Czas na program Sprawiedliwa Emerytura

Z senatorem Piotrem Woźniakiem rozmawia Ryszard Rudnik

– W Sejmie ruszyły prace nad projektem ustawy o rencie wdowiej. Mało kto pamięta, że to pan był inicjatorem tego pomysłu, wiele lat temu…

– To był mój pomysł z kampanii wyborczej 2015 roku. Miałem go w swoim programie wyborczym ubiegając się wówczas o mandat posła. Niestety Lewica wtedy nie dostała się do parlamentu, zaniechano wszelkich starań z nim związanych. Dopiero po 9 latach rozpoczęto zbiórkę podpisów w ramach projektu obywatelskiego. Zebraliśmy ponad 200 tysięcy podpisów pod projektem renty wdowiej.

– Czyli pod czym?

– Założenie jest bardzo proste: Absolutną niegodziwością po blisko 40 latach istnienia wolnej Polski jest fakt, że jeżeli małżeństwo wspólnie inwestuje, wychowuje dzieci, rozlicza się z podatków, kumuluje majątek, to gdy jedno z nich umiera, drugie nie ma możliwości dziedziczenia pieniędzy, które współmałżonek zgromadził na swoim koncie w ZUS. Propozycja nasza jest taka: żeby móc zachować własną emeryturę i połowę emerytury zmarłego współmałżonka. Przy czym zakładamy, że wdowa, wdowiec będą mieli wybór – mogą wybrać emeryturę zmarłej osoby i wtedy przysługiwać im będzie dodatkowo połowa emerytury własnej.

– A dlaczego tylko połowę a nie całość zgromadzonych na koncie ZUS środków?

– Bo Polski nie stać na zachowanie stuprocentowej emerytury współmałżonka. Budżet ZUS wymaga już obecnie między 40 a 100 miliardów rocznie dopłaty do wypłacanych Polakom świadczeń.

– Takie renty wdowie już gdzieś funkcjonują?

– Oczywiście, we Włoszech, w Niemczech, ale także na Litwie, która przecież nie jest państwem bardziej zasobnym od Polski. Chodzi o elementarne poczucie sprawiedliwości państwa wobec swych obywateli.

– Emerytom, którym umiera współmałżonek gwałtownie pogarsza się komfort życia, niektórzy wręcz z dnia na dzień popadają w biedę, bo wydatki zostają te same, a pieniędzy nagle robi się o połowę mniej. Pana projekt dla wielu z nich rodzi nadzieję nie tylko na sprawiedliwość, ale przede wszystkim na lepsze, stabilne jutro. Rzecz w tym, czy nowa ustawa o rencie wdowiej będzie działa wstecz, czy aby nie pogłębi jeszcze bardziej rozgoryczenia u tych wdów i wdowców, którzy mieli pecha i żyją samotnie od kilku, kilkunastu już lat, i nowe zasady ich nie obejmą…

–  Myślę, że prawo nie będzie działało wstecz. Zaczynają się nad tym projektem prace w sejmowych komisjach. Obawiam się, że nowa ustawa wejdzie z jakimś vacatio legis, czyli wyznaczona zostanie data jej obowiązywania i będzie ona raczej wybiegać w najbliższą przyszłość niż w przeszłość. Projekt obywatelski jasno zakłada czas startu w roku, w którym będzie uchwalona taka ustawa, zakładam, że to będzie rok 2024. Ale jak dokładnie będzie, to nie jest jeszcze przesądzone, jest kilka wariantów, które omawiać będą posłowie, nie wiem, który wariant trafi w rezultacie do senatu. Wtedy będziemy mogli się umówić na rozmowę o szczegółach.

– Na razie z parlamentu napływają sygnały, że ten 50-procentowy dodatek emerytury zmarłego współmałżonka to jest wariant docelowy, a na początku może to być mniej, wspomina się o 20 procentach. Bo pomysł jest szczytny, lecz w budżecie, póki co, nie ma na niego pieniędzy…

– W projekcie jest zapisane 50 procent, oczywiście może to być mniej, jednak od czegoś trzeba zacząć. To będzie pewnie również kwestia do przedyskutowania między parlamentem, ministrem finansów i prezesem ZUS. Rząd musi określić na co nas stać i to nie jedynie w perspektywie jednorocznej, bo programu nie da się przecież zamknąć po roku, to będzie wieloletnie zobowiązanie państwa, właściwie już nie do zatrzymania. Na razie mówimy o projekcie, wiem, że on stanie się ciałem, tylko nie wiemy jeszcze jaka będzie jego ostateczna wersja.

– A może skoro zgodziliśmy się, że nowe udogodnienie zrodzi poczucie niesprawiedliwości w gronie dzisiejszych wdowców, należałoby się zastanowić również nad zmianą zasad również dla nich. Na przykład, gdy rezygnując z własnej emerytury wybrali dla siebie 85 procent emerytury zmarłego, bo to było więcej niż ich świadczenie, wtedy przysługiwać im będzie 100 procent tego świadczenia. Bardzo wiele wdów w Polsce jest właśnie w takiej sytuacji,

– To jest dobry pomysł, wart przemyślenia. Zakładam, że ustawodawca będzie skłonny za takim rozwiązaniem zagłosować. Myślę, że również rząd zdaje sobie sprawę, że przy dobrym pomyśle renty wdowiej nie warto kumulować negatywnych emocji.

– Jest jeszcze jeden wymiar pańskiego pomysłu. Poprzedni rząd wmawiał emerytom, że władza im daje, robi łaskę 13., 14. emeryturą. Wasz pomysł upodmiatawia seniorów, wskazując, że po prostu dostają to, co wspólnie wypracowali, że to są ich pieniądze. Albo przynajmniej znaczna część tego, co razem odłożyli.

– Jeżeli ktoś pracuje przez 40 lat i jest mu potrącane średnio około 2 tysiące złotych miesięcznie, na ubezpieczenia społeczne, w tym emerytalne, to przez ten okres pracy mamy milion złotych, które beneficjent wpłaca do systemu, pytanie ile potem z tego systemu wyjmuje. Mówimy przy tym o skrajnie niskim wynagrodzeniu. Jest mnóstwo ludzi, którzy miesięcznie na ubezpieczenia społeczne wpłacają po 4 – 6 tysięcy.

– Problemem ZUS jest dzisiaj system solidarnościowy, czyli dzisiejsi emeryci nie otrzymują swoich oszczędności, które dawno już zostały przejedzone, tylko świadczenia ze składek dzisiejszych płatników.

– Te pieniądze trafiają na wirtualne konta a i tak o zgrozo, trzeba było w ubiegłym roku dopłacić z budżetu państwa do systemu ubezpieczeń społecznych 47 miliardów złotych. Wstępne szacunki sięgały nawet 80 miliardów, a ta mniejsza suma to był efekt tylko i wyłącznie pojawienia się na polskim rynku pracy uchodźców z Ukrainy, którzy dołożyli się do ZUS. Prognozy i tak są zatrważające, w 2027 roku zakłada się, że polski system emerytalny trzeba będzie z zewnątrz zasilić sumą ponad 120 miliardów złotych. Problemem Polski, również w kontekście renty wdowiej, jest demografia. To ona może w dłuższej perspektywie zabić ten projekt. Na naszą emeryturę są jeszcze ludzie, którzy będą się składać, ci, którzy urodzili się w latach 90-tych, dwutysięcznych, ale tych, którzy dziś się powinni urodzić, by złożyć się z kolei na ich świadczenia, nie ma. Jeśli w ciągu najbliższej dekady nie ruszy w Polsce demografia, boję się, że czeka nas system, który już jest w Kanadzie – niezależnie od tego ile kto odłożył, równa dla wszystkich emerytura socjalna.

–  Czyli pokolenie naszych dzieci i wnuków będzie musiało pracować do końca życia…

– Dwa lata temu byłem w USA i tam w Wallmarkcie widok personelu 80 +, który pakuje klientom zakupy już jest powszechny. Zakładam, że ci seniorzy nie pracują tam bo chcą, lecz dlatego że muszą.

– Z jednej strony mamy kryzys demograficzny, z drugiej żyjemy dłużej, nożyce systemu solidarnościowego w ubezpieczeniach społecznych się rozjeżdżają…

–  Sposoby są dwa: poprawa wskaźników urodzin albo zwiększenie składek. To drugie już się u nas dzieje. Podam swój przykład: w 2003 roku, kiedy rozpoczynałem działalność gospodarczą płaciłem do ZUS 364 złote, to było 20 lat temu, dzisiaj ta suma to jest mniej więcej 1600-1700 złotych, nie mieliśmy narastająco przez 20 lat 450 procentowej inflacji, czyli teraz płacimy więcej. Prosta sprawa, jeśli nie ma nowych płatników, trzeba obciążyć bardziej tych, którzy już są. W efekcie dynamika składek jest dziś u nas kilkukrotnie wyższa niż inflacja. Przez kryzys demograficzny, będą nam malały płace netto, emerytury, będą nam rosły składki, w naszym wspólnym interesie jest, by ten kryzys pokonać, Problem polega na tym, że nikt nie wie jak to zrobić. 500 + nic nie dało. Nie tylko decydują pieniądze, ale również opieka medyczna kobiet, dostęp do żłobków i przedszkoli. Gwarancja powrotu kobiety po narodzinach potomka na dawne stanowisko pracy. Pytania rekrutacyjne, czy ma pani dzieci, czy ma pani zamiar zajść w ciążę, czy ma w planach zamążpójście, to nie są pytania, które w ogóle powinny padać, a ciągle w rozmowach z potencjalnym pracodawcą są na porządku dziennym. To już jest ostatni dzwonek, żeby coś z tym zrobić. Jeśli my tego nie zrobimy, no to po zawodach.

RUD

W zawodzie dziennikarskim od 39 lat. Przeszedł całą drogę zawodową poczynając od reportera poprzez publicystę, sekretarza redakcji, zastępcę redaktora naczelnego, wydawcę w regionalnej „Trybunie Opolskiej” a następnie jej kontynuatorce „Nowej Trybunie Opolskiej”. Po przejęciu wydawnictwa przez Orlen złożył wymówienie. Obecnie w „Czasie na Opole” zajmuje się problematyką społeczną.

Najnowsze artykuły