Duże koty, duża odpowiedzialność, czyli o opiece nad tygrysem i lwami

W opolskim zoo otwarto nowoczesny wybieg dla dużych kotów. Można na nim oglądać lwy angolskie Atosa i Portosa oraz tygrysa syberyjskiego o imieniu Diego. Zapytaliśmy opiekunów tych zwierząt, jak wygląda codzienna praca z ich niebezpiecznymi podopiecznymi. Zapraszamy do rozmowy z Gniewomirem Zającem, Marcinem Skórą, Małgorzatą Krum oraz Maciejem Kempą.

Opieka nad lwami czy tygrysem to chyba nie jest to samo, co opieka nad domowym kotem…

– Zdecydowanie nie. Nasze koty są inne, mają inne potrzeby. No i nie weźmiemy ich na ręce, nie przytulimy, co czasem chciałyby zrobić odwiedzające nas dzieci (śmiech).

Jak zatem wygląda codzienna rutyna w królestwie lwów i tygrysa?

– Po przyjściu do pracy udajemy się na zaplecze, sprawdzamy na nagraniach z nocy, jak zachowywały się zwierzęta i idziemy na obchód całego obiektu. Sprawdzamy stan wybiegów oraz zabezpieczeń i przechodzimy do samych zwierząt. Karmimy je, wypuszczamy lwy na wybieg zewnętrzny, a pod koniec dnia przeprowadzamy z całą trójką trening medyczny. To tak w bardzo dużym skrócie.

Opowiedzcie zatem, czym jest trening z tak dużym kotem.

– W treningu medycznym chodzi o to, by zwierzę na naszą prośbę pokazało nam swoje zęby, łapy, podbrzusze czy grzywę, otrzymując w zamian ulubiony przysmak. Dzięki takim zabiegom mamy pewność, że Diego, Atos i Portos są w dobrym stanie i nic im nie dolega. Warto podkreślić, że trening medyczny to nie tresura, jaką znamy z cyrków. Jeśli zwierzę nie chce współpracować z nami danego dnia, nie robimy nic na siłę. Gdybyśmy działali wbrew jego woli, nie chciałoby ono z nami współpracować w przyszłości.

A propos ulubionych przysmaków – co jedzą nasi koci kawalerowie?

– Wszystkie trzy duże koty zajadają się kawałkami wołowiny, kurczaka oraz królika. Konsumują po około 5 kilogramów surowego mięsa każdego dnia.

Nowi mieszkańcy naszego zoo to koty z I grupy zwierząt niebezpiecznych. Mówiąc bardzo łagodnie, potrafią zrobić człowiekowi krzywdę. Jak przygotowywaliście się do opieki nad nimi?

– Byliśmy na szkoleniach w ogrodach, z których przyjechali Atos, Portos i Diego. W Gdańsku i Krakowie uczyliśmy się zwyczajów tych kotów, poznawaliśmy ich psychikę czy zasady właściwego żywienia. To były kilkudniowe wyjazdy, by w ich poprzednich domach zobaczyć, jak należy się z nimi obchodzić.

A trzeba przecież pamiętać, że przy pracy z nimi nie ma miejsca na błędy…

– Czasem mówimy między sobą, że opiekun lwa czy tygrysa myli się tylko raz, jak saper. Dlatego dbamy o to, by nie dopuścić do choćby najmniejszego naruszenia procedur. Wchodząc na wybieg – a zawsze robimy to we dwie osoby – upewniamy się kilkukrotnie czy wszystkie szybry zostały zamknięte. Wzajemna kontrola, chłodna głowa i świadomość, z kim ma się do czynienia po drugiej stronie jest niezwykle ważna.

Zapewne przydało wam się też doświadczenie nabyte przy wcześniejszej pracy z innymi kotami?

– Jasne, że tak. Karakale, żbiki czy rysie to mniejsze, ale również wymagające ostrożności zwierzęta. Ogród zoologiczny to miejsce, w którym – patrząc z naszej perspektywy – nie ma miejsca na rutynę. Odpoczywać tu przychodzą zwiedzający, my pracujemy w pełnym skupieniu.

Czy na wybiegach lwy i tygrys zachowują się podobnie, czy jednak w tym aspekcie się różnią?

– To są absolutnie dwa bardzo odmienne gatunki. Lwy są bardziej towarzyskie, chętniej podchodzą do szyby na wybiegu, łatwiej też się z nimi współpracuje podczas treningów medycznych. Wynika to między innymi z faktu, że w naturze lwy żyją w grupach rodzinnych.  Polują samice, które też zajmują się potomstwem, a samce bronią terytorium i stada. Z kolei tygrysy radzą sobie w pojedynkę, a z samicami łączą się jedynie na czas rui. Widać to też po zachowaniu na wybiegu – Diego raczej stroni od ludzi, lubi samotność i ciszę. To także pokłosie tego, że jest jeszcze młodym 2,5-letnim kociakiem. Lwi bracia są o rok starsi.

To na zakończenie opowiedzcie jeszcze, jak zdobyliście zaufanie tych zwierząt, o ile można o czymś takim mówić.

– Każdego dnia uczymy się siebie nawzajem. Dlatego tak ważny był czas przed otwarciem wybiegu, który mogliśmy poświęcić oswojeniu tych kotów z nowym miejscem i opiekunami. Atos, Diego i Portos musieli z nami dużo przebywać, zapamiętać nasz zapach, głos. Teraz już same przychodzą, gdy tylko nas zobaczą lub usłyszą. Wiedzą, że będzie karmienie, trening medyczny i tak dalej. Na efekty musieliśmy poczekać, ale na tym polega nasza praca. Robimy to, bo to kochamy, a ze zwierzętami jesteśmy przez 7 dni w tygodniu. Również z tygrysem i lwami.

 

 

 

Tekst ukazał się w majowym wydaniu magazynu “Opole i kropka”.

Najnowsze artykuły