Kant na okulary, czyli pani kupi odkurzacz

Od 1 stycznia ustawodawca chcąc ukrócić złe praktyki związane z wciskaniem starszym ludziom towaru podczas tzw. prezentacji, zmienił przepisy. Od nowego roku nie można podpisywać podczas takich spotkań jakichkolwiek umów kupna. Można to jednak robić w domu klienta, handlujące firmy szybko obeszły nowe prawo.

Wbrew pozorom nie wpraszają się ludziom do mieszkań, organizują spotkania i podpisują umowy tak jak dotychczas, wynajmując sale na mieście. Rzecz w tym, że podpisując taką umowę kupna można w niej drobnym druczkiem przeczytać, że kupujący zrobił to… u siebie w domu.

Mamy coraz więcej sygnałów i dowodów takich praktyk– potwierdza Marek Trejda, opolski rzecznik praw konsumentów.

Nam o swoim przypadku opowiedziała pani Władysława, której rzecznik pomógł się wykaraskać z takiej niechcianej umowy:

–   Firma z Poznania zaprosiła mnie do Opola na spotkanie badania wzroku i zachęciła darmowymi okularami. Pan wie ile się teraz czeka do okulisty, więc bardzo chętnie tam poszłam. Na sali siedziało około 40 osób, obsługiwały nas dwie panie i trzech panów. Na wstępie kazali wyłączyć telefony komórkowe. Jeden z panów czymś świecił wszystkim w oczy, po czym powiedzieli, że na wyniki musimy czekać przez 1,5 godziny. No to czekaliśmy a oni przez ten czas zachwalali nam różne towary. Do wyników zapraszali nas po kolei do swojego stolika. Wreszcie zaprosili i mnie, ale pan nie mówił o wynikach, tylko pytał, co z tych towarów, tak okazyjnie sprzedawanych, by mi się przydało. No to powiedziałam, że odkurzacz, taka leżanka terapeutyczna też, ale od razu zaznaczyłam, że przyszłam tu, bo obiecywali darmowe badanie wzroku i okulary. Na to pan podsunął mi jakieś papiery i powiedział , niech pani tu podpisze. Zrozumiałam, że to jakieś oświadczenie, że zapoznałam się z ofertą, którą nie byłam zainteresowana. Jak podpisałam ten pan wstał i powiedział, że idzie na obiad a ja zerknęłam, że to nie było jakieś tam oświadczenie, tylko umowa kupna. W tym czasie podszedł inny pan i spytał jakie szkła noszę. No to ja, że minus 4 i minus 6, a on na to, że nie mają takich okularów. Pobiegłam więc za tym, co poszedł na obiad i tłumaczę, że nic nie kupuję, bo nie mam pieniędzy. A ten pan na to, że może mąż zapłaci i że chętnie podwiezie mnie do domu. A ja mu na to, że mąż za mnie nie płaci, zresztą wcześniej wyszedł z tego spotkania, bo coś mu tu śmierdziało oszukaństwem. Widziałam, że się z tym panem nie dogadam, postanowiłam wrócić do tych państwa z obsługi, którzy byli jeszcze na sali. Patrzę, a na stoliku leży moja umowa wraz z kopią, to wzięłam obydwie i widząc, że już tam nic nie wskóram postanowiłam skontaktować się z rzecznikiem konsumentów.

Pani Władysława z firmą z Poznania podpisała umowę na zakup odkurzacza, wyciskarki do soków i podkładu terapeutycznego za 5 tysięcy złotych – informuje Marek Trejda, opolski rzecznik konsumentów. – Gdy do nas przyszła, była tak zdezorientowana, że nawet nie znała sumy tej transakcji. W paragrafie 6. jej umowy  jest adnotacja, że została ona podpisana w miejscu zamieszkania kupującego, w wyniku przeprowadzonej wcześniej prezentacji. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Prawdopodobnie handlowiec oferował pani Władysławie podwózkę do domu , żeby z bagażnika wyjąć towar i zanieść jej do mieszkania, a jednocześnie uprawdopodobnić fałszywy zapis w umowie o domowej prezentacji.  To, że klientka miała umowę i jej kopię w rękach nic nie znaczy, sprzedający mogli ją bowiem dla siebie skserować i spokojnie poczekać 14 dnia aż nabierze mocy prawnej, wykorzystując przy tym przekonanie klientki, że wszystkie egzemplarze umowy ma w swoich rękach. Mamy u siebie teraz również inną podobną interwencję, tym razem firmy z Warszawy, która na podstawie tak samo sfałszowanej umowy sprzedała klientowi garnki za 9300 złotych. Opowieść pani Władysławy jest symptomatyczna, techniki manipulacji handlowców się powtarzają w innych tego typu sprawach. Zachęta w postaci darmowych badań wzroku i darmowych okularów pojawia się bardzo często. Kolejki do okulisty zachęcają seniorów do skorzystania z takich „okazji”.

Najnowsze artykuły