Jak leczyć służbę zdrowia?

W Kluczborku we wtorkowym  panelu opolskich samorządowców  o sytuacji w służbie zdrowia, zainspirowanej przez Ruch Tak! Dla Polski  udział wzięli: Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola, Piotr Sitnik lider Polski 2050 na Opolszczyźnie, radny z Kluczborka, Piotr Woźniak lider Lewicy, radny powiatu nyskiego, Marcin Oszańca prezes PSL w regionie, Marcin Biliński radny powiatu namysłowskiego, prezes Stowarzyszenia  Przyjazny Samorząd Powiatu Namysłowskiego. Dyskusję prowadził Piotr Pośpiech wiceszef Ruchu Tak! Dla Polski na Opolszczyźnie.

Piotr Pośpiech: – Na 8. Kongresie Wyzwań Zdrowotnych minister zdrowia Adam Niedzielski za kluczowe uznał wdrożenie trzech filarów reformy ochrony zdrowia: finansowego, personalnego oraz jakościowego. Nota bene ten rząd rządzi już ósmy rok i informacja, że wprowadza teraz jakąś reformę nieco mnie zaskoczyła. Pan minister powiedział, że te trzy filary jest w stanie zabezpieczyć w następujący sposób: corocznym odpisem PKB na zdrowie, który w 2027 roku ma osiągnąć 7 procent, spodziewa się dużego napływu kadry zza wschodniej granicy, no a jakość zostanie zagwarantowana poprzez ustawę jakościową, a  oceną poszczególnych placówek służby zdrowia zajmie się Narodowy Fundusz Zdrowia. Jak widać w tym systemie nie ma miejsca dla nas, dla samorządów. Gdzie jest nasza rola?

Arkadiusz Wiśniewski: – Już trudności w  czasie pandemii covidu pokazały, że styl zarządzania służbą zdrowia reprezentowany przez tą ekipę powoduje, że ona sobie z problemem nie radzi. Wyrazem tego jest 100 tysięcy nadwymiarowych zgonów na covid w Polsce, nieustające kolejki do lekarzy specjalistów i nie tylko, dramatycznie niska liczba lekarzy w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców. Wydaje mi się, że aby służba zdrowia lepiej działała, musiałaby być bardzie samorządowa, bliżej człowieka. Jeśli komuś brakuje empatii wobec pacjentów  to nie lekarzom, a rządzącym, którzy z poziomu Warszawy chcą decydować o wszystkim. Sytuacja niestety wymaga złamania zasady, że służba zdrowia w całej Polsce będzie taka sama. Bo z tamtej epoki pamiętamy, że w efekcie wszędzie było tak samo biednie. A nie o to przecież chodzi, żeby pomoc zdrowotna wszędzie była taka sama, ale taka, jaka rzeczywiście w danym regionie kraju, w powiecie jest potrzebna. A do tego prowadzi droga przez usamorządowienie, danie większej swobody decyzji NFZ-tom.

Piotr Sitnik: – Myśmy już za czasów tej ekipy przeżyli w służbie zdrowia jedną reformę tzw. reformę ministra Radziwiłła, ona służby zdrowia nie uzdrowiła. Wręcz przeciwnie, jeśli chodzi na przykład o szpital w Kluczborku, jego finansowanie w wyniku tej reformy jeszcze się pogorszyło. Niepokojące jest to, że po ośmiu latach rządzenia tej ekipy nasze szpitale w powiatach sygnalizują coraz większe problemy, coraz większe niedofinansowanie, a odpowiedzią na to po pierwszej nieudanej jest kolejna reforma.

Piotr Woźniak: – Dostęp do specjalistycznej kadry, specjalistycznej medycyny na poziomie powiatowym jest niewystarczający. Dzisiaj dostępność do lekarzy specjalistów jest na fatalnym poziomie i trzeba jasno powiedzieć, że od 1989 roku żadna z ekip rządowych sobie z tym problemem nie poradziła. Nie będzie profesjonalnego zarządzania opieką w danym mieście, powiecie, jeśli nie będziemy mieli kadry. Dzisiaj nostryfikacja dyplomów lekarzy za wschodniej granicy, którzy mają tę lukę zniwelować, to często proces za szybki. Prawdziwym wyzwaniem jest zapewnienie kształcenia lekarzy u nas, na miejscu, przez zwiększenie liczby miejsc na uczelniach. To się na szczęście wydarzyło na Opolszczyźnie, ale równie potrzebne jest uruchamianie większej liczby miejsc specjalizacyjnych. Gdy mój brat rozpoczął  specjalizację z chirurgii w Częstochowie, w całej pięciomilionowej śląskiej aglomeracji było do dyspozycji zaledwie pięć takich miejsc specjalizacyjnych.

Marcin Oszańca: – Słowo klucz to decentralizacja. Ten rząd chciałby wszystko, nie tylko służbę zdrowia, sterować centralnie, jak to już było w czasach słusznie minionych. Minister zdrowia Ameryki nie odkrył, każdy z nas mógłby wymienić te same trzy podstawowe problemy w naszym systemie zdrowotnym. Ważniejsze jest to, czego nie powiedział, że służbę zdrowia można by też dofinansować ze funduszów unijnych. Bo mamy ogromne zagrożenie, że nie otrzymamy środków i to nie tylko dofinansowania w ramach KPO. Bardzo ważne jest koordynowanie wydawania funduszy na zdrowie na poziomie województwa przy współpracy marszałka z wojewodą. Przy kierunkowo dzielonym budżecie z poziomu centrali, bez możliwości jego modyfikacji, czy w ogóle decydowania na poziomie regionalnym,  nigdy nie dojdziemy do efektywnego wydawania pieniędzy na zdrowie.

Marcin Biliński: – Wydaje się że główny problem na dziś to bardzo niska wycena świadczeń medycznych, oraz, jak to już sygnalizowali moi przedmówcy, brak kadry lekarskiej. Co jest szczególnie ważne dla małych szpitali powiatowych. U nas w Namysłowie szpital wypracował kontrakt na 106 procent i przyniósł 7 milionów straty, te straty niestety trzeba pokryć z budżetu samorządu. Coś tu jest nie tak pry wyliczeniu tego kontraktu.

Piotr Pośpiech: – Był już pomysł odebrania szpitali samorządom, od tego odstąpiono. A teraz minister zdrowia mówi, że powinniśmy zacząć od map potrzeb zdrowotnych. Ale to było już robione kilka lat temu. Minister zapowiada też certyfikację podmiotów leczniczych pod względem jakości i liczby świadczeń oraz posiadanego zaplecza. Czy nie macie obaw, że takie podejście do słabych dzisiaj placówek ochrony zdrowia po prostu je dobije?

Marcin Biliński: – Co do mapy potrzeb medycznych uważam, że to bardzo słuszna idea, choć może nieco spóźniona. Tylko, żeby z tego coś oprócz wiedzy wnikało: Podam przykład z Namysłowa: największa umieralność mieszkańców związana jest z chorobami układu krążenia a na wizytę u kardiologa czeka się u nas 695 dni.

Marcin Oszańca: – Jednym z naszych postulatów jest uzupełnienie publicznej służby zdrowia prywatnymi podmiotami, zwłaszcza gdy placówki samorządowe czy państwowe są niewydolne.

Piotr Woźniak: – Na szali mamy dwie rzeczy: ponowny pomysł na centralizację, bo czym innym jest certyfikacja prowadzona przez niezależne podmioty certyfikujące,  a czym innym przez instytucje państwa, czyli de facto rząd. Kiedy zrobi to państwo, to przyjedzie ktoś z centrali do Nysy, Kluczborka czy Namysłowa i fotografią dnia będzie oceniał działalność placówki. Miałoby to jakiś sens, gdybyśmy mieli system dofinansowania służby zdrowia, czyli nie zamykania danej placówki a dofinansowania z powodu złej kondycji. To jest próba gonienia królika a nie jego złapania. To prosta droga do katastrofy. Dziś gdy powiatowy szpital sam chce podnieść jakość usług, na koniec roku ma bilans ujemny kilku do kilkunastu milionów złotych. Niestety tak to wygląda.

Piotr Sitnik: – Ludzi interesuje leczenie na dobrym poziomie , w szpitalu, który jest najbliżej ich miejsca zamieszkania, czyli w powiecie. A to zapewnia fachowa kadra i stabilne finansowanie, o to się wszystko rozbija. Samej certyfikacji wiele powiatowych szpitali może nie przetrzymać.

Arkadiusz Wiśniewski: – Tu nie chodzi o żadną reformę, tylko, żeby samorządowców postraszyć: chcecie pieniędzy, no to zrobimy wam certyfikację. To jest wypróbowana metoda tej władzy: grozi, straszy a jednocześnie pozoruje dyskusję. Brakuje mi tu racjonalizacji systemu, a ją wymuszą dwie rzeczy: decentralizacja, czyli przekazanie decyzji na poziom, na którym są chorzy i szpitale. Ten drugi motyw to dopuszczenie konkurencji. Oczywiście państwo w ramach składek zdrowotnych musi zabezpieczyć choremu dostęp do publicznej służby zdrowia, ale to nie znaczy, że trzeba się całkowicie zamknąć na konkurencję.

 Piotr Pośpiech:– Ja bym tu jeszcze dodał konieczność deregulacji procedur. Dziś pieniądze dla dyrektorów szpitali są często znaczone na poszczególne wydatki. Efekt jest taki, że kontrakt rośnie, ale swoboda wydawania pieniędzy przez dyrektorów jest coraz mniejsza.

Piotr Pośpiech: – Kolejne pytanie: brakuje lekarzy, w 2022 roku wzrosła o 50 proc. liczba wydawanych lekarzom zaświadczeń umożliwiających im pracę za granicą. W sondażu wśród studentów medycyny aż 1/3 deklaruje chęć emigracji. Co proponujecie?

Arkadiusz Wiśniewski: – Warto się zastanowić jak jeszcze bardziej otworzyć, rzecz jasna bez straty jakości, zawody lekarskie. Jak uelastycznić kwestię nostryfikacji dyplomów. Trzeba też szanować lekarzy, nie nazywać ich kolejną kastą, mówić, a niech jadą. U nas każde środowisko krytyczne wobec władzy do razu staje się kastą, czas z tym skończyć.

Piotr Sitnik:- My jako Polska 2050 mamy taki program, on jest oczywiście do dyskusji. Jest w nim punkt dotyczący czasu skrócenia kształcenia lekarzy na studiach do 5 lat i w ten sposób zwiększyć liczbę lekarzy w Polsce.

Piotr Woźniak: – W moim przekonaniu trzeba zwrócić uwagę na dysproporcję zarobków między lekarzami krótko po studiach i płacami  lekarzy specjalistów, by młody człowiek nie siedział całe doby w szpitalu na dyżurach, bo musi zarobić na rodzinę, a to często odbija się na wydłużeniu drogi do specjalizacji. Musimy zwiększyć też liczbę miejsc na wydziałach lekarskich w całym kraju, takie zapowiedzi słyszymy, choć słyszymy je od lat. Ważne jest też uruchomienie specjalizacji w takiej ilości jaka jest chłonność rynku. Bez tego nic się nie zmieni.

Marcin Oszańca: – Istnieją już systemy na zatrzymanie lekarzy , to różnego rodzaju stypendia również od samorządów dla studentów medycyny, które zobowiązuje stypendystów do pracy na ich terenie, najczęściej przez 5 lat.  W tym czasie robią specjalizację, zakładają rodziny i jest duża szansa że zostaną na dłużej. Mamy też płatne studia zaoczne i można by pomyśleć nad mechanizmami, częściowej płatności lub całkowitego refinansowania dla tych, którzy zdecydują się pracować na miejscu, na którym zależy darczyńcy. Trzeba też pamiętać, że zwiększenie liczby lekarzy niewiele da, jeśli jednocześnie nie będziemy myśleć o obsadzie na innych stanowiskach w służbie zdrowia, o salowych, pielęgniarkach, ratownikach medycznych…

Marcin Biliński:– Wiele krajów stosuje takie regulacje, że jeżeli ktoś wykształcił się za publiczne pieniądze, to musi je przynajmniej przez jakiś czas w kraju odpracować. Druga sprawa to dostosowanie specjalizacji do sytuacji w kraju. Nasze społeczeństwo się starzeje, a wśród lekarzy jest zaledwie 1 procent lekarzy idzie na specjalizację w zakresie geriatrii, podobnie ma się sytuacja z urologami. Trzeba pomyśleć o realnych zachętach dla młodych lekarzy, by wybierali potrzebne społecznie specjalizacje.

 

Najnowsze artykuły