Pic PiS-u [KOMENTARZ]

Prezydent Andrzej Duda stara się jak może wysupływać racjonalne przesłanki swej decyzji o desygnowaniu na premiera Mateusza Morawieckiego, mimo że ten nie ma żadnych widoków na sklejenie większości w Sejmie. Teoria Morawieckiego o „rządzie dekalogu polskich spraw”, który „nie ma być nawet rządem PiS”, lecz tworem ponadpartyjnym, to jednak przekroczenie wszelkich granic hipokryzji. Takie deklaracje, gdyby miały zawierać w sobie choć ułamek wiarygodności, należało składać przed, a nie po przegranych wyborach. Bo dziś zachęty do takiej kohabitacji to przecież pic na wodę, fotomontaż, zasłona dymna za zasadzie ratuj się kto może. I jedynym efektem, jaki pozostawi po sobie w tej akcji premier Morawiecki, to potwierdzenie wysokiego poziomu tolerancji na autokompromitację, tak jak niektórzy posiadają wysoki poziom tolerancji na ból.

Zadanie, jakie zarówno przed premierem jak i prezydentem postawił prezes Kaczyński, polega na tym, by z pisowskiego państwa ocalić co się da i kogo się da. Tylko, że w demokracji przegrany niewiele może zrobić. Prezydent Duda, pomijając jakieś polityczne minigeszefty, oddala więc tylko to, co nieuniknione. Zaklina rzeczywistość, tłumacząc zwłokę trzymaniem się konstytucyjnych terminów, które przecież tworzą jedynie graniczne ramy dla politycznych decyzji, lecz nie wykluczają trzymania się realiów rzeczywistości. Ta polityczna mistyfikacja przejdzie do niechlubnej historii polskiej demokracji jako kabaret, a ten nie bardzo pasuje do anturażu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

Prezydent Duda tłumaczy się przed własnym elektoratem w tygodniku „Sieci”, że Tusk nie jest jego premierem. No jasne, że nie jest i nie będzie. Tak jak Tusk nie jest i nie będzie premierem Jarosława Kaczyńskiego. W historii swej zbliżającej się do końca prezydentury Andrzej Duda grał bowiem w pisowskiej orkiestrze, jest współodpowiedzialny za próby ustrojowego zamachu z użyciem pozakonstytucyjnych narzędzi. Rządy Dudy, który najczęściej nie był arbitrem, ale dodatkowym zawodnikiem w drużynie PiS, są antytezą polityki demokratycznej koalicji, która przejmuje stery w Polsce. Tyle, że prezes PiS nic z tym już nie może zrobić, oprócz oczekiwania na konsekwencje swojej polityki. Prezydent Duda w ramach swoich uprawnień ma jeszcze przed sobą margines okoliczności łagodzących. Czy z tej szansy skorzysta, nie wiadomo. Na razie w deklaracjach jest na “nie”.

Ryszard Rudnik

 

fot. Rafał Zambrzycki/Kancelaria Sejmu

Najnowsze artykuły