Jak prezydent wkopał Kamińskiego i Wąsika

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, byli szefowie CBA zostali skazani za fałszowanie dokumentów i preparowanie dowodów w tzw. aferze gruntowej za czasów pierwszych rządów PiS na dwa lata więzienia i pięć lat zakazu sprawowania funkcji publicznych. Tyle prawomocny wyrok, którego obaj panowie nie uznają, co oczywiście nie jest żadną przeszkodą. Więzienia są pełne penitencjariuszy, którzy nie uznają swoich wyroków.

W związku z nim głos zabrał prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że Kamiński i Wąsik będą pierwszymi więźniami politycznymi od roku 1989. Jego zdaniem jego decyzja, jak to określił osiem lat temu, zwolnienia sądu od rozpatrywania sprawy obu panów ciągle obowiązuje. Rzecz w tym, że Sąd Najwyższy zadecydował inaczej. Duda widocznie na tyle był kiepskim studentem prawa, że nie rozumie, iż nie mógł tego zrobić z dwóch powodów: litery i ducha prawa.

Co do litery, plenipotencje prezydenta dotyczą ułaskawienia, a ułaskawić można jedynie po orzeczeniu winy. Tymczasem Kamiński i Wąsik przed interwencją prezydenta zostali skazani za swoje oszustwa jedynie w pierwszej instancji, czyli nieprawomocnie. Z punktu widzenia prawa obejmowała ich osłona domniemania niewinności. Prezydentowi, o czym już niejednokrotnie wspominałem, pomyliła się instytucja ułaskawienia z uniewinnieniem, a uniewinniać w demokratycznym państwie prawa może jedynie sąd. W tej sytuacji decyzja Sądu Najwyższego nie mogła być inna, tak jak na przykład był inny werdykt Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Tylko że sąd to jest sąd a trybunał Przyłębskiej to jedynie pośmiewisko środowiska prawniczego, i od tej pory każda jego decyzja opatrzona jest w Dzienniku Ustaw dopiskiem, że “jest pozbawiony cech trybunału powołanego ustawą, gdy w jego składzie zasiada osoba nieuprawniona, a wyrok publikowany jest z naruszeniem podstawowej zasady mającej zastosowanie do wyboru sędziów”.

Natomiast co do ducha prawa – w demokratycznym państwie nikt nie stoi ponad nim i każdy obywatel ma więc prawo dochodzić sprawiedliwości. Dlatego nikt, nawet prezydent Duda, choć mu się tak wydaje, nie może zwolnić sądu od orzeczenia o winie, jedyne co może zrobić to ułaskawić winnego. Sprawiedliwości bowiem musi stać się zadość.

Oczywiście nie byłoby dziś sprawy Kamińskiego i Wąsika, gdyby prezydent trzymał się zasad a nie politycznych kalkulacji. Wyjściem dla nich jest dziś złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego i czekanie na efekt, bądź tym razem zgodny z prawem akt łaski prezydenta. Jedyną alternatywą jest więzienie.

Niejasna jest też przyszłość mandatów poselskich obu panów. Prawo mówi wyraźnie, że mandat poselski wygasa z chwilą wyroku skazującego. Nic nie wspomina jednak o tym, czy w przypadku ułaskawienia posła dotyczy to również jego poselskiego mandatu.

Tak się kończą prawne manipulacje, które zwykle są wypadkową niekompetencji wymieszanej z ignorancją i arogancją. Kamiński i Wąsik mają pecha, że trafili na prezydenta, który w sprawie, która ich dotyczy dopuścił się wszystkich tych trzech deliktów.

Ryszard Rudnik

Najnowsze artykuły