Tragedia posmoleńska [KOMENTARZ]
Tragedia posmoleńska
W piętkę goni pan Antoni.
On wybuchów ciągle broni.
Osiem lat szukali prochu,
nie znaleźli ani trochu.
Prokurator cały w strachu.
Powyciągał ciała z piachu,
myślał, że coś tam w nich będzie.
Dziś przyznaje: byłem w błędzie.
Choć dowodów nie ma wcale,
na zamachu kapitale
prezes jedzie, o nim baje.
On się prawdzie nie poddaje.
Mógłby dalej w bredni brodzić,
gdyby nie tragedia rodzin.
Siądź na mokotowskim gumnie,
przestań skakać po tej trumnie!
RUD