Prezydent na destrukcie [KOMENTARZ]

Prezydent na destrukcie

Nie wiem, co jeszcze opozycja miałaby oświadczyć, żeby prezydent Duda nie udawał, że wierzy w zapewnienia Morawieckiego, który twierdzi, ma większość w nowym Sejmie i gotów jest tworzyć nowy rząd. Po prostu głową tego państwa nie jest mąż stanu, a jedynie polityczny koniunkturalista przez większość swych kadencji sterowany przez polityczne środowisko, któremu się wysługiwał.

Dziś liczy, że nowe rozdanie i jego w nim pozycja pozwoli mu odegrać się za wszystkie te upokorzenia, które przyszło mu przełknąć. Problemem prezydenta jest to, że nikt go nie szanuje, a własne środowisko traktuje jedynie jako wygodne narzędzie w ich rękach i tylko w takim układzie jest im potrzebny On już niczego wokół siebie nie zbuduje i żałosne pohukiwania na Kaczyńskiego jego nowego szefa gabinetu Mastalerka niewiele tu zmienią. Nawet tyle nie ma w nim odwagi, by postawić się prezesowi oko w oko, tylko wysługuje się cudzymi rękami. Jeśli ktoś kąsa po łydkach, znaczy, że nie jest w stanie dobrać się do gardła. Efekt jest tylko taki, że część dziennikarskiego środowiska pieje z zachwytu nad stanowczością prezydenckiego ministra, który przy okazji realizuje swoją prywatną dintojrę.

Kraj przemęczy się z nim jeszcze przez półtora roku jego wygasającej kadencji. Bo jak właśnie udowadnia, tylko w destrukcie jeszcze coś znaczy. Właśnie się w nim mości.

Ryszard Rudnik

 

Najnowsze artykuły