Droga do siebie

Helen Mazanovą poznaliśmy jako młodą, pełną pasji i zachwytu nad Opolem vlogerkę, która pokazywała nam, opolanom, w jak pięknym mieście mieszkamy. Dziś jest Ambasadorką Kobiet Quiosque i wydała właśnie książkę „Droga do siebie. Od Chersonia do Opola”, o której porozmawiamy z autorką oraz jej redaktorem, Marcinem Kowalskim.

– Jak to się stało, że to właśnie Helen została Ambasadorką Kobiet Quiosque?

– Marcin Kowalski (MK): To wynik poszukiwań w sieci. Mamy sprecyzowany profil kobiet, których szukamy i które chcielibyśmy wyróżnić. Ambasada to wyjątkowy projekt marki modowej Quiosque, którego celem jest przedstawienie życia kobiet z różnych stron świata. Chcemy pokazać, że pomimo różnic wynikających chociażby z miejsca zamieszkania, w myśl hasła „Jesteśmy różne, jesteśmy piękne”, wiele je łączy. Pierwszą bohaterką była Julia Avdeenko z Białorusi, drugą – Liza Sherzai z Afganistanu.

– Helen, jak zareagowałaś na propozycję współpracy i napisanie książki? Co cię przekonało do wzięcia udziału w tym projekcie?

– Helen Mazanova (HM): Propozycja napisania książki była dla mnie spełnieniem marzenia. Jeszcze wcześniej po wszystkich życiowych przejściach, gdzieś w rozmowach prywatnych zauważyłam, że moje doświadczenie pomaga i wspiera ludzi. Ludzi, którzy przeżywali podobne lęki, trudne sytuacje i próbę życia. Gdzieś w głębi serca pojawił się cichy głos, że byłoby fajnie podzielić się swoją historią ze światem. Ta myśl również mnie wystraszyła, bo to jednak bardzo osobiste przeżycia. Zdawałam sobie sprawę, że to jest skomplikowany projekt, w którym potrzebuję poważnego wsparcia doświadczonych ludzi. Kiedy zadzwonił do mnie Marcin, to było jak odpowiedź Wszechświata na spełnienie mojego marzenia. Mam ogromne szczęście, że taki wspaniały zespół pomógł w realizacji tego projektu. Pamiętam, że na początku nie mieli pomysłu o czym może być moja książka, więc zaproponowałam podzielić się historią dłuższej imigracji, pokazać trudności, z którymi mogą spotkać się imigranci, na jakie nie są gotowi, o których nie mówią… To nie tylko moja historia, to również głosy moich znajomych i widzów, którzy tak samo przeprowadzili się tu sporo lat temu i szukali swojej drogi do siebie.

– Jak się Panu współpracowało z Helen?

– MK: To bardzo pracowita kobieta. Obawiałem się, że ten projekt się teraz nie uda, bo Helen jest w zaawansowanej ciąży, ale okazało się, że podeszła do tematu bardzo odpowiedzialnie i udało się! Książka właśnie trafiła do sprzedaży.

– Helen, czym jest dla ciebie tytułowa droga do siebie?

– H.M.: Dla mnie, jak również dla wielu imigrantów, to jest próba charakteru, prawdziwe pokazanie, czego tak naprawdę pragniesz i co jesteś w stanie zrobić, żeby to osiągnąć. Gdy mieszkasz w swoim kraju, nie masz tak dużego lęku, jak coś się nie uda, masz bliskich i wsparcie. Będąc w obcym kraju jednocześnie musisz w szybkim tempie ogarnąć wiele kwestii. I tu nie tylko chodzi o podstawowe potrzeby (mieszkanie, wyżywienie, stabilny dochód), ale również o język, mentalność, kulturę, prawo, biurokrację. To wszystko spada na ciebie jednocześnie i jest bardzo mało czasu, żeby z tym wszystkim sobie poradzić. Do tego dokłada się stres i wypalenie. W tych wszystkich próbach przejawia się twój prawdziwy charakter, silne i słabsze strony, odpowiedzialność za siebie i osoby ci bliskie… Dla mnie tytuł książki pokazuje prawdziwą imigrację – drogę do prawdziwego siebie, bez masek.

– Gdybyś chciała zachęcić do sięgnięcia po twoją książkę, jak byś ją zareklamowała? O czym jest?

– H.M.: Dla mnie o odwadze, by nie bać się żyć. Jak napisała jedna z dziewczyn po przeczytaniu książki: „Ta książka to świetny drogowskaz i mobilizator do tego, że marzenia się nie spełniają, tylko trzeba je spełnić! Pokazałaś, jak pięknie w życiu walczyć o marzenia i o siebie. Tchnęłaś nadzieję i pokazałaś, że sami jesteśmy odpowiedzialni za to, czy sukces się wydarzy, że to dzięki naszym działaniom możemy zmienić swój mały własny świat.” I to wszystko pokazane przez osobiste historie, przeżycia, szczerze i otwarcie. W tej książce starałam się pokazać świat, jak ja go widzę i odbieram, a dzięki temu zainspirować czytelnika do spojrzenia na życie z innej perspektywy.

– MK: Helen przepięknie opisuje Ukrainę i Chersoń – swoje miasto rodzinne, w którym spędziła dzieciństwo i młodość. Wspomina też Odessę i Kijów. Ci, którzy nigdy tam nie byli, dzięki książce bardzo dużo się dowiedzą i zobaczą, bo jest w niej sporo zdjęć. Helen ma dar do plastycznego opisywania rzeczywistości i przemycania ciekawostek historycznych czy architektonicznych. Ta książka jest nie tylko mądra, odkrywcza, nie tylko krajoznawcza, ale również pierwsza na rynku polskim, będąca zapisem okupowanego Chersonia.

– Dlaczego postanowiłaś kiedyś przyjechać do Opola?

– H.M.: Uważam, że to nie przypadek. W 2014 roku Opole samo mnie przyciągnęło przez różne zdarzenia. Nawet nie było na liście miast, do których mogłabym pojechać, nie znając języka i kultury… Od pierwszej myśli do pakowania walizki minął zaledwie miesiąc. Ale Opole to miłość od pierwszego wejrzenia! Już w drugi dzień, kiedy poszłam na spacer, to duszą poczułam, że jestem w domu i chcę tu zostać. Jeszcze nie wiedziałam jak, ale już to czułam. To był eksperyment na 6 miesięcy, a zostałam tu, mam nadzieję, na zawsze.

– Co cię urzekło w tym mieście?

– H.M.: Wyjątkowa dusza miasta. Ja dużo podróżuję ze względu na pracę i miłość do podróży. Ale żadne inne miejsce nie ma tak wyjątkowej atmosfery. W Opolu możesz połączyć pracę, biznes, rozwój, odpoczynek, życie rodzinne i relacje z przyjaciółmi. To miejsce, które uczy równowagi, w którym świetnie się łączy nowoczesność i historia, przyszłość, teraźniejszość i przeszłość. Tu zawsze można fajnie spędzić czas samemu albo z kimś. To miasto, które nigdy mi się nie znudzi!

– Ciągle dostępne są w internecie filmiki, które nagrywałaś dla miasta promując je w swój oryginalny i ciekawy sposób. W między czasie otrzymałaś Pozytywkę Dzień Dobry TVN. Co jeszcze ważnego wydarzyło się w twoim życiu i czy jesteś obecnie w tym miejscu, w którym chciałaś?

– H.M.: Zdecydowanie jestem! W tym miejscu o którym marzyłam i nawet lepiej. W tym czasie zagrałam w programie „Smaki bez granic”, które można teraz znaleźć na przestrzeni Onet, zagrałam w filmie Marcina Stankiewicza „Ostatnia dostawa” rolę głównej bohaterki. Miałam swoją rubrykę w Radiu Opole, którą prowadziłam przez ostatnie 2 lata z różnych zakątków świata. Prowadzę w tej chwili już dwie firmy, nadal nagrywam filmy, tylko już dla klientów. Urodziłam synka, który miesiąc temu skończył swój pierwszy roczek, a za kilka tygodni czekamy na drugiego synka, który również przyszedł do nas cudem w najtrudniejszym okresie tego roku. I oczywiście, udało się spełnić swoje marzenie o własnym mieszkaniu. To fantastyczne, że człowiek, który dużo pracuje, oszczędza, ma cel, potrafi sam go zrealizować bez pomocy rodziców albo spadku po dziadkach. Możliwości jest mnóstwo dookoła nas, tylko trzeba sie starać i nie bać się!

 

Rozmawiała Aleksandra Śmierzyńska

Zdjęcia Archiwum prywatne

Wywiad ukazał się w grudniowym numerze magazynu “Opole i kropka”.

Najnowsze artykuły