardziej profesjonalną organizacją sportową, co nas bardzo cieszy. Znamy jednak swoje ułomności i dążymy do najlepszej wersji Odry jaką jesteśmy w stanie stworzyć w każdym obszarze: finansowym, marketingowym, a co najważniejsze sportowym, który zawsze jest oceniany jako podstawowy. W tej sferze będziemy dążyć do tego, by zespół grał jeszcze lepiej, skuteczniej, ładniej dla oka i zdobył jeszcze więcej punktów niż miało to miejsce w niedawnym sezonie. Nie jesteśmy potentatem finansowym, dlatego byłoby wspaniale gdybyśmy znowu załapali się znowu do baraży. Przez ostatnie dwa lata udawało się poprawiać wyniki, więc mamy nadzieje, że teraz też nastąpi progres.

*Tekst ukazał się w lipcowym wydaniu magazynu “Opole i Kropka”.

Najnowsze artykuły