Kamińskiego i Wąsika droga za kraty

Jak wyglądał wczorajszy wieczór, noc i jak będą wyglądać najbliższe dni zatrzymanych byłych szefów CBA za kratami? O ile prezydent nie obejmie skazanych Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika prawem łaski? O procedurze zatrzymania z byłym funkcjonariuszem służby więziennej z 32-letnim stażem rozmawia Ryszard Rudnik.

– Czy policja miała prawo zatrzymać skazanych w Pałacu Prezydenckim?

– W związku z tym, że Pałac Prezydencki nie jest objęty przywilejem eksterytorialności, owszem, tak. Więcej, funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa nie powinny tych panów w ogóle wpuszczać do środka, gdyż osoby skazane prawomocnym wyrokiem nie mogą gościć w siedzibie głowy państwa ani przedstawicieli żadnej innej władzy, których chroni SOP. Najprawdopodobniej zadecydował w tej kwestii prezydent, który zaprosił obu panów jako gospodarz pałacu. Ale trzeba podkreślić, że odbyło się to wbrew procedurom obowiązujących funkcjonariuszy SOP. Z chwilą przyjazdu obu panów do pałacu dowódca zmiany powinien podejść do prezydenta i poinformować go, że nie widzi takiej możliwości, by skazanych prawomocnym wyrokiem dopuścić przed oblicze głowy państwa. W każdym razie policjanci przeprowadzili akcję zatrzymania Kamińskiego i Wąsika w wyjątkowo wyważony sposób, pod nieobecność prezydenta, unikając zaognienia sytuacji.

– Na jakiej podstawie policja zatrzymała obu panów?

– Na podstawie nakazu doprowadzenia wydanego przez sąd i odpisu wyroku, to są rutynowe formalności przy tego rodzaju doprowadzeniach, przewidziane prawem.

– Zatrzymanych przewieziono do komendy policji, co tam się działo?

–  Przede wszystkim przeprowadzono procedurę ustalania tożsamości, Nie ma znaczenia, czy zatrzymani są osobami publicznymi czy nie. Pyta się ich o tożsamość, po czym wypełnia specjalny formularz. Policjant pyta zatrzymanych, czy posiadają jakiś dowód tożsamości, który winni okazać. Potem przewozi się ich z komendy do aresztu tymczasowego.

– W tym wypadku na Grochowie…

– To jest mały zakład kobiecy, na obrzeżach Warszawy. Prawdopodobnie chciano uniknąć powitania, tzw. owacji, która bez wątpienia towarzyszyłaby zatrzymanym, w tym byłemu szefowi MSW na przykład w dużym zakładzie na Mokotowie.

– Owacji, czyli?

– Więźniowie głośno i chóralnie witaliby przybyłych i nie byłyby to miłe okrzyki. Takie wieści rozchodzą się lotem błyskawicy. W niewielkim areszcie dla kobiet prawdopodobnie udało się tego dodatkowego dyskomfortu dla zatrzymanych uniknąć. I taki najprawdopodobniej był zamysł decydujących o miejscu zatrzymania skazanych.

– Jak wyglądają procedury wobec nowego aresztanta?

– Najpierw podlega przeszukaniu, ścisłej kontroli osobistej, łącznie z odebraniem sznurówek, zegarka i telefonu. Zwykle aresztant otrzymuje aresztancki drelich, choć w wyjątkowych sytuacjach dopuszcza się możliwość, by pozostał w ubraniu cywilnym. Niewykluczone, że tak też się stało w przypadku zatrzymanych Kamińskiego i Wąsika. Potem nowo przybyły spotyka się z pracownikiem administracji więziennej, który pobiera mu odciski wszystkich palców i zakłada akta. Na koniec zatrzymany otrzymuje numer ewidencyjny.

– I trafia do celi?

– Jeszcze nie, aresztant przechodzi kontrolę higieniczną i ogólny przegląd stanu zdrowia. Zwykle robi to pielęgniarka, lecz myślę, że z uwagi na wyjątkowość tego zatrzymania na miejscu był obecny lekarz. Potem następuje spotkanie z wychowawcą. Ten instruuje zatrzymanego jakie są więzienne procedury, zapoznaje z regulaminem zakładu. Jeśli w trakcie tej rozmowy wychowawca nabiera podejrzeń co do kiepskiego stanu psychicznego aresztanta, kieruje go do psychologa penitencjarnego. Z psychologami również w systemie penitencjarnym jest problem, ale w tym wypadku na pewno dyżurny psycholog był na miejscu. I dopiero wtedy aresztant trafia do celi przejściowej.

– Jak długo tam przebywają?

– Zwykle 14 dni. Osadzonemu na jego życzenie dostarcza się książki, wyjątkowo często monitoruje się go przez tzw. lipo, sprawdzając jak znosi stan odosobnienia, który jest dla niego całkiem przecież nowym i stresującym wyzwaniem. Ten etap kończy się posiedzeniem komisji penitencjarnej, w jej skład wchodzą dyrektor więzienia lub jego zastępcy, wychowawca, psycholog, kierownik ochrony, kierownik ewidencji. Taka komisja zbiera się zwykle raz w tygodniu, ale myślę, że w tym przypadku również zrobi wyjątek i zbierze się jak najszybciej to możliwe. Komisja nadaje osadzonemu tzw. podgrupę klasyfikacyjną.

– Czyli?

– Czyli  kieruje go do właściwiej jednostki odbywania zasądzonej kary. Zasadą jest, by był to zakład karny najbliższy miejsca zamieszkania osadzonego. Ale w tym wypadku może być inaczej, komisja zdecydować się może na wybór zakładów o charakterze lżejszym, półotwartym, co nie znaczy, że osadzeni będą mogli wychodzić na wolność.

– Kamiński i Wąsik trafią do wieloosobowych cel?

– Absolutnie nie. Ze względu na swoją policyjną przeszłość i fakt, że są osobami publicznymi, będą więźniami specjalnego traktowania. Co nie znaczy, że przysługują im jakieś wyjątkowe prawa, chodzi o ich bezpieczeństwo.  Dlatego z pewnością trafią do pojedynczych cel, będą indywidualnie wychodzić na spacerniak, indywidualnie korzystać z prysznica itp. Będą maksymalnie izolowani od innych współwięźniów.

– Mariusz Kamiński ogłosił w celi głodówkę, co się w tej sytuacji stanie?

Normalnie będą mu podawane posiłki. Jeśli odmówi jedzenia będzie na bieżąco badany przez lekarza, pielęgniarka będzie monitorować na bieżąco jego stan zdrowia, ciśnienie itp. parametry. Jeśli osadzony nie przerwie głodówki, dyrektor zakładu karnego najprawdopodobniej wystąpi do Sądu Penitencjarnego z wnioskiem o przymusowe karmienie sondą.

– Wygląda na to, że tacy specjalni więźniowie to dla dyrekcji więzienia nie lada kłopot.

– Na pewno wielkie wyzwanie. Muszą być chronieni przed innymi więźniami, dla których byliby potencjalnym celem.

 

 

Najnowsze artykuły